Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

41 aut zderzyło się w sobotę w karambolu

Agnieszka Smogulecka
Na ul. Głogowskiej doszło do największego w tym roku karambolu w Wielkopolsce
Na ul. Głogowskiej doszło do największego w tym roku karambolu w Wielkopolsce A. Szozda
41 rozbitych aut i cztery osoby lekko ranne - to bilans sobotniego karambolu, do którego doszło na wjeździe do Poznania od strony Wrocławia. Policjanci ruchu drogowego apelują o ostrożność, bo - jak mówią - pogoda nie ułatwia kierowania pojazdami.

Sobotni poranek był wyjątkowo trudny dla użytkowników aut. Drogi były czarne, ale pokryte warstwą lodu (tak samo jak szyby w samochodach). Nic dziwnego, że wiele pojazdów "tańczyło" na ulicach.
- Na jezdni była "szklanka". Nie jechałem więc szybko. Mimo to uderzyłem w auto przede mną. Wysiadłem. Teraz mogę powiedzieć: na szczęście - relacjonuje jeden z kierowców, który miał stłuczkę na ulicy Głogowskiej, będącej fragmentem drogi krajowej numer 5. - Zaraz w mój samochód uderzył inny pojazd.

W karambolu na ul. Głogowskiej (między węzłem autostradowym w Komornikach a Poznaniem), który rozpoczął się około godziny 7, uczestniczyło 41 samochodów. Cztery osoby zostały lekko ranne. Po opatrzeniu ran, zwolniono ich ze szpitala do domów.
- Poprosiliśmy Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne o podstawienie autobusu - mówi Jerzy Ranecki, zastępca komendanta miejskiego straży pożarnej w Poznaniu. - Kierowcy i pasażerowie mogli się w nim ogrzać, zadzwonić i uspokoić bliskich.

W tym czasie policja i strażacy liczyli straty. Sami omal nie połamali nóg, bo na jezdni ciągle było ślisko.
- Po godzinie 7 informowałem zarządcę drogi o karambolu. Mówiłem, że na około 3-kilometrowym odcinku jezdni jest ślisko. Piaskarka przyjechała dopiero o godzinie 8.45 - mówi Józef Klimczewski, naczelnik poznańskiej drogówki. - Warunki do jazdy były naprawdę trudne.

- Ten wiadukt jest specyficzny - podkreśla Hanna Włodarczyk, pełniąca w niedzielę dyżur w Centrum Zimowego Utrzymania przy Zarządzie Dróg Miejskich. - W całym mieście może być sucho, a tam zawsze pojawia się problem. Nasi dyżurni patrolowi byli na tej trasie. Nie natrafili na śliskość. Szklanka na jezdni prawdopodobnie pojawiła się w godzinach rannych.
- Nie można jednak zwalać winy za karambol na pogodę. Zawinili kierowcy - mówią policjanci ruchu drogowego.

- Błędem było niedostosowanie prędkości do panujących na drodze warunków oraz utrzymywanie zbyt małej odległości od poprzedzającego pojazdu - twierdzi Józef Klimczewski. - Kierowcy, widząc przed sobą stłuczkę, panikowali. Ostro hamowali, a to jest zgubne przy takiej pogodzie. Uderzali w inne auta albo w barierki ochronne lub latarnie. Taka pogoda w Polsce nie powinna jednak zaskakiwać, więc trudno na nią zrzucać winę.

- Najpierw ludzie, później sprzęt. Gdy sprawdziliśmy, ile osób jest rannych i zapewniliśmy im pomoc, zajęliśmy się ściąganiem na pobocze uszkodzonych aut i sprzątaniem jezdni - mówi Jerzy Ranecki. Większość aut było nieznacznie uszkodzonych, kilka jednak było mocno zniszczonych. Pięć może nadawać się tylko do kasacji - przyznaje. Około godz.10.30 przywrócono normalny ruch. O tej samej porze policjanci drogówki zanotowali dwa inne wypadki, także bez ofiar śmiertelnych. Doszło do nich na drogach wojewódzkich 306 (między Stęszewem a Bukiem) i 307 między Poznaniem a Niepruszewem.

To największy karambol w Poznaniu i okolicach od 2003 roku. Wtedy w lutym, w gęstej mgle, w podpoznańskim Swarzędzu zderzyło się ponad 130 aut. Rok później niemal w tym samym miejscu zderzyło się 25 samochodów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski