18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa uśmiechy Bohdana Smolenia: Gdy zdrowie wróci, wejdę na scenę [ZDJĘCIA]

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Na góralskiej chacie tabliczka: "ul. Smolenia 30". To żart, bo w Baranówku pod Mosiną nie ma ulic
Na góralskiej chacie tabliczka: "ul. Smolenia 30". To żart, bo w Baranówku pod Mosiną nie ma ulic Fot. Andrzej Szozda
Na góralskiej chacie tabliczka: "ul. Smolenia 30". To żart, bo w Baranówku pod Mosiną nie ma ulic, ot, raptem parę domów. No, ale gdyby były, to artysta na takową zasłużył. Bo wybrał to miejsce do życia, bo założył tu fundację, bo pomaga dzieciom niepełnosprawnym.

Na drzwiach dzwonek, nie elektryczny, ale taki prawdziwy, z sercem, trzeba w niego uderzyć. Nikt nie otwiera, a przecież mówił, że czeka na kanapie i nigdzie się nie rusza. Po naciśnięciu klamki drzwi ustępują. Zgodnie ze słowami artysty, rzeczywiście siedzi na kanapie, a obok stoi balkonik ortopedyczny. Po drugim udarze przewrócił się, w chodzeniu dodatkowo przeszkadza więc i kolano.

- Kto przychodzi, chce mi jakoś pomóc - mówi wyprzedzając ewentualne pytania. - Ale ja się na olimpiadę nie wybieram i nigdzie się nie śpieszę. Najlepsza rehabilitacja, to gdy Asia do mnie mówi…

Joanna Kubisa, która dla Bohdana Smolenia zostawiła miasto pod Wawelem i całym sercem zajmuje się Fundacją Stworzenia Pana Smolenia, wyjechała właśnie konno w ośnieżony las. Bo jak sama mówi, z końmi się wychowała i one często rozumieją ją lepiej niż ludzie. Stąd hipoterapia, stąd łzy radości z choćby najmniejszego postępu u dzieci, stąd siła do walki o fundację, gdy po udarze artysty pieniędzy zaczęło brakować - nawet na siano dla zwierząt.

- Fundacja wyszła z mojej głowy, owszem - mówi Smoleń. - Ale wyszła na ręce Joasi. To jej dzieło.

Na ławie, obok kanapy, wszystko, co może być artyście potrzebne, z nieodłącznym zapasem papierosów (a już dawno temu lekarze zalecali rzucenie palenia) i pilotem. Jak teraz wygląda dzień Bohdana Smolenia?

- Wstaję rano, zjadam bułkę z masłem, a potem na tę kanapę. I tak czekam…

Na co?

- Jeden mój znajomy mówi, że czeka na śmierć, ale ja nie. Jeszcze mam czas.

Tak spełnia się marzenie

2012 rok był dla Smolenia rokiem jubileuszy - 65. urodziny, 45 lat na estradzie i 5-lecie fundacji. Czy okazał się dobry?

- Dobry, zwłaszcza dla fundacji, która borykała się wcześniej z szalonymi kłopotami - mówi. - Znaleźli się dobrzy ludzie, którzy pomogli. Może niektórzy uwierzyli wreszcie, że to nie są pieniądze dla Smolenia, a dla dzieci. Udało się w każdym razie, hura! Bardzo wszystkim dziękuję i proszę o jeszcze, bo potrzeby są duże. Darczyńcy pomagając dzieciom, spełniają i moje marzenie…

Jest lepiej, bo przy drodze pojawiły się nawet tablice informujące, jak dojechać do fundacji, a przede wszystkim dlatego, że coraz więcej dzieci niepełnosprawnych (jest ich już setka) może korzystać z hipoterapii.

- Czasami jest ich tyle, że ledwo może je pomieścić nasz plac - Smoleń po raz pierwszy się uśmiecha. - A jak jeszcze przyjeżdżają z rodzicami i babciami! Wychodzę czasami do nich i jest bardzo miło. Babcie się cieszą na mój widok, dzieci się cieszą na sam widok koni. Chyba urodziłem się po to, żeby wywoływać ten uśmiech. Na scenie - dorosłych, a teraz dzieci.

Będzie jeszcze lepiej. Portal zakupów Citeam.pl prowadził sprzedaż cegiełek na fundację (podwoił wartość uzyskanej w ten sposób kwoty) i przekazał 85 475 zł. A pieniądze przydadzą się bardzo, bo potrzeb jest jeszcze dużo - nowa ujeżdżalnia, wymiana podłoża, wiata i wiele innych rzeczy. Bohdan Smoleń przeznaczył na aukcję między innymi rysunki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Na Allegro odbyło się jeszcze kilka innych aukcji na rzecz fundacji (to kolejne ponad 10 tys. zł).

- Jak dostałem książkę od Lecha Wałęsy czy coś od premiera, to też daję. Bo po co mi to? Tych panów już parę razy widziałem, a co da się spieniężyć, to będzie dla dzieci.
Gdy zdrowie pozwala, stara się z podopiecznymi przebywać jak najczęściej.

- Dzieci tego potrzebują, a zapracowani rodzice często mają dla nich za mało czasu. To fantastyczne istoty, są jak z plasteliny, wiele można im przekazać, ukształtować je. Tak, aby wyrosły na fajnych ludzi.

Jedną z ich terapeutek jest Joanna. I ona, kiedy Bohdan czuje się gorzej, relacjonuje mu dzień z podopiecznymi. A pamięta niemal każdy szczegół - kto z ponad setki dzieci z jakim koniem danego dnia pracował, jakie postępy zrobił. Uśmiecha się szeroko, wspominając chłopca po porażeniu mózgowym, który pod okiem fundacji wystartował w zawodach olimpiad specjalnych i pierwszy raz jechał wtedy na koniu bez asekuracji innej osoby.
- Chłopiec do tej pory nie chodził. A następnego dnia po zawodach postawił pierwsze kroki - opowiada ze wzruszeniem Joanna. - Samodzielna jazda na koniu go odblokowała. I właśnie dla takich chwil żyjemy, takie chwile dają nam wiarę i siłę.

Telefon z Poznania

Z 45 lat spędzonych na scenach Smoleń najmilej wspomina krakowskie początki. W 1968 założył kabaret "Pod Budą" i występował w nim do 1977 roku.

- Do czasu, gdy nie odebrałem telefonu z Poznania, od Zenka Laskowika. Przyjąłem propozycję występów w "Teyu" i tego nie żałuję.

No i było to siedem lat tłustych znanego kabaretu - nagrody na festiwalach (łącznie z Misterem Obiektywu w Opolu dla Smolenia), trwająca do dziś popularność w całym kraju (któż nie zna Pelagii z fabryki bombek, słynnego "cicho być"). Po rozstaniu z Laskowikiem został w Poznaniu. Występował z kabaretami, śpiewał w duecie z Krzysztofem Krawczykiem i stąd dojeżdżał na filmowe plany, gdzie kreowane przez niego postaci zdobywały kolejnych wielbicieli. Jak Listonosz Edzio trzynaście lat bawiący nas w serialu "Świat według Kiepskich". Był też słynny sklep zoologiczny, gdzie chodziło się "po rybki do Smolenia".
Życie niosło swoje dramaty, także te najtragiczniejsze, jak najpierw samobójcza śmierć syna, a potem żony.

- Bardzo pomogli mi ludzie, teraz więc ja staram się pomagać…
Ten jubileuszowy rok przyniósł też biograficzną książkę "Niestety, wszyscy się znamy", spisaną przez Annę Karolinę Kłys. Szczerą opowieść o życiu i estradzie.

- Jaki odzew? Zadzwonili z Akademii Rolniczej z Krakowa, że pomyliłem rektorów… Wiele osób też pyta, czy będzie ciąg dalszy. Nie będzie…

Idą święta, idzie Nowy Rok

Atmosfera już jest świąteczna. Śnieg aż po horyzont i w niego ubrane okoliczne drzewa.

- Pięknie, prawda? - pyta Smoleń. - Żadnego betonu tu nie będzie. Nie pozwolę. Kupiłem działkę, posadziłem rośliny i powiedziałem: niech samo pięknieje. I pięknieje.

A drewniana chata wręcz chowa się wśród roślin. Wewnątrz niej, z każdej strony, z każdej belki spoglądają na nas anioły.

- Niektórzy mówią, po co mi one, skoro nie chodzę do kościoła. Zbieram je od lat i bardzo je lubię - mówi aktor. - I wierzę, że czuwają tu nade mną.

Jakie będę nadchodzące święta?

- Szczerze mówiąc, nie lubię świąt - wyznaje. - Zawsze spędzamy je osobno. Asia jedzie wtedy do Krakowa, bo tam ma syna Jacka, rodzinę. U mnie też będzie rodzinnie, przyjedzie siostra, ale i tak będę się czuł samotny.
Powitanie 2013 roku?

- Tu, w Baranówku, w ciszy i spokoju, bez ludzi. Bo tak lubię najbardziej. W życiu spotkałem tysiące osób, a to tysiące uścisków dłoni albo jeszcze, nie daj Boże, tysiące sylwestrowych całowań…
A więc… na kanapie. Co może stąd poderwać artystę, może… noworoczne polowanie? Od lat znany jest przecież z myśliwskiej pasji.

- Nie da rady - kręci głową. - Odebrano mi broń, tę myśliwską i kolekcjonerską. Pewnego dnia pojawił się w drzwiach dzielnicowy z pismem od komendanta, że nie mam już pozwolenia. Dlaczego? Nikt mi tego nie wyjaśnił. Przez siedemnaście lat je miałem i było dobrze, a tu nagle odbierają.

Nuta optymizmu

Smutne trochę to nasze przedświąteczne spotkanie. A przecież media z okazji minionych jubileuszy, zapowiadały występy Smolenia, miało być wesoło.

- Inni to planowali, ja nie - wyjaśnia artysta. - Po tym udarze, sama myśl o schodkach prowadzących na scenę wydaje się straszna. A przecież podczas każdego spektaklu trzeba po nich kilka razy wejść i zejść.
Po chwili dodaje jednak:

- Ale tak sobie myślę, że gdy zdrowie wróci, zaatakuję jeszcze tę scenę…
I uśmiecha się. Po raz drugi.

Współpraca Paulina Jęczmionka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski