Ostatni klezmer Galicji, czyli niewysoki, korpulentny pan ze szlacheckim wąsem, wciąż błyskotliwy przy fortepianie i przy mikrofonie w dialogach z Jackiem Cyganem oraz w sypanych jak z rękawa dowcipach żydowskich, został owacyjnie przywitany i pożegnany przez nadkomplet publiczności. Obiecał, że przyjedzie ponownie.
To dzięki wspomnianej parze i grupie krakowskich artystów z Katarzyną Jamróz na czele, na dwie godziny powrócił w jakimś sensie już miniony świat krakowskiego Kazimierza, ale i zaledwie naszkicowany klimat klezmerstwa, klimat świata "kley" (instrument) i "zemer" (śpiew), świata wędrówek oraz emocji, radości i smutków.
W kaskadzie blisko dwudziestu piosenek radowały i te tradycyjne, znane tak bardzo, że śpiewane wespół z artystami przez niemal całą publiczność (ot, choćby "Dona Dona"). Radowały także te, skomponowane współcześnie przez wspomniany duet "old boy - old goj". One także przypominały, że "szumi, szumi pamięci las", las "Drzew z Kazimierza".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?