Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań wydaje na pensje 30 mln zł! Czy piłkarze mogą narzekać?

Maciej Lehmann
Lech Poznań wydaje na pensje 30 mln zł! Czy piłkarze mogą narzekać?
Lech Poznań wydaje na pensje 30 mln zł! Czy piłkarze mogą narzekać? Grzegorz Dembinski
Zarząd Lecha wstrzymał do końca roku wypłaty i premie piłkarzom. Kto może stracić na tym najwięcej? Lista płac w Kolejorzu jest imponująca.

Czy piłkarzy, którzy zarabiają tak jak Szymon Pawłowski 80 tys. złotych miesięcznie trzeba jeszcze motywować do gry? Zarząd Lecha właśnie ogłosił, że "zamraża" pensje i premie piłkarzom. Kto na tym najbardziej straci? W drużynie Kolejorza są zawodnicy, którzy zarabiają krocie, a niewiele dają z siebie na boisku.

Zobacz też: Lech Poznań: Siedem kroków do upadku

Zarobki lechitów nie są jawne, tak jak to jest w największych klubach, gdzie podaje się ile inkasują największe gwiazdy. Z raportu o finansach ekstraklasy przygotowanemu przez firmę Ernst & Young, wynika, że w 2014 roku Lech wydał na wszystkie wynagrodzenia 27,8 mln złotych. To o prawie 30 mln zł mniej niż największy konkurent poznaniaków, Legia Warszawa. Od kilku lat bowiem władze Kolejorza wyznają zasadę, że przy Bułgarskiej nie będzie "kominów płacowych". Najwyższe wynagrodzenie nie może przekraczać 20 tys. euro miesięcznie. Dlaczego? Kilka lat temu klub wpadł w finansowe tarapaty, kiedy lekką ręką zaproponował Manuelowi Arboledzie i Rafałowi Murawskiemu zarobki na poziomie 40 tys. euro, czyli 160 tys. złotych.

Dziś do grona najlepiej zarabiających w Lechu należą pomocnik Szymon Pawłowski oraz pomocnik Łukasz Trałka. Pawłowski przyszedł do Lecha w 2013 roku z kartą zawodniczą na ręku. A to oznaczało, że poznański klub nie musi płacić "miedziowym" odstępnego. Zyskał na tym piłkarz, ponieważ w takiej sytuacji mógł wynegocjować 80 tys. zł na miesiąc.

Łukasz Trałka, drugi na liście najlepiej zarabiających w Lechu, swój drugi kontrakt w klubie z Bułgarskiej zawdzięcza dobrej postawie nie tylko w mistrzowskim sezonie, ale także w tych poprzednich, gdzie zapracował sobie na markę piłkarza, bez którego Kolejorz nie umie wygrywać. Gdy w 2012 roku przychodził z Polonii Warszawa, trzeba było zapłacić za niego 100 tysięcy euro. Jak na gracza z jeszcze dwuletnim wtedy kontraktem było to mało. Były reprezentant Polski był jednym z ulubionych piłkarzy prezesa Wojciechowskiego. Nigdy nie zawiódł właściciela "Czarnych Koszul" i w nagrodę dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. W Lechu najpierw zarabiał 50 tys. złotych, ale zimą zaproponowano mu podpisanie nowej umowy i to na jeszcze lepszych warunkach! Teraz miesięcznie dostaje 70 tys. złotych.

Zobacz też:

Wielu piłkarzy ma też tak skonstruowane kontrakty, że sporą część ich zarobków stanowią tzw. wejściówki za udział w meczach i premie za wygrane oraz nagrody za rozegranie określonej liczby spotkań w sezonie. Kasper Hamalainen ma stosunkowo niewysoki kontrakt, bo około 12 tys. euro, ale 7 tys. euro inkasuje za każdą wygraną Lecha.

Mniejsze pieniądze zarabiają wychowankowie. Karol Linetty podpisując kontrakt jako 18-latek zarabia około 25 tys. złotych. Nic więc dziwnego, że był trochę rozczarowany ostatnimi negocjacjami Lecha z FC Brugge. Gdyby kluby doszły do porozumienia, zarabiałby około 100 tys. euro miesięcznie.
Znaczną podwyżkę rok temu dostał Marcin Kamiński, ale Lech liczył, że uda się go sprzedać za przynajmniej 1 mln euro, więc jego zarobki wliczone były w ewentualne zyski. Przy okazji pojedynków Lecha z Legią tabloidy też chętnie podawały zarobki piłkarzy. Według "SE" Barry Douglas mógł liczyć na kontrakt w wysokości 40 tys. zł, a Gergo Lovrencsics, który po roku wypożyczenia z Lombardu Papa został wykupiony i miał podpisać nową umowę na 12 tys. złotych plus wejściówki.

Zobacz też: Lech Poznań zamraża premie i wypłaty

Oprócz pensji, stałą część wypłaty piłkarzy stanowią premie. Wcześniej za zwycięstwo w ligowym meczu piłkarze Lecha dostawali do podziału na zespół 150 tys. zł. Z tej sumy 75 tys. zł mieli wypłacane wkrótce po spotkaniu, a 75 tys. zł trafiało do "zamrażarki". Pieniądze z "zamrażarki" były wypłacane w przypadku awansu zespołu do europejskich pucharów.

Teraz premie zostały zmniejszone ze 150 do ok. 50 tys. zł za wygrany mecz, natomiast duże nagrody pieniężne klub planuje za sukces na koniec sezonu. Zawodnicy Kolejorza mogą zgarnąć 3 mln zł za mistrzostwo Polski, 2 mln zł za wicemistrzostwo i milion złotych za trzecie miejsce w kraju.

Spore premie mogą też zagarnąć za zwycięstwa w Lidze Europy. UEFA za każdą grupową wygraną wypłacą 360 tys. euro, a remis - 120 tys. euro. Jeśli więc zarząd klubu zapowiada, że rezygnuje z takich pieniędzy po to, by skupić się na lidze, to zwyczajna gra pod publiczkę. Prędzej czy później będzie musiał też wypłacić wszystkie zaległości zawodnikom, bo po prostu nie dostanie licencji.
Całe zamieszanie wokół ostatnich decyzji prezesa Karola Klimczaka wstrzymujących wypłaty piłkarzom, może tylko drogo kosztować klub, bo kibice słysząc o tym, że przeciwko Balenenses ma grać słabszy skład, po prostu nie przyjdą na stadion. Zarząd więc strzelił znów sobie w kolano. Nie pierwszy i nie ostatni raz...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski