Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójca Justyny z Wolsztyna skazany prawomocnie na 25 lat więzienia [RELACJA]

Barbara Sadłowska
Poznański Sąd Apelacyjny w czwartek utrzymał w mocy wyrok 25 lat więzienia dla Mikołaja K. oskarżonego o zamordowanie Justyny Mrozek z Wolsztyna
Poznański Sąd Apelacyjny w czwartek utrzymał w mocy wyrok 25 lat więzienia dla Mikołaja K. oskarżonego o zamordowanie Justyny Mrozek z Wolsztyna Fot. Waldemar Wylegalski
Poznański Sąd Apelacyjny w czwartek utrzymał w mocy wyrok 25 lat więzienia dla Mikołaja K. oskarżonego o zamordowanie Justyny Mrozek z Wolsztyna. Osiemnastolatka wyszła z domu wieczorem 28 kwietnia 2008 roku. Jej ciało znaleźli dwa miesiące później gimnazjaliści świętujący zakończenie roku szkolnego w lasku pod Wolsztynem.

Mikołaj K. został zatrzymany w lipcu 2009 roku. Przyznał wtedy, że był z Justyną w lasku i gdy z niego uciekali, dziewczyna potknęła się i upadła głową na kamienie. Wtedy w szoku, sam uderzył ją kamieniem w głowę, bo myślał, że nie żyje... Potem wszystkiego się wyparł.

Proces Mikołaja K. przed poznańskim Sądem Okręgowym trwał prawie trzy lata. Chłopak - w dniu zniknięcia Justyny nie miał jeszcze 18 lat - przeważnie milczał. W odróżnieniu od swoich trzech obrońców, którzy na wszelkie sposoby próbowali wykazać, że maturzysta jest niewinny.

Proces miał charakter poszlakowy, ale sąd pierwszej instancji uznał Mikołaja K. winnym śmierci Justyny. 17 sierpnia ubiegłego roku wymierzył mu karę 25 lat więzienia. Gdyby oskarżony nie był sprawcą młodocianym, zdaniem sądu, powinien zostać skazany za tę zbrodnię na dożywocie. Obrońcy zaskarżyli ten wyrok. W swoich obszernych apelacjach kwestionowali niemal wszystko: spójność łańcucha poszlak wskazujących na Mikołaja, oddalane wnioski dowodowe obrony, legalność podsłuchu rozmowy Mikołaja K. z kolegami, podczas której przyznał się do winy, moment śmierci pokrzywdzonej, na jakiej podstawie sąd stwierdził, że Mikołaj popchnął Justynę na drzewo...

- Skala wątpliwości w tej sprawie jest przeogromna - dowodził adwokat Eugeniusz Michałek, który wnosił o uniewinnienie Mikołaja K.. Ewentualnie - kolejny proces. - Gdyby przyjąć, że ten łańcuch poszlak nie jest w nierozerwalny sposób zamknięty, nie pozwalało by to przypisać oskarżonemu popełnienia zbrodni zabójstwa.

- Czy znajdziemy odpowiedź na pytanie, jaki był mechanizm śmierci pokrzywdzonej, skoro biegły stwierdził, że obrażenia czaszki mogły powstać po jej śmierci? - pytał adwokat Wojciech Wiza.

- Dowód z nagrania jest "owocem z zatrutego drzewa" - mówił adwokat Mariusz Paplaczyk, przekonując, że nielegalny posłuch, sprzeczny z ustawą o policji, nie może być dowodem przeciwko Mikołajowi K.

- Świadkowie sami, dobrowolnie, postanowili nagrać rozmowy z oskarżonym - oponował prokurator Zbigniew Frankowski, dodając, że policjanci jedynie użyczyli nastolatkom lepszego sprzętu niż ten, którym nagrali pierwszą rozmowę z Mikołajem. - Pokrzywdzona miała zgruchotaną czaszkę. Jeżeli przyjmiemy, że oskarżony, w szoku, uderzył kamieniem nieprzytomną dziewczynę, to kto inny miałby tam pójść i zmasakrować jej głowę?
Oddalenia apelacji żądał także adwokat Adam Baszkowski, pełnomocnik rodziców Justyny.

- Po czterech latach w więzieniu wciąż nie potrafię zrozumieć, jak łatwo skazać człowieka bez dowodów - powiedział w ostatnim słowie Mikołaj K. - To są tylko słowa. A czym są słowa wobec ścisłych dowodów naukowych? - pytał i oświadczył: - Nie miałem żadnego motywu, żeby zabić Justynę i nie zrobiłem tego. Proszę o uniewinnienie.

Po godzinnej naradzie, o godzinie 15.30 sąd ogłosił prawomocny wyrok.
- Sąd pierwszej instancji ustalił ciąg poszlak, który doprowadził do jedynego logicznego wniosku, że zbrodnię popełnił oskarżony - powiedział sędzia sprawozdawca, Marek Kordowiecki.

Sąd przyznał rację obrońcom tylko w kwestii dwóch uchybień: nielegalności podsłuchu i rozpoznania wniosków adwokatów przez jednego tylko sędziego. Jednocześnie sędzia Kordowiecki przyznał, że nie miało to wpływu ani na przebieg procesu ani treść orzeczenia. Podsłuch był nielegalny, ale świadkowie - koledzy oskarżonego - zeznali, co Mikołaj K. im powiedział. On sam trzykrotnie przyznał, że pojechał z Justyną do lasku.

- Fakt popchnięcia pokrzywdzonej na drzewo wynika z badań biologicznych - krwi pokrzywdzonej na takiej wysokości, że musiała w nie uderzyć - mówił sędzia Kordowiecki. Podkreślał, że przeciwko oskarżonemu świadczą także bilingi telefoniczne i zacieranie śladów po popełnieniu zabójstwa. Z telefonu Justyny wysłał do siebie sms-a, który miał świadczyć o tym, że odwołała spotkanie, jej telefony wrzucił do jeziora, a dwa tygodnie po zbrodni pojechał z kolegą do lasku - w pożyczonych butach - by zniszczyć ewentualne dowody.

Sąd stwierdził także, że mimo młodego wieku, Mikołaj był już osobą zdemoralizowaną. Miał na koncie dwa wyroki za rozboje i jeden za narkotyki. Po ich zażyciu był agresywny, a 28 kwietnia 2008 roku pił alkohol i łykał "tabsy"...
Gdy sędzia Kordowiecki zakończył ustne uzasadnienie orzeczenia, do oskarżonego zwrócił się przewodniczący skladu orzekającego, sędzia Przemysław Grajzer.
- To, że nie ma "dowodów naukowych" i oskarżonego nikt za rękę nie chwycił, nie znaczy, że jest niewinny - powiedział sędzia Grajzer.

Wyrok jest prawomocny. Ale trzech obrońców Mikołaja K. będzie walczyć do końca - skargami kasacyjnymi do Sądu Najwyższego.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski