Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ubecy torturowali Olka Studniarskiego i kolegów

Krzysztof M. Kaźmierczak
Olek Studniarski i jego ukochana Róża pół roku przed zatrzymaniem przez UB
Olek Studniarski i jego ukochana Róża pół roku przed zatrzymaniem przez UB Archiwum prywatne
Rehabilitacja Aleksandra Studniarskiego, tragicznie zmarłego w wieku 20 lat stalinowskiego więźnia, nie powinna zająć więcej niż trzy miesiące. Żyjący kolega Olka oraz jego była narzeczona opowiedzieli nam, jak funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa torturami wymuszali zeznania od członków poznańskiej grupy konspiracyjnej, Krajowej Armii Wyzwoleńczej.

Historia Olka, którą przedstawiliśmy w ubiegłym tygodniu na łamach "Polski Głosu Wielkopolskiego" wywołała liczne reakcje czytelników z całej Polski. Odezwali się też żyjący uczestnicy wydarzeń sprzed 57 lat. Poznaliśmy wstrząsające szczegóły związane ze śledztwem przeciwko nastoletnim konspiratorom.

Sporo dowiedzieliśmy się od Róży Tubackiej, w której Studniarski był z wzajemnością zakochany. Okazuje się, że i ją aresztowano.

- Trzymali mnie cztery dni w UB na Kochanowskiego. Straszyli, głodzili. Chcieli dowiedzieć się czegoś przeciwko Olkowi i jego kolegom. Na szczęście, nie wiedziałam o ich konspiracji. Olek wszystko ukrywał przede mną. Nawet kiedy na ulicach pojawiły się robione przez jego grupę napisy, nie dał po sobie poznać, że ma coś z nimi wspólnego - wspomina pani Róża. UB ją zwolniło, ale dostała tzw. wilczy bilet: nie mogła studiować, chociaż marzyła o medycynie.

Już po pożegnalnym liście do rodziców, w dniu swojej śmierci Olek napisał jeszcze do ukochanej. Zaledwie kilka słów: "Żegnam Cię. Umieram". List napisała pielęgniarka. Chłopak nie miał już siły samodzielnie się podpisać, pielęgniarka prowadziła mu rękę.

- Niestety, nie mam tego listu ani innych, chociaż często do mnie pisał. Matka bała się o mnie, że mogę mieć kłopoty i wszystkie zniszczyła - mówi ze smutkiem.

Przebywając za kratami, Studniarski nie miał możliwości skarżyć się na brutalne traktowanie - listy poddawano cenzurze, a podczas nielicznych widzeń z rodziną rozmowom bacznie przysłuchiwali się więzienni strażnicy. Okazało się, że raz jednak wspomniał, że był bity.

- To było przed wyrokiem, w przerwie na procesie pozwolono nam się na krótko spotkać. W salce był żołnierz z pepeszą. Tak żeby on nie usłyszał, Olek wyszeptał, że w śledztwie był bity po nerkach i trzymany po pas w wodzie. Wyglądał bardzo źle, ale na rozprawie zachowywał się hardo. Nie kajał się przez sędziami - wspomina pani Róża.

- Było dwóch śledczych. Obaj bezwględni. Pamiętam z nazwiska tylko Henryka Knychałę. Ten brał mnie za włosy i uderzał o podłogę. Potem kopał w krocze. Walił mnie też kolanem w twarz. Wracałem z przesłuchań zalany krwią. Często wtrącano mnie do karceru, gdzie siedziało się w wodzie - opowiedział nam wczoraj o nieludzkim traktowaniu przez ubeków Henryk Górny, skazany za udział w Krajowej Armii Wyzwoleńczej na 7 lat. Oprócz niego żyje jeszcze Ireneusz Węckowski, ale jest poważnie chory.

Całkiem możliwe, że tortury w śledztwie przyczyniły się do ciężkiej choroby, a w konsekwencji do śmierci przywódcy młodzieżowej organizacji. Niewykluczone, że brutalnie traktowano go także w więzieniu. Maltretowany przez strażników był Zbyszek Kłos (nie żyje od 20 lat), który w imieniu umierającego Studniarskiego napisał ostatni list do jego rodziców. Kłos był powstańcem warszawskim, którego skazano na karę śmierci (potem wyrok złagodzono) za pobicie sekretarza PZPR w hucie w Skawinie pod Krakowem. Trafił do szpitala więziennego z powodu urazów głowy. - W więzieniu strażnicy bili go tak, że prawie stracił słuch - mówi jego żona Barbara, którą bardzo poruszyła historia Olka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski