W sumie to ten artykuł prześladuje go przez całe życie. Bogdan Ciszak, to jeden z założycieli Solidarności w Poznaniu i inicjatorów budowy Pomnika Poległych w Czerwcu 1956 roku.
Od dłuższego czasu procesuje się z jednym z członków rodziny. - Ponad rok temu, poszedłem do sądu, by przejrzeć akta własnej sprawy - wspomina Bogdan Ciszak. - Pani w kancelarii dała mi akta i powiedziała, że w środku jest kopia dokumentów, które mają zostać listownie do mnie wysłane - dodaje. Po przejrzeniu akt list schował do torby i poszedł z nim do domu. Podczas jednej z rozpraw wyszło na jaw, że listu nie dostał pocztą, ale zabrał ze sobą.
- Sędzia prowadzący sprawę, gdy o tym się dowiedział to stwierdził, że nic się nie stało - wyjaśnia Ciszak. - Jednak ostatecznie strona, z którą się procesują, napisała skargę do prezesa sądu - mówi były działacz Solidarności. Ten nakazał sprawdzić, czy rzeczywiście kopia, która miała być wysłana listem została zabrana przez adresata. Przejrzano monitoring i zawiadomiono prokuraturę. - Kilka minut po godzinie 6.00 rano zjawili się u mnie policjanci, jednak byłem wówczas w szpitalu - dodaje Bogdan Ciszak. - Dlatego też jeszcze raz zjawili się tuż przed 22.00. Musiałem ich poinformować, że nie ma mnie w domu jestem w szpitalu i sam się zgłoszę na przesłuchanie - wspomina. Na policji dowiedział się, że jest oskarżony o kradzież dokumentów sądowych.
- Z artykułu 276 kodeksu karnego grożą mi dwa lata więzienia - wyjaśnia i szybko dodaje, że przed 30 laty też był z niego oskarżany. - Wówczas był inny kodeks i groziła mi kara śmierci za próbę obalenia ustroju - mówi. Sprawa cięgnie się już ponad rok. Jak wyjaśnia Agnieszka Wejchert - Urban z Sądu Okręgowego w Poznaniu nawet jeśli pismo miało być wysłane do adresata, a tego jeszcze nie zrobiono to nie jest jeszcze jego pismo. - I toczy się cała procedura policyjno-prokuratorsko-sądowa - stwierdza Bogdan Ciszak. - A chodzi o list, którego wysłanie by kosztowało z 3,50 złotego i który bym dostał za tydzień lub dwa - podsumowuje.
Jednak okazuje się, że w naszym kraju łatwo znaleźć się w sądzie. Nawet, gdy nic się nie zrobiło. Tak było z jednym z poznańskich biznesmenów, który miał postępowanie komornicze, gdyż za bardzo zadłużył się płacąc kartą i nie chciał spłacić długu. - Tylko, że tej karty nigdy nie odebrałem z banku. Stwierdzono, że choć nie ma mojego podpisu, że ją zabrałem, to nie znaczy, że jej nie mam. Gdy byłem w Warszawie to ktoś kupował za nią kosmetyki w Poznaniu, a gdy wróciłem do domu to zapłacono nią za pobyt w górach - wspomina.
Natomiast mąż Barbary Nadolczak zginął przygnieciony przez upadające drzewo. Już 4 rok trwa sprawa w sądzie kto powinien kobiecie wypłacić odszkodowanie, gdyż żadna z odpowiedzialnych instytucji nie chce przyznać się do zaniedbania i zostawienia uschniętego drzewa przy drodze.
Jednak nawet wykonując sumiennie swoje obowiązki można trafić do sądu. Jeden z mieszkańców Leszna podał opiekę społeczną do sądu. Twierdził, że jest schorowany i biedny, a dla polepszenia stanu zdrowia musi chodzić na basen. Opiekunowie kupili mu karnet na pływalnię, lecz i tak musieli odpowiadać przed wymiarem sprawiedliwości. Do karnetu nie dołączyli klapek basenowych i ich podopieczny obawiał się, że dostanie grzybicy na basenie.
Kobieta ze Złotowa wezwała policję do awantury u sąsiadów. Gdy przyjechali funkcjonariusze kobietę oskarżono o bezprawne wezwanie patrolu. Została skazana przez sąd w Złotowie. Dopiero po apelacji w Poznaniu uniewinniono ją.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?