Choć zespół istnieje dopiero od dwóch lat, nie był to jego debiut w Kostrzynie. W 2011 roku trafili tu z marszu, jak śpiewają Elektryczne Gitary - na krzywy ryj. Swój czas na scenie dostali wówczas wczesnym popołudniem i wykorzystali go tak skutecznie, że woodstockowicze uznali ich za najlepszych wykonawców tamtego festiwalu z plebiscycie Złotego Bączka. W ślad za nagrodą poszło drugie zaproszenie - już nie na pobocza programu dnia, ale w najlepszym "czasie antenowym".
Przypomniało mi się to wszystko podczas oglądania tego DVD, gdy Litza przed "Za wolność" prosi oświetleniowców, by wyłączyli wszystkie reflektory, a widzów - by błysnęli komórkami i zapalniczkami. Zastanawiałem się, jak to musiało wyglądać z perspektywy sceny - teraz już wiem. Nie był to jedyny "niemuzyczny" patent zespołu na wizualne ożywienie występu: w "Hymnie" estradę wypełnili rugbiści na wózkach, dla których zespół stworzył utwór, a cały koncert zakończyły przyśpiewki dziwnej treści, podczas których muzycy pozamieniali się funkcjami - Litza trafił za bębny, a basista Krzysztof Kmieta... przed mikrofon.
Z punktu widzenia nabywcy DVD takie zabiegi były nieodzowne, bo Luxtorpeda nie jest zespołem szczególnie widowiskowym. Przykuci do instrumentów i mikrofonów muzycy są statyczni, a jedyny uwolniony od "robót ręcznych" wokalista Hans też temperamentem scenicznym nie grzeszy, bo tempo piosenek wymusza na nim koncentrację na szybkim rapowaniu, a nie na zabawianiu widzów. To jest jakiś feler, ale z drugiej strony Luxtorpeda nie ma wyboru: jej piosenki same z siebie muszą poruszyć ludzi.
Na woodstockowym DVD widać, że to działa. Czterema pierwszymi utworami ("Fanatycy", "Raus", "Mowa trawa", "Pies Darwina") Luxtorpeda wznieca na widowni falowanie i pogo jak w starym Jarocinie, potem daje chwilę odpoczynku (aż Litza przestawił słowa tytułu piosenki na "Dwa wilki", co zostało powtórzone na okładce płyty), po czym metalowa maszyneria z coraz lepiej wpasowanym ogniwem rapującym dokonuje kolejnego nalotu na słuchaczy, z kulminacją w "Hymnie" i "Autystycznym". Najmocniejszy moment wieczoru to jednak "Gdzie ty jesteś" - po dodaniu do rymowanej skargi do Najwyższego ciężkiego, gitarowego riffu i orientalnej wokalizy Anny Witczak z folkowej Dikandy (nie wspominając o drugim raperze Deepie). Najbardziej dyskusyjny tekst w dorobku Luxtorpedy uciszył tłumy i jestem pewien, że dał mocno do myślenia. "Wolę małe klubowe koncerty, ale tutaj czuć prawie taką samą bliskość z ludźmi" - mówi w dołączonym do DVD wywiadzie Litza.
Dzięki Przystankowi Woodstock nawet poślednie polskie kapele zachowają w pamięci podobny widok, jak Joe Cocker z Woodstocku. Nie wszystkie na to zasługują, ale akurat Luxtorpedzie udało się sprostać największej scenie w Europie. Dobrze zrealizowana wizualna pamiątka tego momentu to w równym stopniu prezent dla fanów, jak i dla samych muzyków.
PS. W pudełku, oprócz DVD znajdziemy także dźwiękowy zapis koncertu na CD, spełniający w efekcie rolę koncertowego "the best of" Luxtorpedy. Brawa za miks i produkcję, ale wiejskie przyśpiewki na finał można było sobie darować. Chociaż z drugiej strony - jak dawać wszystko, to naprawdę wszystko…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?