Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Kot - portrecista Poznania. Książka o jego życiu i twórczości [ZOBACZ GRAFIKI POZNANIA]

Stefan Drajewski
Janisław Osięgłowski ze swoją nową książką o Henryku Kocie
Janisław Osięgłowski ze swoją nową książką o Henryku Kocie fot. Marcin Kostaszuk
Z Janisławem Osięgłowskim, o życiu i twórczości Henryka Kota, rozmawia Stefan Drajewski

Patrząc na dorobek Henryka Kota, można zaryzykować tezę, że Poznań ma szczęście do artystów dokumentujących jego pejzaż.
Janisław Osięgłowski:To prawda. Wystarczy wspomnieć jeszcze Warczygłowę, Mrowińskiego, Kandziorę… Wszyscy oni - każdy na swój sposób - odmalowali i odrysowali go wszechstronnie. Wydaje mi się, że gdybyśmy zebrali ich obrazy, grafiki, drzeworyty i rysunki, mielibyśmy pełen obraz Poznania, przynajmniej tego powojennego. Wystraszy zobaczyć prasę poznańską z lat 40. Ubiegłego stulecia, w której aż się roi od rysunków miasta z tamtego okresu.

Henryka Kota czytelnicy "Głosu" pamiętają dzięki grafikom i rysunkom, które publikował na łamach "Głosu" przez kilka lat.
Janisław Osięgłowski:To prawda, ale wcześniej przez prawie pięćdziesiąt lat zajmował się malarstwem ściennym. Zaraz po zakończeniu studiów rozpoczął prace renowacyjne w kościołach całej Wielkopolski, od czasu do czasu robiąc wypady poza granice regionu. Henryk Kot bardzo często rekonstruował freski i polichromie w kościołach. Z szacunku do zachowanych fragmentów, starał się je z pietyzmem odtwarzać. Ale tworzył też bardzo dużo dzieł autorskich, które czasami, po upływie kilkudziesięciu lat, na nowo konserwował.

Kiedy zetknął się pan z Henrykiem Kotem?
Janisław Osięgłowski:Osobiście? - bardzo późno. On miał swój kącik w "Głosie" a ja w "Expressie Poznańskim". Spotkaliśmy się osobiście dopiero na początku nowego tysiąclecia, kiedy wydawca albumu Henryka Kota poprosił mnie o konsultacje. Z rozrzuconych rysunków próbowałem ułożyć pewną całość. Od tego czasu zaczęliśmy się spotykać dość regularnie. Kiedy wychodził na spacer, wpadał do mojej pracowni introligatorsko-renowacyjnej do PTPN-u, gdzie rozmawialiśmy o Poznaniu, o architekturze… Był niezwykle konkretnym artystą, który bardzo wiele wiedział, ale czasami zdarzało mu się popełniać drobne błędy, na przykład w datacji niektórych obiektów, które rysował. Nie zdążyłem go zapytać, dlaczego nigdy nie narysował ul. Staszica, na której się urodził i spędził 30 lat życia.

Jak wyglądał jego warsztat?
Janisław Osięgłowski:Zwyczajnie: kawałek papieru, ołówek… Rysował z natury. Kiedyś spotkałem go na Świętym Marcinie w mroźne popołudnie. Miał już kłopoty ze wzrokiem i nie zawsze dokładnie widział detale. Nie poddawał się. Nie miał zaufania do fotografii. Ale w ten zimowy dzień przekonałem go, ze warto czasami skorzystać z fotografii. Zrobiłem mu zdjęcie przybliżające jakieś detale i był mi potem wdzięczny.

Jakim był człowiekiem?
Janisław Osięgłowski:Skromnym. Skoncentrowany był wyłącznie na twórczości artystycznej. Zupełnie nie radził sobie ze sprawami życiowymi. O to troszczyła się żona.

Rozmawiał Stefan Drajewski

"Pół wieku na rusztowaniach: Janisław Osięgłowski napisał książkę o portreciście Poznania - Henryku Kocie, którego grafiki ukazywały się na łamach "Głosu". Kot szkicował uliczki, kamieniczki, kościoły... Wybierał miejsca urokliwe, a czasami zaniedbane. Niektóre, dzięki niemu ocalały w pamięci poznaniaków. Książka Osięgłowskiego to rekonesans bogatej twórczości artysty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski