Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany Marcin zapominał, że ma czcić ojca swego i matkę swoją

Barbara Sadłowska
- Mój brat był dobrym człowiekiem, ale alkohol zniszczył go. Miał tyle szans, by zmienić życie, ale wszystkie zmarnował - powiedziała o Marcinie H. siostra. Marcin nie żyje. Zmarł w nocy z 9 na 10 lipca 2012 r. Według prokuratury, zabił go 66-letni ojciec.

Widzę to tak: małe, dwupokojowe mieszkanie w byłym mieście wojewódzkim. Przy stole siedzi para steranych życiem emerytów po sześćdziesiątce. Schorowani oboje. Po zawałach. Ona ma problemy ze wzrokiem, on słabo słyszy.
Mieli wraz z rodziną obchodzić 41. rocznicę ślubu. Ale siedzą sami. Córka skróciła wizytę i wyjechała dzień wcześniej, po awanturze, jaką pijany brat zrobił matce. Gdy ją żegnali, płakali oboje.

Syna też nie ma w domu. Jak zwykle, wykąpał się, wypachnił i wyszedł. Bo syn nie był takim pijakiem, co to chodzi brudny i żebrze. Ale wiedzą, że w nocy wróci pijany, że będzie się awanturował.

Na stole jedzenie i pół litra. On choruje od dawna na cukrzycę, pije rzadko. Ale tego dnia piją oboje.

ZOBACZ TEŻ:
MORDERSTWO W LEŚNICZÓWCE - DYM NAD LASEM OZNACZAŁ ŚMIERĆ

- Myśmy to przeżyli strasznie, że córka znowu musiała uciekać - mówi potem jej matka. Prędko jej nie zobaczą. Ani zięcia, ani wnuczki. Może w przyszłym roku, gdy przyjadą do Polski.

Mija wieczór. Wódkę piją w szklankach, żeby syn nie zorientował się, że alkohol był w domu. Oglądają telewizję, "Na Wspólnej" albo "M jak miłość".

Myśmy to przeżyli strasznie, że córka znowu musiała uciekać

M jak morderstwo
- Chyba przyznaję się do winy, bo ja sam byłem w domu z małżonką. Czy to rzeczywiście popełniłem, nie wiem, bo pamięć uciekła mi z głowy - mówi Edward H., stojąc w ławie oskarżonych poznańskiego Sądu Okręgowego. - Jak przyszliśmy do domu, usiedliśmy przy stole i wypiliśmy trochę. Nie wiem, czy całą butelkę, bo od tego momentu już nic nie pamiętam. Dopiero rano, gdy dotknąłem syna. Jak się obudziłem, leżał koło naszego łóżka. Dotknąłem go - był zimny. Powiedziałem żonie, że chyba Marcinek jest nieżywy i żeby zadzwoniła po policję i pogotowie.

- Ja tak patrzę: leży, jedno oko ma otwarte, drugie - nie. Z początku myślałam, że syn udaje. Wstawaj! - mówię mu. Dosyć wstydu nam narobiłeś, że drugie dziecko przez ciebie uciekało! Zadzwoniłam na policję, bo jak nie żyje to mu pogotowie niepotrzebne. Mąż się ubierał, ja podałam mu insulinę. Potem męża zabrali.

Ewa H. do dziś nie wie, co się zdarzyło tamtej nocy. Czy dlatego, że spała mocno jak nigdy i to bez tabletek nasennych? Czy też słysząc w nocy hałas zakryła głowę kołdrą, żeby nie wiedzieć, nie słyszeć, a może nie sprowokować do ataku pijanego syna?
- Ja nie wierzę, że mój mąż to zrobił. Może syn sam siebie poranił, bo to się ciął, to się wieszał, to kroił, to tabletek się najadł... Podejrzewam, że on nam na złość tak zrobił - mówi dzisiaj Ewa H.

PRZECZYTAJ:
Z DOMÓW UCIEKAJĄ PRZEDE WSZYSTKIM DZIECI Z PROBLEMAMI

Twierdzi, że nie pamięta teraz takiej rozmowy - gdy mąż potem tylko płakał i mówił do niej: - Ty będziesz miała spokój, a ja się powieszę w więzieniu. I żeby nie pochowała Marcina w miejscu, które wykupili dla siebie.

- Ja wszystkim mówiłam, że Edzinek tego nie zrobił - powiedziała Ewa H. - Gazety roztrąbiły wszystko... Czym miałam się chwalić?

Dwie twarze alkoholika.
Według siostry:

- Jak był młodszy, miał ze mną bardzo dobre relacje. Ale popsuły się, gdy zaczął nadużywać alkoholu, kłamał i manipulował. Od 18 lat mieszkam za granicą. Na początku przyjeżdżałam do Polski 3-4 razy w roku. Potem mój własny brat okradł mnie w domu rodziców! Przyjeżdżałam już rzadziej, z uwagi na żal do brata, szczególnie po tej kradzieży. Ale zawsze w sobotę dzwoniłam do mamy.

Był dobrym człowiekiem, miał tyle szans, żeby polepszyć swoje życie, ale wszystkie zmarnował

- Kiedy brat był trzeźwy, był również szarmancki, czysty, pachnący. Pod wpływem alkoholu był nieobliczalny, bardzo wulgarny i agresywny. Raz, gdy byliśmy w Polsce, rzucił się do bicia ojca - wtedy my z mężem próbowaliśmy go powstrzymać. Nie miał żadnego szacunku ani dla mamy, ani dla taty. Mamę wulgarnie wyzywał, a tatę traktował jak psa.

O znęcaniu dowiedziałam się po bardzo długim czasie. Przypuszczam, że mama wiele rzeczy zatajała przede mną. Wstydziła się. Brat winił ich za swój los. Cały świat winił, tylko nie siebie. Był dobrym człowiekiem, miał tyle szans, żeby polepszyć swoje życie, ale wszystkie zmarnował. Rozpoczynał szkoły i nie kończył. Tata starał się mu wejść na ambicję, ale on wiedział, że matka zawsze mu pomoże. Kiedyś przyjeżdżał do nas, mąż załatwiał mu pracę. Jak był bez pieniędzy, to był grzeczny. Po wypłacie stawał się arogancki. Myślę, że brat był chorym człowiekiem i szkoda mi, że zmarnował swoje życie.
Według matki:
- Na pewno mąż był zły, że ja byłam za synem. Jak był w więzieniu, jeździłam co miesiąc. Czuję, że to moja wina, że broniłam syna przed mężem. On nadużywał alkoholu od 21. roku życia. Zaczął nas bić i kopać, jak wyszedł z więzienia. Kiedy mieliśmy sińce, nie wychodziliśmy z domu. Wstydziliśmy się, że syn nas bije. Ja dostawałam zawsze, mąż - kiedy stawał w mojej obronie. Syn mówił nam, żebyśmy zdechli... Mąż powiedział kiedyś, że mamy kochaną córkę i nie spodziewał się, że syn będzie dla nas taki na stare lata.

POZNAŃSCY TESTERZY WIERNOŚCI:
ZNAJDUJĄ DOWODY ZDRADY

- On był wspaniały, jak był trzeźwy i nie miał pieniędzy. Ale nigdy nie pracował dłużej niż trzy miesiące, bo tydzień po wypłacie pił. Potem, gdy mu się pieniądze skończyły, potrafił być grzeczniutki nawet miesiąc. Mówił "mamuśka", obiad ugotował, ale jak miał wypite i było mu brak, krzyczał i mnie szarpał... wtedy innych słów u niego nie było niż takie... Kiedy córka to usłyszała, postanowiła wyjechać. Wnuczka jest coraz starsza i nie chcieliśmy, by to widziała. Kiedy była mała, mówiliśmy, że wujek jest chory...

Według ojca:
- Jak był trzeźwy, był dobry. Ale gdy sobie wypił, był nie do życia. Nawet żeśmy go posadzili do więzienia, że nas maltretował. Wyzywał, straszył, bił... On miał taką siłę, że nas pokładał, jak chciał. Małżonka uciekała z domu albo oboje wychodziliśmy. Przychodził, kiedy chciał, budził nas i chciał dobrze zjeść. Jak nie było, garnkami rzucał. Krzyczał na małżonkę tak, żeby wszyscy słyszeli, że jest bida, szmata, suka, k... Zwykle budził ją, żeby mu jedzenie zrobiła. Sam grubo smarował, grubo kroił kiełbasę i potrafił po pijaku bochenek chleba zjeść. Ja mu tylko mówiłem, żeby wziął się do roboty. Byłem zły na syna, bo córka miała zostać do środy, ale wyjechała wcześniej, bo on nie mógł wytrzymać bez picia te parę dni pobytu siostry. Ja go nie biłem. Może jak był dzieckiem, dałem mu klapsa.

Gdy mu się pieniądze skończyły (...), mówił "mamuśka", obiad ugotował, ale jak miał wypite i było mu brak, krzyczał i mnie szarpał... innych słów u niego nie było niż takie...

Co zdarzyło się w nocy?
Według prokuratury, Edward H. ugodził syna nożem cztery razy. Śmiertelna okazała się rana brzucha. Intensywny krwotok z tętnicy brzusznej zabił Marcina w ciągu kilku minut.

Ojciec został aresztowany, odpowiada przed poznańskim sądem za zabójstwo. - Modlę się w nocy do Marcina, żeby przyszedł i powiedział, czy to mąż go zabił, czy sam to sobie zrobił nam na złość - zastanawia się matka.

- Mogę przypuszczać, że tato zabił brata, ale mama nie może tego zrozumieć i łudzi się, że brat sam odebrał sobie życie - uważa siostra.

Co powie sąd, jaki wyda wyrok - o tym zbyt wcześnie mówić po pierwszym dniu procesu.
Drzwi bez szyb
Starsi Czytelnicy pamiętają zapewne "Balladę o Januszku", telewizyjny serial o sprzątaczce harującej ponad siły, by niczego nie brakowało ukochanemu synkowi. Tak wychowywany Januszek żyje w przekonaniu, że wszystko mu się należy. Nie raczy pracować i wyciąga ostatnie grosze od matki na piwo. Jak? Ano tak, że wpycha ją, na przykład, pod łóżko i skacze po nim, raniąc sprężynami matkę.

Jakże to tak, własne dziecko na więzienie skazywać?

Przesłanie tego serialu jest nadal aktualne. W wielu polskich domach "Januszkowie" wykorzystują i maltretują starych rodziców i dziadków. Słabsi, schorowani, bezradni nie potrafią się bronić. To przecież wstyd donieść na syna czy wnuka. Bo jakże to tak, własne dziecko na więzienie skazywać? Wstydzą się. Zastanawiają się, gdzie popełnili błąd. Czy byli zbyt surowi, czy może za dużo pozwalali?

W życiu państwa H. symbolem życia z synem alkoholikiem były drzwi. W ich mieszkaniu żadne nie miały szyby. Ostatnia została stłuczona w nocy z 9 na 10 lipca 2012 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski