Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dominik Połoński: Ustawiłem się w kolejce do życia

Marek Zaradniak
Dominik Połoński wystąpił niedawno w Auli UAM z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej
Dominik Połoński wystąpił niedawno w Auli UAM z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej Paweł Miecznik
Ceniony polski wiolonczelista Dominik Połoński opowiada o tym jak wygrał walkę z rakiem mózgu oraz o swoim koncertowaniu gdy może grać tylko prawą ręką.

W 2004 roku odebrał Pan Paszport Polityki za rok 2003. Wkrótce potem dowiedział się Pan, że zaatakował Pana nowotwór. Taka wiadomość zbija z nóg.
Dominik Połoński: Nie zawsze. Jako jednemu z niewielu udało mi się pokonać raka mózgu zapewne dlatego, że od początku się tym nie przejmowałem. Nie obchodziła mnie kwestia mojej choroby - ustawiłem się w kolejce do życia, nie do śmierci. Nie dopuszczałem w swej świadomości myśli, że jestem chory, mam raka i że bliska jest data śmierci. Najważniejsza była dla mnie sztuka i wiolonczela. Od pierwszej chwili myślałem kiedy wrócę do wiolonczeli i będę mógł grać, bo wiolonczela to moje ja. Bez tego nie żyję w pełni. Bez niej nie jestem sobą, nie jestem kompletny. Myślałem o tym, kiedy będę mógł znów grać koncerty, tworzyć muzykę.

Wrócił Pan na estradę 18 stycznia 2009. Jak wyglądała rehabilitacja? Podejmował Pan wcześniej jakieś próby powrotu?
Dominik Połoński: Nie. Przez dwa lata jeździłem na wózku inwalidzkim. Nie było w ogóle mowy o graniu, bo nie było mowy o chodzeniu. Lekarze zresztą mówili, że chodził nie będę już nigdy. Więc tym bardziej nie mogłem grać na wiolonczeli.

Ale chyba musiał być taki moment, w którym poczuł się Pan lepiej i można było rozpocząć próby i grać?
Dominik Połoński: Właśnie nie. Dopiero sam fakt wyznaczenia terminu koncertu zmusił mnie do tego, aby wziąć wiolonczelę do ręki i zacząć grać. Zmusił mnie do tego mój przyjaciel Łukasz Borowicz, który zdecydował się pomóc mi wrócić do muzyki i podjął się zorganizowania i poprowadzenia mojego "pierwszego" koncertu. Szukałem nowego aparatu gry. Przełożyłem wiolonczelę na prawą stronę. Gram zupełnie inaczej niż wcześniej. Mam ciągle tylko jedną nogę sprawną, więc wiolonczela leży na mojej lewej nodze i jest przytrzymywana prawą. Ja dostosowuję się do wiolonczeli.

Ale pojawiły się utwory specjalnie dla Pana pisane?
Dominik Połoński: Tak. Jest ich już kilkanaście. Pierwszy był Koncert na prawą rękę Olgi Hans. Bardzo go lubię i gram często. Jest też Koncert Sławomira Zamuszki, Sonata Krzysztofa Meyera, Piano Cello na fortepian i wiolonczelę Olgi Hans, Płatki żółtej róży na wiolonczelę i taśmę czterokanałową. Ptaki na wiolonczelę, śpiew i fortepian Artura Zagajewskiego oraz "Trzy zbliżenia" na wiolonczelę i mezzosopran.

Teraz doszedł "Four Darks in Red" Dariusza Przybylskiego. Inspiracją do jego stworzenia był obraz Marka Rothko...
Dominik Połoński: Tak. To bardzo dobra rzecz. Fantastyczny koncert pełen intensywnych i przejmujących namiętności i kolorów.

Czy tradycyjną literaturę wiolonczelową też Pan gra?
Dominik Połoński: Ze względu na to, że mam tylko jedną rękę sprawną, gram tylko utwory specjalnie dla mnie pisane.

Czy to znaczy, że Pana aktywność koncertowa zmalała?
Dominik Połoński: Nie. W Łodzi zagrałem z perkusistką Evelyn Glennie. To wielka gwiazda, wielokrotna zdobywczyni nagród Grammy. Prawykonywaliśmy Symfonię koncertującą. Teraz kolejne koncerty w kwietniu i w maju. A więc regularnie koncertuję.

Czy te nowe utwory są już lub niebawem znajdą się na płytach?
Dominik Połoński: Niedawno odrzuciłem dwie propozycje nagrań, bo nie miałem możliwości się przygotować odpowiednio, ale i tak prawdopodobnie w czerwcu będę nagrywał jedną płytę. Utworami, które wykonuję zainteresował się Marek Moś. Prawdopodobnie nagramy kilkupłytowy album z jego orkiestrą AUKSO. Cieszę się, że gram i mogę się realizować. Przede wszystkim w porównaniu z 18 stycznia 2009 dużo lepiej gram na wiolonczeli i dużo pewniej się czuję. Więcej potrafię. Nauczyłem się grać od nowa, bo wtedy to były takie pierwsze przymiarki, pierwsze próby. Nie była to gra jakiej bym sobie życzył, ale taka, na jaką sobie mogłem pozwolić

A jak teraz postępuje rehabilitacja?
Dominik Połoński: Tak jak powinna. Ja przede wszystkim żyję. Nie mam czasu. Nie chcę się angażować w jakieś szpitalne przygody. Żyję i staram się na co dzień zwiększać swe możliwości. Codziennie uczę się żyć. Uczę się nowych umiejętności i to jest moja rehabilitacja. Zresztą, moim zdaniem, jako próba cofnięcia czasu powrotu do przeszłości i do czegoś co było, a zostało utracone jest szkodliwa.

Dlaczego?
Dominik Połoński: W moim przypadku i w przypadku większości osób, które utraciły częściowo sprawność fizyczną, to zupełny absurd. Próby cofania się w czasie, ból za utraconym. Mamy jakieś spectrum możliwości, które trzeba rozwijać i możliwie jak najlepiej przejść przez swoje życie. Moim zdaniem nie powinno się iść drogą niekończącego się wyczekiwania na cud rehabilitacji, lecz wykorzystywania życia w możliwie najpełniejszy sposób. To nowa konstrukcja i to się sprawdza. Bo przecież uczę się codziennie nowych rzeczy. Coraz łatwiej mi się żyje. Gdy porównuję moje życie sprzed kilku lat z teraźniejszym, widzę o ile więcej potrafię zrobić. Jestem osobą samowystarczalną. Mało jest takich sytuacji, w których muszę prosić kogoś o pomoc. Zwiększyły się moje umiejętności wiolonczelowe w porównaniu z pierwszymi koncertami, kiedy uczyłem się trzymać wiolonczelę i grać na nowo. Teraz to wszystko przychodzi łatwiej i pełniej. Mam większe spektrum środków wyrazowych i większą kontrolę nad tym co się dzieje. I więcej przekonania do tego, co robię.

A więc zostaje Panu muzyka współczesna. Nie każdy ją akceptuje...
Dominik Połoński: Miałem wcześniej dużo kontaktów z muzyką współczesną, ale nie aż tak współczesną. Teraz obracam się tylko w tym kręgu i jestem wielkim głosicielem idei, że sztuka współczesna jest wielką i jedyną, obowiązującą sztuką i zawsze tak było, ale my mamy pociąg do tego, żeby ciągle wracać do starych mistrzów, a przecież Mozart pozostawił po sobie ogromny dorobek, bo ludzie ciągle domagali się czegoś nowego. Kiedyś ludzie byli bardziej otwarci na to, żeby poznawać nowe. My jesteśmy społeczeństwem upośledzonym duchowo. Ciągle szukamy rzeczy, które znamy, które już były. Ciągle żyjemy w tym samym schemacie, że jak jest harmonia, to jest sztuka, jak jest melodia, to jest sztuka, a gdy nie ma melodii, to nie ma sztuki. To nie prawda.

Beethoven też pisał takie rzeczy, za które był wygwizdywany, jak Wielka Fuga C-dur.
Dominik Połoński: On przeleciał nad muzyką współczesną i rozbił się gdzieś w końcu świata muzycznego, łamiąc konwenanse i oczekiwania. Mozart też był odsądzany od czci i wiary za pewne swoje pomysły harmoniczne. To my jesteśmy społeczeństwem, które dąży do tego, aby grać w kółko to samo, by było miło i przyjemnie. To oczywiście jest konsekwencją tego, że nie bardzo nam się podoba to co jest na zewnątrz, więc szukamy w sztuce czegoś, do czego będziemy mogli uciec.

Już Platon w "Państwie" napisał: "Obserwujcie muzykę. Ona pierwsza pokazuje zmiany społeczne".
Dominik Połoński: I miał rację. Sztuka oddaje nasz stan duchowy jako społeczeństwa, a muzyka wśród sztuk jest najbardziej abstrakcyjna i metafizyczna. Uważam, że muzyka współczesna pokazuje nam świat, który jest prawdziwy gdzieś wokół nas. Myślę, że to jest sztuka, która przetrwa tak jak przetrwały dzieła wielkich mistrzów sprzed wieków. Też nie wszystkie, ale te, które były prawdziwe. Historia przesieje kompozytorów tak jak to się działo na przestrzeni wieków. Dlatego musimy też w muzykę inwestować i cieszyć się trzeba, że dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig realizuje misję dla sztuki i regularnie zamawia dzieła muzyki nowej. Jestem panu Nentwigowi bardzo wdzięczny za ofiarowanie mi nowego wspaniałego dzieła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski