18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportowiec Amator 2012: Marek Kopras twierdzi, że w koniach jest coś magicznego

Radosław Patroniak
Marek Kopras podczas zawodów Amatorskiego Pucharu Polski w Skokach przez Przeszkody
Marek Kopras podczas zawodów Amatorskiego Pucharu Polski w Skokach przez Przeszkody Fot. Archiwum Marka Koprasa
Rozmowa ze zwycięzcą pierwszej edycji konkursu "Sportowiec Amator 2012", Markiem Koprasem

Niesamowity finisz, ponad 7 tysięcy głosów i wygrana w naszym konkursie ze zdobywcą Korony Ziemi, Ireneuszem Szpotem. Wszystkie te elementy mogły sprawić, że czuł się pan jak bohater zwycięskiego przejazdu na parkurze?
Marek Kopras: - Z tymi bohaterskimi czynami to nie ma co przesadzać, ale to prawda, że tytuł Sportowca Amatora w Wielkopolsce to dla mnie najcenniejsze zwycięstwo, obok triumfu w Jeździeckim Pucharze Polski Amatorów w Skokach przez Przeszkody. Do satysfakcji doszły też gratulacje od rodziny, na czele z 85-letnią mamą Alfredą, i znajomych z całej Polski. Wygraną też przepowiedzieli mi na piłkarskiej gali we Wronkach były dyrektor sportowy Lecha, a obecnie prezes Błękitnych Wronki, Marek Pogorzelczyk i mój sąsiad, Paweł Janas. Futbolowe tematy nie są mi zresztą obce, bo moja żona, Grażyna, jest od dziesięciu dyrektorem Zespołu Szkół we Wronkach z klasami piłkarskimi.

Wróćmy jednak do jeździectwa, bo w tym środowisku jest pan najbardziej znany, choć przygodę ze skokami rozpoczął pan dopiero w wieku 43 lat. Czy to prawda, że do poważniejszych wyzwań namówił pana lekarz?
Marek Kopras: - Nie do końca tak było, bo ja od dzieciństwa byłem miłośnikiem koni, ponieważ wychowałem się przy kuźni. Trzynaście lat temu spotkałem się ze znajomym z czasów młodości i to on namówił mnie na dwie przejażdżki. Pół roku później miałem zawał i przez następne pół roku leczyłem się w szpitalach oraz sanatoriach. Wtedy diagnoza lekarska przyspieszyła moje zainteresowanie jeździectwem, bo zdałem sobie sprawę, że dzięki koniom szybciej odzyskam sprawność.

Terapia zdrowotna się skończyła, a pasja pozostała. Czy łatwo jest ją panu podtrzymać?
Marek Kopras: - Im dłużej jeżdżę, tym jestem bardziej zdeterminowany. Nigdy nie miałem też momentów kryzysowych, choć jazda konna to nie jest prosta sprawa, zwłaszcza w początkowej fazie. Zdarzają się upadki, niebezpieczne sytuacje i bolesne kontuzje. Sam miałem połamane żebra, ale prawdziwy koniarz tak łatwo się nie poddaje. Pamiętam, że podczas jednego z pierwszych startów w Drzonkowie zerwałem wodze i zaliczyłem groźny upadek. Chwilę później wstałem i przejechałem parkur na czysto. Takie rzeczy człowieka jednak hartują i uczą cierpliwości.

Ma pan w stajni czternastu ulubienców, ale najbardziej związany czuje się pan z "Neo" i "Vectrą". Jak pan może wytłumaczyć swoją miłość do koni i sportu?
Marek Kopras: - Miłość do koni to pochodna miłości do zwierząt i ludzi. W koniach jest po prostu coś magicznego. W tym ich podziwianiu nie jestem odosobniony. Do swojej stajni często zagląda też trener Manchesteru United, sir Alex Ferguson. Wśród gości corocznych aukcji w Janowie Podlaskim przeważają arabscy szejkowie. Oni naprawdę mogliby wydawać pieniądze na coś innego, ale widocznie konie mają dla nich nie tylko wartość materialną, ale również duchową. U nas były przez jakiś czas kojarzone ze szlachectwem i burżuazją, ale na szczęście teraz zrywamy z takim sposobem myślenia. A sport cenię za smak rywalizacji i za możliwość odreagowania od codziennego rytmu dnia. Sport zawodowy niesie ze sobą jakieś zagrożenia, natomiast w wydaniu amatorskim, kiedy jest traktowany hobbystycznie, trudno doszukać się w nim złych stron.

Jakie są pana marzenia i kolejne cele sportowe?
Marek Kopras: - Przede wszystkim chcę osiągnąć wyższą klasę sportową. W jeździectwie jest tak, że licencję otrzymuje się po zdaniu egzaminu na brązową odznakę. Wtedy można jeździć na zawody z przeszkodami do 1 m wysokości. Obecnie jeżdżę do 1.20 m, a w planach mam zaliczenie kolejnych 10 cm. Do tego jednak potrzebuję ośmiu przejazdów na czysto. To nie jest łatwe zadanie, ale mam nadzieję, że przynajmniej w tym roku zrobię duży krok w kierunku podwyższenia.

Ile czasu poświęca pan na treningi i na przygotowanie do zawodów?
Marek Kopras: - Jeśli tylko mam taką możliwość, to trenuję codziennie minimum dwie godziny. Oczywiście kiedy wyjeżdżam w delegację, to żałuję, że nie ma mnie w siodle. W treningach bardzo pomaga mi Sławomir Klóska, od czasu do czasu radą służy mi też Jarosław Skrzyczyński, jeden z najlepszych polskich jeźdźców. Przygotowanie do zawodów to połowa sukcesu, bo właśnie na treningach między jeźdźcem a koniem powstaje więź. Bez wzajemnych przekazów nie da się wygrać jakichkolwiek zawodów. Poza tym codziennie trzeba pracować nad skocznością, techniką i tempem jazdy.

Jak wygląda nasz region na tle innych w popularyzacji jeździectwa?
Marek Kopras: - Wielkopolska to prawdziwa kopalnia jeździectwa. Mamy najwięcej klubów i najbardziej utytułowanych zawodników. Mamy też wspaniałe imprezy jak choćby Cavaliadę czy Memoriał im. Macieja Frankiewicza. Żałuję jedynie, że tak piękny obiekt jak hipodrom na Woli w Poznaniu nie jest w pełni wykorzystany i doceniany przez lokalne władze.

Rozmawiał: Radosław Patroniak

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sportowiec Amator 2012: Marek Kopras twierdzi, że w koniach jest coś magicznego - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski