Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wioślarstwo: Życie po życiu Julii Michalskiej-Płotkowiak

Radosław Patroniak
Uśmiech bardzo rzadko schodzi z twarzy Julii Michalskiej-Płotkowiak (z prawej). Na zdjęciu radość poznanianki po zdobyciu brązowego medalu na igrzyskach w Londynie
Uśmiech bardzo rzadko schodzi z twarzy Julii Michalskiej-Płotkowiak (z prawej). Na zdjęciu radość poznanianki po zdobyciu brązowego medalu na igrzyskach w Londynie Fot. Archiwum Głosu Wlkp.
Zawodniczka Trytona Poznań, Julia Michalska-Płotkowiak po szesnastu latach zakończyła karierę. Najbardziej utytułowana wioślarka z naszego regionu dziękuje kibicom, trenerom i działaczom.

Dla niektórych życie zaczyna się dopiero po 30-tce. Dla innych się w tym samym wieku może nie kończy, ale na pewno bardzo zmienia. Mistrzyni świata z 2009 r. i brązowa medalistka igrzysk w 2012 r. w wioślarstwie, poznanianka Julia Michalska-Płotkowiak, od kilku dni jest właśnie w takiej sytuacji. Przeszła na sportową emeryturę, bo straciła szansę na nominację olimpijską w Rio de Janeiro.

Zanim o tym, czy zawodniczka Trytona Poznań jest przygotowana do nowego etapu w życiu, słów kilka o tym dlaczego ten poprzedni zakończył się tak szybko i niespodziewanie.

Przed majowymi ME w Poznaniu (Michalska-Płotkowiak zajęła na nich ósme miejsce w jedynce) i zakończonymi w niedzielę MŚ w Aiguebelette (we Francji była ostatnia w finale C, czyli osiemnasta) trener kadry wioślarek, Marcin Witkowski, ostrzegał, że jego podopieczna musi być cierpliwa i jeszcze w większym stopniu zaangażować się w treningi. – To nie jest tak, że w Londynie nie miała warunków do budowania formy. Tylko tam nie może się wyłącznie koncentrować na wiosłach. Musi pracować, wychowywać 2-letnie dziecko i wynajmować nianię. W Wałczu byłaby skoncentrowana tylko na jednej rzeczy, ale ja rozumiem, że nie chce być mamą na odległość i dlatego musieliśmy znaleźć inne rozwiązanie, by połączyć wszystkie sprawy. Na mecie okazało się jednak, że to zadanie niewykonalne – przyznał pierwszy i ostatni szkoleniowiec naszej medalistki olimpijskiej, Marcin Witkowski.

Niepokorna koszykarka
Czternastokrotna mistrzyni Polski chciała zostać tyczkarką albo mistrzynią jazdy konnej. Do wioślarstwa trafiła jednak przez... koszykówkę. – Był styczeń 1999 r., a Marcin Witkowski, wówczas instruktor w Trytonie Poznań, robił nabór do sekcji wioślarskiej w Szkole Podstawowej nr 40 przy ul. Garbary. Jedna niepokorna dziewczyna przeszkadzała mu odbijając piłkę do koszykówki. To byłam właśnie ja – przypomniała nasza bohaterka.

Witkowski później stał się jednym z czterech najważniejszych sportowych autorytetów. – Ważną rolę w moim życiu odegrały też trzy inne osoby, wioślarze: Ilona Mokronowska, Tomasz Kucharski i Robert Sycz, którym notorycznie kręciłam dziurę w brzuchu, aby mi opowiadali o tym, jak sobie radzić w tej dyscyplinie. Do tego dodam pływanie w jedynce. Te osoby i ta jedynka ukształtowały mnie wioślarsko. Potem była kwestia dopracowywania i dokręcania każdej śrubki po kolei – wspominała mama 2-letniej Zosi i żona byłego wioślarza KW 04 Poznań i Posnanii, Michała Płotkowiaka (uczestnika słynnych regat Oxford – Cambridge).

Najbardziej w karierze dokuczała jej rozłąka z najbliższymi podczas wyjazdów na zgrupowania i zawody. Michalska-Płotkowiak należała kilkanaście lat do „klubu 200”, czyli do grona sportowców spędzających ponad 200 dni w roku poza domem.
– Kiedy miałam chwile zwątpienia to wyciągał mnie z nich mój trener, czasem też robiła to mama z pomocą wujka. I pewnie wiele innych osób, bo zawsze lubiłam dużo rozmawiać. Zresztą rozmowa to jest mój najlepszy sposób na szukanie wyjścia z trudnych sytuacji – dodała Julia Michalska-Płotkowiak.

Największy sukces i największy... niedosyt

Złoto MŚ i brąz londyńskich igrzysk, wywalczone w duecie z Magdaleną Fularczyk, to bezapelacyjnie największe sportowe osiągnięcia naszej wioślarki. Czasami jednak największy sukces może być też największą bolączką. – Wydaje mi się, że brązowy medal olimpijski byl trochę niedosytem. Gdzieś we mnie to głęboko siedziało, dlatego chciałam spróbować wrócić i popływać sama dla własnej satysfakcji. Poza tym było kilka momentów, ktore można okreslić nieoczekiwana przegrana, ale porażką bym tego nie nazwała, bo zawsze z tych opresji wychodziłam obronną reką – przyznała utytułowana zawodniczka, która na świat przyszła w Kozienicach.

Tuż po igrzyskach w Londynie Michalska-Płotkowiak była najszczęśliwszą kobietą na świecie i mówiła, że jest spełniona. – Jeśli nadużywałam tego słowa, to pewnie pod wpływem ogromnych emocji, które mi towarzyszyły. A teraz na chłodno uważam, że sportowiec bez złotego medalu olimpijskiego rzadko jest spełniony – tłumaczyła ulubienica wielkopolskich kibiców (była wielokrotną laureatką naszego plebiscytu i jego triumfatorką w 2013 r.).

Od kilku lat dzieli ona swoje życie między Poznań a Londyn. - Moje życie się zmieniło. Mieszkam w Londynie, pracuję w prywatnej szkole, zajmuję się wychowaniem córki, z którą jestem bardzo blisko. Nie mogę zostawić dziecka na dłuższy okres czasu. Zwykle jest tak, że matka idzie do pracy, ale po ośmiu godzinach wraca. A gdy ja wyjeżdżałam na obóz, to nie było mnie przez dwa tygodnie. Do tego wszystkiego musiałam dojrzeć, tak samo zresztą jak do nowej sytuacji, czyli życia po życiu. Specjalnych obaw jednak nie mam, bo kiedyś zależało mi na ukończeniu studiów na poznańskiej AWF, a teraz na pracy w szkole. Depresja mi więc raczej nie grozi - podkreśliła Michalska-Płotkowiak.

Uważa, że jest obywatelką Europy, choć oczywiście czuję się też wciąż poznanianką. Różnicę widzi nie w ludziach, tylko w bazie i finansach. – Przede wszystkim są tam inne pieniądze. Sprzętowo odbiegamy od nich. To niebo a ziemia. Tam jest wioślarski raj. W Anglii bogate szkoły na poziomie liceum, mają sprzęt na poziomie naszej kadry narodowej. I to robi znaczną różnicę. My w kadrze narodowej mamy wszystko, czego nam potrzeba. Tyle tylko, że tam szkoły mają takie rzeczy – zauważyła 30-letnia zawodniczka.

Przywiązana do barw i ludzi
Od początku uprawiania wioślarstwa związana była ona z jednym klubem – Trytonem Poznań – i to na dobre i złe. – Ten klub nie należy do wioślarskich potentatów, a warunki lokalowe są w nim raczej skromne, więc trzeba ją szczególnie podziwiać za to, że nigdy go nie zdradziła. Dla niej klub to nie tylko uprawianie określonej dyscypliny, ale też miejsce spotkań z ludźmi, którzy myślą i działają dla jego dobra. Poza tym ona potrafiła pogodzić ciężki trening wioślarski z nauką. Swoją postawą dopingowała innych zawodników do godzenia nauki z uprawianiem sportu na wysokim poziomie. Potrafiła też walczyć o wsparcie finansowe dla siebie, trenera i klubu. Była w tym skuteczna, bo umiała rozmawiać i przekonywać ludzi swoimi argumentami – przyznał Aleksander Daniel, prezes Wielkopolskiego Związku Towarzystw Wioślarskich.

Sama zainteresowana zawsze marzyła o tym, by w Trytonie powstała marina wioślarska. – Nie rezygnuję z tych ambitnych planów, ale na razie nie mogę podać jeszcze konkretów. Propozycje zmiany barw klubowych miałam, zwłaszcza po igrzyskach w Londynie. Nigdy się jednak nad nimi nie zastanawiałam, bo przyjaźń i relacje z ludźmi nie są do kupienia za żadne pieniądze – przekonywała była mistrzyni świata.

Taka postawą zjednała sobie nie tylko przychylność kibiców, ale również działaczy i przedstawicieli władz miasta. W poznańskim magistracie zawsze mogła liczyć na gorące przyjęcie i słowa otuchy. Nic dziwnego też, że była stypendystką UM Poznania i wielokrotnie otrzymywały specjalne wyróżnienia i nagrody. Na takie same zaszczyty mogła liczyć również w Urzędzie Marszałkowskim.

– Zawsze podkreślała że pochodzi z Poznania, tutaj nauczyła się wioślarstw. Dlatego była i jest znakomitym ambasadorem naszego miasta. Odmawiała zmiany barw klubowych, a w dzisiejszych czasach to ewenement – dodał Daniel.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski