Cena leków w Polsce zależy od wielu czynników. Na refundowane ustalony jest limit, do jakiego dopłaca pacjent. Resztę funduje mu NFZ. Dla aptek i hurtowni ustalona jest maksymalna marża, którą mogą sobie naliczać, ale aptekarze za pomocą upustów i rabatów obniżają ceny leków. Efekt jest taki, że ten sam preparat w innych aptekach może różnie kosztować, a w skali kraju ceny różnią się nawet o 100 procent.
- Wiele zależy od tego, w jakiej hurtowni kupimy lek i w jakiej ilości. Jeśli partia jest duża, to hurtownia daje rabat i wtedy my możemy zaoferować klientowi niższą cenę - tłumaczy mgr Krzysztof Tabor, kierownik apteki w Rudzie Śląskiej. Ceny leków są uzależnione też od wielkości apteki, jej lokalizacji, liczby pracowników.
Ale nowela prawa farmaceutycznego usztywni marże na leki refundowane. Chodzi o to, że chorzy chodzą do lekarzy z prośbą o wypisanie recept na zapas, a potem wykupują leki, wybierając apteki dające upusty. W efekcie część medykamentów marnuje się, bo leki w domach przeterminowują się albo lekarz zmienia kurację i okazują się już nieprzydatne.
- Ustawodawca nie bierze jednak pod uwagę faktu, że apteki to przedsiębiorstwa, których koszt funkcjonowania jest inny w Warszawie, a inny w mniejszym ośrodku - twierdzi Marcin Kolasiński, radca prawny w kancelarii Baker & McKenzie. - Ministerstwo Zdrowia, które poprzez zmiany prawa chce ograniczyć koszty refundacji, powinno bardziej kontrolować lekarzy wypisujących zbyt dużo recept na leki refundowane.
Na temat planowanych zmian w prawie farmaceutycznym negatywnie wypowiedzieli się i Ministerstwo Skarbu i Urząd Ochrony Konsumenta i Konkurencji.
Gdy poprzednie PiS-owskie kierownictwo resortu zdrowia toczyło bój o przyjęcie nowych rozwiązań, ówczesny wiceminister Jarosław Pinkas tłumaczył, że wprowadzenie sztywnych marż nie musi oznaczać zmiany odpłatności dla pacjenta, ponieważ zgodnie z obowiązującym prawem, ceny leków refundowanych podlegają urzędowym regulacjom. Jego zdaniem wprowadzenie sztywnych marż miało jedynie zmobilizować producentów do obniżenia cen już na etapie negocjacji.
Teraz na rządowy projekt z niecierpliwością czeka szef Sejmowej Komisji Zdrowia Bolesław Piecha, były wiceminister zdrowia w rządzie PiS. - Nie przeszkadza mi, że teraz sprawą zajmuje się PO. Byle tylko powstały dobre rozwiązania - ocenia Piecha. - Sztywne marże i ceny mają swoje plusy i minusy. Plusem dla pacjenta będzie z pewnością likwidacja rozrzutu cenowego.
Zwolennikami zmian od początku byli aptekarze. - Teraz często jesteśmy zmuszani do rezygnacji z marż i nic nie zarabiamy na sprzedaży leków, bo w innych aptekach firmy farmaceutyczne dopłacają aptekarzom do leków, by pozornie sprzedawać je taniej. NFZ płaci tyle, ile płacił - ocenia dr Stanisław Piechula, prezes Śląskiej Rady Aptekarskiej. - Ministerstwo Zdrowia ma jak największe prawo, by regulować i narzucać system odpłatności za leki refundowane, bo o wolnej konkurencji nie powinniśmy mówić przy decydowaniu o wydawaniu publicznych pieniędzy przeznaczonych na ochronę zdrowia - dodaje Piechula.
Według Naczelnej Rady Aptekarskiej ceny leków powinny być jednakowe w całym kraju, a cena detaliczna identyczna we wszystkich aptekach. Cena zbytu uzgodniona przez producenta z państwem powinna być jedna dla wszystkich hurtowni i aptek.
Tak naprawdę problem dotyczy nie tylko leków refundowanych, ale także tych, do których zakupu państwo nie dopłaca, np. preparatów witaminowych. W Niemczech cena zwykłej aspiryny jest taka sama we wszystkich aptekach. U nas takie ujednolicenie to jednak pieśń przyszłości.
Jedno jest pewne: o nowelizację prawa farmaceutycznego zostanie stoczony w najbliższych tygodniach ostry spór. A jest o co się bić.
Z raportu Urzędu Ochrony Konsumenta i Konkurencji na temat rynku hurtowego obrotu lekami, wynika, że Polska jest szóstym co do wielkości rynkiem zbytu leków w Europie. Przeciętne wydatki na leki w Polsce są jednak trzykrotnie niższe od średniej europejskiej. Jedną z przyczyn tej sytuacji, według autorów raportu, są relatywnie wysokie ceny preparatów leczniczych w odniesieniu do osiąganych przez Polaków zarobków.
- Według międzynarodowej spółki analitycznej IMS Health leki na receptę są w Polsce średnio o 5 proc. droższe niż w innych krajach Unii Europejskiej. Na przykład w Czechach lub na Słowacji są o 20 proc. tańsze - czytamy w raporcie UOKiK. W Polsce działa ok. 11 tys. aptek, co oznacza, że na jedną aptekę przypada ok. 3,2 tys. mieszkańców. To dużo. Zagęszczenie aptek jest u nas znacznie większe niż w wielu krajach zachodnich, np. wAustrii jedna apteka przypada na 7 tys. mieszkańców, w Szwecja na 12 tys. Próg opłacalności dla apteki sytuuje się na poziomie 3,8 tys. - 4,5 tys.
obsługiwanych osób. Wolny rynek sprawił jednak, że w wielu dużych miastach liczba mieszkańców przypadających na jedną aptekę wynosi tylko ok. 2 tys.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?