Skończmy z prowizorką

Te fakty dają nadzieję, że w magistracie wreszcie zrozumiano wagę profesjonalnej promocji Poznania. Koniec z wieloletnią prowizorką. Lepiej późno niż wcale, bo na dotychczasowe osiągnięcia stolicy Wielkopolski na polu reklamowej bitwy, lepiej spuścić zasłonę milczenia.

Pierwszym poligonem doświadczalnym dla miejskich speców od promocji będzie zachęcanie do powrotu - właśnie do Poznania - tysięcy emigrantów z Wielkiej Brytanii. Wystartujemy w doborowej stawce, wśród wszystkich liczących się polskich miast. Będzie to sprawdzian bardzo ważny, bo młodych ludzi w pocie czoła zarabiających pieniądze na Wyspach nie da się zachęcić do osiedlenia w stolicy Wielkopolski nijakim hasłem "Tu warto żyć". Trzeba argumentów, finezji, dobrych pomysłów i umiejętności dotarcia do młodych ludzi.

Kilka lat temu w Berlinie miałem możliwość z bliska przyjrzenia się wysiłkom poznańskich urzędników w promowaniu naszego miasta. Niestety, sztampa w postaci kilku straganów z golonką i innymi lokalnymi specjałami, do których wdzięcznie przygrywały poznańskie kapele, okazała się kompletnym nieporozumieniem. Niemcy wychodzący na spacer lub po zakupy chętnie próbowali naszych specjałów, ale kilka ulic dalej nikt nie wiedział, że taka impreza się odbywa. Taka promocja nie ma żadnych szans przebicia się do powszechnej świadomości w tak wielkim mieście jak Berlin.

Dlatego jestem niezmiernie ciekawy, w jaki sposób zamierzamy dotrzeć do Polaków w Londynie. To będzie równie trudne zadanie, a w dodatku jak na dłoni będzie widać, kto lepiej potrafi dbać o wizerunek miasta - Poznań, Kraków, Wrocław czy Gdańsk. I nie będzie już żadnych wymówek.