Historia Olka, którą przedstawiliśmy w ubiegłym tygodniu na łamach "Polski Głosu Wielkopolskiego" wywołała liczne reakcje czytelników z całej Polski. Odezwali się też żyjący uczestnicy wydarzeń sprzed 57 lat. Poznaliśmy wstrząsające szczegóły związane ze śledztwem przeciwko nastoletnim konspiratorom.
Sporo dowiedzieliśmy się od Róży Tubackiej, w której Studniarski był z wzajemnością zakochany. Okazuje się, że i ją aresztowano.
- Trzymali mnie cztery dni w UB na Kochanowskiego. Straszyli, głodzili. Chcieli dowiedzieć się czegoś przeciwko Olkowi i jego kolegom. Na szczęście, nie wiedziałam o ich konspiracji. Olek wszystko ukrywał przede mną. Nawet kiedy na ulicach pojawiły się robione przez jego grupę napisy, nie dał po sobie poznać, że ma coś z nimi wspólnego - wspomina pani Róża. UB ją zwolniło, ale dostała tzw. wilczy bilet: nie mogła studiować, chociaż marzyła o medycynie.
Już po pożegnalnym liście do rodziców, w dniu swojej śmierci Olek napisał jeszcze do ukochanej. Zaledwie kilka słów: "Żegnam Cię. Umieram". List napisała pielęgniarka. Chłopak nie miał już siły samodzielnie się podpisać, pielęgniarka prowadziła mu rękę.
- Niestety, nie mam tego listu ani innych, chociaż często do mnie pisał. Matka bała się o mnie, że mogę mieć kłopoty i wszystkie zniszczyła - mówi ze smutkiem.
Przebywając za kratami, Studniarski nie miał możliwości skarżyć się na brutalne traktowanie - listy poddawano cenzurze, a podczas nielicznych widzeń z rodziną rozmowom bacznie przysłuchiwali się więzienni strażnicy. Okazało się, że raz jednak wspomniał, że był bity.
- To było przed wyrokiem, w przerwie na procesie pozwolono nam się na krótko spotkać. W salce był żołnierz z pepeszą. Tak żeby on nie usłyszał, Olek wyszeptał, że w śledztwie był bity po nerkach i trzymany po pas w wodzie. Wyglądał bardzo źle, ale na rozprawie zachowywał się hardo. Nie kajał się przez sędziami - wspomina pani Róża.
- Było dwóch śledczych. Obaj bezwględni. Pamiętam z nazwiska tylko Henryka Knychałę. Ten brał mnie za włosy i uderzał o podłogę. Potem kopał w krocze. Walił mnie też kolanem w twarz. Wracałem z przesłuchań zalany krwią. Często wtrącano mnie do karceru, gdzie siedziało się w wodzie - opowiedział nam wczoraj o nieludzkim traktowaniu przez ubeków Henryk Górny, skazany za udział w Krajowej Armii Wyzwoleńczej na 7 lat. Oprócz niego żyje jeszcze Ireneusz Węckowski, ale jest poważnie chory.
Całkiem możliwe, że tortury w śledztwie przyczyniły się do ciężkiej choroby, a w konsekwencji do śmierci przywódcy młodzieżowej organizacji. Niewykluczone, że brutalnie traktowano go także w więzieniu. Maltretowany przez strażników był Zbyszek Kłos (nie żyje od 20 lat), który w imieniu umierającego Studniarskiego napisał ostatni list do jego rodziców. Kłos był powstańcem warszawskim, którego skazano na karę śmierci (potem wyrok złagodzono) za pobicie sekretarza PZPR w hucie w Skawinie pod Krakowem. Trafił do szpitala więziennego z powodu urazów głowy. - W więzieniu strażnicy bili go tak, że prawie stracił słuch - mówi jego żona Barbara, którą bardzo poruszyła historia Olka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?