Gdy Izabela Matusz, ambasador RP w Peru, dowiedziała się o tym, że na VI Światowy Festiwal Folkloru w Nasce przylatuje Zespół Tańca Ludowego Politechniki Poznańskiej "Poligrodzianie", jej pracownicy zaraz przygotowali dodatkowy występ w Limie. Nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych środków na promocję kultury polskiej ma mało, warto więc było skorzystać z okazji.
W amfiteatrze w ekskluzywnej dzielnicy Miraflores nie zabrakło wzruszających chwil. Panie działające w Domu Polskim (skupia ok. 120 rodzin, w większości polonijno-peruwiańskich) przygotowały czerwono--białe kokardki dla publiczności. No i niejedną łzę uroniły podczas występów. Oczywiście były też wspólne śpiewy i tańce.
Wśród gości byli wszyscy mieszkający w Limie Polacy (a także znany podróżnik Jacek Pałkiewicz, który odbierał w kongresie republiki medal za źródło Amazonki) oraz wielu Peruwiańczyków. Oni też chętnie przypinali kokardki, bo biało-czerwone są również barwy Peru.
Wieczorem Dom Polski zaprosił Poligrodzian na wspólną kolację. Miejscowa Polonia pytała o to, co w kraju, a zespół, jak żyje się w Peru.
Na festiwalu w Nasce Poligrodzianie byli pierwszym zespołem, który dotarł tu z Polski. Wszędzie więc wzbudzali duże zainteresowanie. I jak nasi artyści z zachwytem podziwiali m.in. peruwiańskie tańce z nożyczkami i wężami czy argentyńskie tanga, tak pozostałe zespoły urzekał kujawiak, oberek, a największy aplauz wzbudzały tańce góralskie.
Na 11 uczestniczących w festiwalu zespołów, tylko trzy były spoza Ameryki Południowej - oprócz Poligrodzian grupy z Rosji i Singapuru. Po każdej z festiwalowych prezentacji na poznaniaków czekali peruwiańscy sympatycy, prosząc o wspólne zdjęcia i autografy. A szefową Marzennę Biegałę-Howorską namawiali dyrektorzy innych festiwali, że może zespół kiedyś pokazałby się i u nich.
Ameryka Południowa żyje innym rytmem, półgodzinne opóźnienia to tu właściwie nic takiego. Dla miejscowych, bo Poligrodzianom nieraz ciężko było czekać w naszych ciepłych wełnianych strojach w upale. Trudno się było jednak złościć, bo wszelkie niedociągnięcia organizatorzy nadrabiali niespotykaną serdecznością. Miłymi słowami i buziakami.
Z taką serdecznością zespół spotykał się tu na każdym kroku. Podczas parady ulicami Nasci ktoś z przechodniów wykrzykiwał "Lech Walesa", a inny... "Lato, Lato". No i Jan Paweł II, którego kochała cała Ameryka Południowa, co widać niemal we wszystkich kościołach, gdzie są ołtarzyki i obrazy z papieżem Polakiem.
Festiwal nie miał konkursowego charakteru. Jedynymi jurorami byli sami uczestnicy przeglądu - artyści wybierali swojego króla i królową. I tu czekała nas miła niespodzianka, królem został tancerz Poligrodzian, absolwent Politechniki Poznańskiej Michał Howorski, a królową młodziutka Rosjanka Nadieżda Gajduczenko.
Bardzo wyczerpujące były festiwalowe dni - parady, codzienne koncerty w otwartym na rozpoczęcie przeglądu koloseum - hali sportowej na pięć tysięcy osób.
Znalazł się jednak i czas na zwiedzanie, w tym największej turystycznej atrakcji Nasci - tajemniczych rysunków naskalnych i wypad na plażę nad Ocean Spokojny.
A wieczorami, a właściwie nocami, bo koncerty kończyły się późno, kwitło festiwalowe życie towarzyskie. Czas spędzany na wspólnych zabawach i na podpatrywaniu różnorodnego folkloru.
Dobrze Poligrodzianie reprezentowali Polskę, bo sympatię zyskiwali wszędzie.
Nawet panie z kuchni hotelu, w którym mieszkali w Nasce, wieczorem ostatniego dnia pobytu odwiedziły zespół z drobnymi upominkami.
Miło było słuchać, jak mówiły o nas, że Polacy to tacy piękni ludzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?