- Dyrektywa może spowodować utratę co najmniej kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy w rolnictwie, przetwórstwie, produkcji i handlu wyrobami tytoniowymi - przekazuje obawy Aneta Kurowska-Siuda, kierownik ds. korporacyjnych Imperial Tobacco Polska. Ale nie mówi, że firmie mocno obniży... zyski.
Firma ma siedzibę w Jankowicach pod Poznaniem i zatrudnia prawie 900 osób, a produkuje takie marki papierosów jak Davidoff, West i Route66.
- Pomysł Komisji Europejskiej może też ograniczyć produkcję, podwyższyć jej koszty oraz spowodować wzrost obecności na rynku wyrobów tytoniowych, pochodzących z szarej strefy - dodaje Aneta Kurowska-Siuda.
A na tych ostatnich państwo nie zarabia. Legalny dymek przynosi co roku do budżetu wpływy na poziomie 27 mld zł. Jedna trzecia tej kwoty to slimy i mentole. W dyskusji o ograniczeniu produkcji tytoniu pojawia się też kwota 33 mld zł - to przybliżone szacunki związane ze społecznymi kosztami palenia. Inne dane przemawiające za walką z papierosami podaje Komisja Europejska. Według niej w Polsce liczba lat utraconego życia z powodu palenia papierosów wyniosła ponad milion, co równa się utracie ponad 10 proc. PKB. przy średniej unijnej wynoszącej 4,7.
500 tys. szacuje się, że tyle osób w Polsce korzysta na co dzień z e-papierosów.
Czy, mimo niekwestionowanej szkodliwości palenia, dyrektywa może wyrządzić polskiej gospodarce więcej krzywdy niż pożytku?
- Mięta i slimy to prawie 50 procent sprzedaży, a ludzie takich papierosów kupują coraz więcej. Nie ma już też podziału, że są to kobiece papierosy. Mężczyźni kupują je równie chętnie - twierdzi Robert Turgała, który od ponad sześciu lat handluje papierosami na poznańskim rynku Jeżyckim.
Patrząc przez pryzmat przemysłu tytoniowego, handlarzy i wpływów do budżetu rząd niedawno potwierdził, że jest przeciwko zakazowi sprzedaży slimów i mentolowych papierosów. Argumentem za taką decyzją mogą być m.in. przewidywania samej Komisji Europejskiej, która szacuje, że dyrektywa ograniczy sprzedaż o ok. 2 proc.
Temat dyrektywy będzie też jednym z punktów spotkania Grupy Wyszehradzkiej, które rozpocznie się 16 maja w Krakowie. Polska chce budować koalicję, która sprzeciwi się pomysłom Komisji Europejskiej, ale najpierw poprawki do jej projektu będą głosowane w czerwcu w Parlamencie Europejskim.
- Oczywiście polska delegacja z Europejskiej Partii Ludowej (należą do niej europosłowie PO i PSL - przyp. red.) jest zaangażowana w sprawę dyrektywy i przedstawia stanowisko rządu. Jaki będzie finalny rezultat? Trudno przewidzieć. Zgłoszono 400 poprawek do projektu dyrektyw, a za końcowy raport będzie odpowiadała komisja, która jest bardziej prozdrowotna niż proprzemysłowa. Nie sądzę jednak, żeby ten raport przyjęto przed jesienią - informuje Andrzej Grzyb, wielkopolski euro-parlamentarzysta PSL, który przyznaje, że sam nie pali.
32 proc. tyle Polaków przyznaje się do palenia tytoniu w różnych postaciach
Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego, więc niedługo nawet niepalący europosłowie będą liczyli się z takim zdaniem wyborców:
- Kolejne zakazy to głupota. Niedługo zakażą nam palić w domach. Kto będzie chciał palić, to i tak zapali - uważa Violetta Jaskólska z Poznania, którą spotykamy przy zakupie mentolowych slimów.
E-papierosa też można palić biernie
Solidarna Polska przygotowała projekt ustawy, który ma zakazać sprzedaży e-papierosów niepełnoletnim i palenia w miejscach publicznych. Za to drugie przewinienie miałaby grozić kara nawet do 500 złotych, bo według posłów Solidarnej Polski e-papieros to przedsionek prowadzący do normalnego palenia. Posłowie SP nie chcą, aby "społeczeństwo było biernym palaczem i wdychało e-nikotynę". Poza tym, według posłów, to sposób na obchodzenie zakazu palenia.
- Przeprowadzono wiele badań na temat biernego palenia. Jest ono znikome. Ilość nikotyny jest dziesięciokrotnie mniejsza niż przy zwykłym papierosie - informuje dr Michał Kozłowski z poznańskiego eSmoking Institute, który zajmuje się e-papierosami.
Jednak nikt jeszcze nie wie, czy e-dymek szkodzi palaczom i ich otoczeniu. Pierwsze wyniki takich badań klinicznych mają być znane w przyszłym roku. Przygotowują je nowozelandzcy naukowcy.
- Palenie w miejscach publicznych to też kwestia zachowania i kultury osobistej. Nie wyobrażam sobie, że ktoś wchodzi np. do tramwaju i pali. Dobrze, że w Poznaniu taki zakaz został wprowadzony. Zwłaszcza, że do końca nie wiemy co znajduje się w tym e-dymie - przestrzega dr Michał Kozłowski. I dodaje, że e-papierosy lepiej używać w wentylowanych pomieszczeniach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?