Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boimy się kryzysu więc już oszczędzamy

Redakcja
– Produkty z dyskontów są o wiele tańsze niż w supermarketach – mówi Michał Szuba
– Produkty z dyskontów są o wiele tańsze niż w supermarketach – mówi Michał Szuba S. Seidler
Wielkopolanom jeszcze się najgorzej nie powodzi, ale spodziewając się kryzysu - już zaczęli oszczędzać. Na pierwszy ogień poszły wydatki na kulturę i przyjemności, ale obcinamy również zakupy jedzenia. Mniej wydajemy na ubrania.

Zanim kryzys na dobre dotarł do Polski, jego skutki zaczęła odczuwać kultura. - Myślałem, że nie dotknie to nas tak szybko - mówi Tomasz Karczewski, dyrektor Estrady Poznańskiej. - Niestety, sprzedajemy coraz mniej biletów na koncerty jazzowe. Zadzwoniłem nawet do kolegów z innych miast, żeby sprawdzić, czy to chodzi tylko o nas, czy może to ogólne zjawisko. Okazało się, że tak jest wszędzie. Pierwsze z czego rezygnujemy w dobie kryzysu to kultura - mówi.

Jednak i w innych branżach sytuacja nie wygląda różowo. Handel spożywczy miał odczuć skutki kryzysu najpóźniej. Mimo to różnice w zachowaniach klientów są zauważalne przynajmniej od kilkunastu tygodni. Zdaniem Błażeja Patryna, rzecznika sieci sklepów "Piotr i Paweł", trudno jeszcze mówić o drastycznym załamaniu sprzedaży czy masowym przechodzeniu klientów do dyskontów handlowych, jednak zmiany są już widoczne.

- Mamy stałą grupę klientów, którzy pozostaną wierni kupowaniu w naszej sieci. Dostrzegamy zmiany, ale są one raczej restrukturyzacją w ramach koszyka. Klienci częściej kupują artykuły z niższych niż zwykle segmentów cenowych. Nie możemy jednak wykluczyć, że w przypadku dalszego podsycania obecnego pesymizmu, sprzedaż się nie pogorszy - mówi rzecznik, dodając, że w zeszłym roku o tej porze sprzedaż była większa.

Na alarm biją leszczyńscy handlowcy. Przekonują, że tak kiepskiego początku roku nie pamiętają. - Styczeń był katastrofalny. Mieliśmy nadzieję, że w lutym coś drgnie, ale jak do tej pory klientów nadal jak na lekarstwo. Jeśli ktoś z nas nie ma finansowych zapasów, to takie dwa miesiące doprowadzą go do bankructwa - przekonuje Marta Markowska, która od ponad 20 lat prowadzi sklep odzieżowy.

Aby obniżyć koszty, niektórzy handlowcy zdecydowali się nawet na ograniczenie czasu pracy placówek. Na przykład w styczniu otwierali sklepy dopiero o godzinie 14, gdyż wcześniej w mieście nie było ruchu. Ostatni handlowy weekend, w czasie którego czynne są sklepy na leszczyńskiej starówce, także nie przyciągnął dużej liczby klientów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski