Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech wygrał z Feyenoordem! Wiosną znów wielkie mecze

Maciej Lehmann
Ivan Rengifo zapewnił Lechowi awans do 1/16 finału Pucharu UEFA
Ivan Rengifo zapewnił Lechowi awans do 1/16 finału Pucharu UEFA G. Dembiński
Brawo Franz, brawo piłkarze! Kolejorz zapisał wczoraj złotymi głoskami kolejny rozdział w swojej historii! Pokonał w Rotterdamie Feyenoord i jako pierwszy polski zespół przeszedł fazę grupową Pucharu UEFA. W piątek przekonamy się kto będzie rywalem Lecha w 1/16 finału.

Jedno jest pewne. Za sprawą poznańskiej drużyny, po 5 latach wiosną znów czekają nas wielkie emocje na międzynarodowej arenie.

Albo rybki, albo ...akwarium - mówił przed meczem trener Lecha Franciszek Smuda. - Nie mamy nic do stracenia. Chcemy zjeść Feyenoord. To nasz ostatni mecz w tym roku i musimy wypruć z siebie wszystko, co mamy - twierdził "Franz". I rzeczywiście szkoleniowiec poznaniaków słowa dotrzymał. Zapowiadał, że Lech zagra ofensywnie z dwoma napastnikami i od pierwszej minuty na boisku pojawił się Robert Lewandowski, którego wspierał Hernan Rengifo. O tym, że trener Kolejorza postawił wszystko na jedną kartę świadczy też fakt, że w podstawowej jedenastce znalazł się tylko jeden defensywny pomocnik - Rafał Murawski. Ultraofensywne ustawienie przyniosło oczekiwane efekty. Poznaniacy od pierwszego gwizdka przejęli inicjatywę, spychając gospodarzy do obrony.

Podopieczni Smudy zaczęli grać tak jak przyzwyczaili nas do tego w ekstraklasie i pucharach. Szybko, składnie i nowocześnie. Widać, że lechici nie chcieli swojego losu powierzyć wyłącznie przypadkowi. Mówiło się, że arbiter jest pechowy dla polskich zespołów, bo gdy gwizdał Paolo Dondarini Legia przegrała z FK Moskwa, a Wisła niemal dokładnie dwa lata temu uległa właśnie na De Kuip Feyenoordowi.

Za co można mieć małe zastrzeżenia do Lecha w pierwszej połowie? Tylko za to, że wykorzystał zaledwie jedną sytuację bramkową. Mógł bowiem już do przerwy zapewnić sobie awans z grupy. Poza tym nasi piłkarze robili niemal dokładnie to, co sobie założyli w szatni.

Wiadomo było, że z wielkiego Feyenoordu pozostała tylko nazwa. Holendrzy mieli spore problemy. Najlepszych zawodników prześladują kontuzje. Dlatego w zespole gospodarzy doszło do wielu zmian. Trener postawił na młodych, utalentowanych piłkarzy, ale ci nie do końca potrafili ze sobą znaleźć wspólny język. Można obawiać się było tylko Roya Maakaya. Cała trudność polegała na tym, by tę słabość wykorzystać. Często jest to trudniejsze niż się z boku wydaje.
Doświadczenie z wcześniejszych pojedynków z Nancy, Deportivo czy CSKA Moskwa zaczęło jednak procentować. Lechici ani przez moment nie pokazali, że mają jakiekolwiek kompleksy. Nie unikali pojedynków jeden na jeden, starali się grać szeroko skrzydłami wykorzystując szybkość swoich skrzydeł.

Początkowo dośrodkowania były niedokładne. Lecz w 26. min Semirowi Stilicowi z rzutu rożnego udało się idealnie zacentrować na głowę Ivana Djurdjevica i było 1:0 dla Kolejorza. Goście natychmiast poczuli wiatr w żaglach. Natarli z jeszcze większym animuszem. Kapitalne okazje mieli Lewandowski oraz Sławomir Peszko, a potem Rengifo. Po strzale Peruwiańczyka piłka o kilka centymetrów minęła bramkę Tenka Timera. Do pełni szczęścia, brakowało naprawdę niewiele...

Pewny awans dawało poznaniakom dopiero dwubramkowe zwycięstwo. Niestety tego komfortowego prowadzenia lechitom nie udało się uzyskać. Podobnie jak w pierwszej odsłonie okazji nie brakowało. Najlepszą miał tuż po przerwie Rengifo, ale po sprytnym zagraniu piętą Stilica, obrońcy w ostatniej chwili uprzedzili peruwiańskiego napastnika Lecha. W miarę upływu czasu do głosu zaczęli dochodzić piłkarze Feyenoordu. Kilka razy zakotłowało się na przedpolu bramki Turiny. Maakay założył "siatkę" Arboledzie. Dobrze, że Kolumbijczyk naprawił swój błąd i daleko wyekspediował piłkę.

Gdy w 65. min trener Feyenoordu wprowadził Janotę oraz Erasmusa, Franciszek Smuda doszedł do wniosku, że trzeba bronić wyniku. I zaczęliśmy nerwowo odliczać upływające minuty. Niech to się wreszcie skończy! - modliły się w duchu tysiące sympatyków Kolejorza. Franz znów zafundował nam horror. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby w 81. min Turina w fantastyczny sposób nie obronił główki Wattamaleo...

Wszystko jednak skończyło się po naszej myśli. Lech wygrał, a Deportivo pokonało Nancy i to Francuzi odpadają. Z Feyenoordem przegrywały do tej pory Legia, Gwardia, Ruch, Szombierki i Wisła. Smudzie i jego chłopakom udało się wreszcie pomścić te porażki i przerwać kolejną czarną serię.

Feyenoord Rotterdam - Lech Poznań 0:1 (0:1)
Bramka:
Ivan Djurdjević (26).
Feyenoord: Timmer - Tiendalli, Bahia, Derijck, Lucius, El Ahmadi (56. Leerdam), Bruins, Wijnaldum (65. Janota), Fer (65. Erasmus), Wattamaleo, Makaay.
Lech: Turina - Wojtkowiak, Arboleda, Wilk, Djurdjević, Lewandowski (90. Reiss), Stilić (70. Bandrowski), Murawski, Peszko, Tanevski, Rengifo (90. Kikut).
Żółte kartki: Lucius, Bahia oraz Djurdjević.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski