Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Grobelny: Podwyżki cen biletów to konieczność

Ryszard Grobelny, prezydent Poznania
Ryszard Grobelny.
Ryszard Grobelny.
Trwa dyskusja na temat planowanych podwyżek cen biletów. Wiem, że jest to temat niepopularny. Wiem, że nie jest łatwo bronić takich decyzji, bo każda podwyżka spotyka się ze sprzeciwem, czego wyrazem były podpisy mieszkańców pod obywatelskim projektem uchwały "zamrażającej" ceny biletów.

Szanuję te głosy i je rozumiem. Cieszę się, że trwa na ten temat debata publiczna, podczas której różne grupy wyrażają swoje poglądy. Dobrze świadczy to o naszej lokalnej demokracji.

Uważam jednak, że poznaniakom należy się rzetelna informacja. Dlatego chciałbym wyjaśnić przyczyny planowanej podwyżki oraz rozprawić się z kilkoma mitami, które towarzyszyły dyskusji na ten temat.

NIE ZGADZAMY SIĘ Z PREZYDENTEM! PODWYŻKI CEN BILETÓW NIE SĄ KONIECZNE - PISZE KATARZYNA FERTSCH
Droższe bilety w Poznaniu. Zobacz jak jest w innych miastach

Chcę powiedzieć wyraźnie: Jestem przeciwny podwyżkom. Pewnie tak jak wszyscy. Wielu z nas doświadcza podwyżek cen benzyny czy prądu. Sam pamiętam czasy (nie tak dawne zresztą), gdy benzyna kosztowała nieco ponad 3 zł za litr. Teraz kosztuje prawie 6 zł. Ceny te przekładają się na koszty transportu - paliwa dla autobusów czy energii elektrycznej w przypadku tramwajów

Możemy oczywiście (teoretycznie) sprawić, że bilety będą za darmo. Kto jednak zapłaci rachunki za prąd i paliwo? Rachunki, które równoważone są wpływami ze sprzedaży biletów. Oczywiście my, z podatków, które płacimy. W obecnej sytuacji finansowej oznaczałoby to rezygnację z kolejnych projektów i zadań. Rodziłoby również wątpliwości: w jakim stopniu transport publiczny powinien być finansowany przez jego użytkowników (czyli osoby, które kupują bilety), a w jakim przez wszystkich mieszkańców (którzy płacą podatki, ale nie korzystają z tramwajów i autobusów).

Dodam, że podwyżki nie są tylko koniecznością Poznania. Planuje się je wprowadzić w Warszawie, Katowicach, Łodzi czy Krakowie.

Czytaj także:
Poznań: Podwyżka cen biletów MPK już od 1 stycznia

Mit 1: spada sprzedaż biletów. Nieprawda. Analiza wykazuje choć niewielki, ale jednak wzrost sprzedaży biletów okresowych, czyli sieciowych (przyrost 94 zakupionych sieciówek miesięcznie). Zauważany jest natomiast spadek sprzedaży biletów jednorazowych, przy wzroście sprzedaży biletów krótkookresowych i przystankowych. Jednak, gdy weźmiemy pod uwagę wpływy ze sprzedaży biletów (wszystkich), zauważymy, że trend jest wyraźnie wzrostowy. Rekordowy był również październik tego roku, gdy do budżetu wpłynęło 18,6 mln zł z tytułu sprzedaży biletów - takiej wartości nie odnotowano w żadnym miesiącu w ostatnich 5 latach.

Chcę też zwrócić uwagę, że opisana przeze mnie tendencja (wzrost zakupu sieciówek, spadek biletów jednorazowych) jest dla miasta korzystna. Wszyscy znamy przecież zasadę, że lepszy jest stały klient niż ten, który korzysta z naszych usług od czasu do czasu. To dla takiego klienta adresowana jest w pierwszej kolejności konkretna oferta.
Mit 2: wysoka cena wpływa na spadek liczby zakupionych biletów (w efekcie mniej osób korzysta z komunikacji publicznej). Nieprawda. Oczywiście znana jest w ekonomii zasada, która określa, że wzrost ceny produktu powoduje spadek sprzedaży (i odwrotnie - obniżka ceny powoduje wzrost sprzedaży). Jednak w przypadku produktu określanego jako "transport publiczny" ta prosta zależność nie występuje. Z przeprowadzonej analizy wynika, że cena, ani wysoka ani niska, nie wpływa bezpośrednio na sprzedaż biletów. Tak jak już wspomniałem poprzednio, notujemy niewielki trend wzrostowy w przypadku sieciówek, biletów krótkookresowych i przystankowych, a spadek sprzedaży biletów jednorazowych. Wpływy z ich sprzedaży równoważą się (zysk ze sprzedaży sieciówki pokrywa koszty z tytułu niesprzedanych biletów jednorazowych).

Mit 3: ludzie przesiadają się do samochodów, bo bilety są za drogie. Nieprawda. Z jednej strony oczywiście notujemy wzrost liczby samochodów (345 samochodów w 2000 roku, 375 w 2005, 529 w 2011 na 1000 mieszkańców), chociaż fakt posiadania dwóch zarejestrowanych samochodów nie oznacza automatycznie, że z obu korzystamy w tym samym czasie. Z drugiej strony, co zaskakujące, informacje o natężeniu ruchu zaczerpnięte z analizy na kluczowych poznańskich skrzyżowaniach wskazują, że w 16 przypadkach na 24 ruch ten jest mniejszy! Być może jest to efekt korzystania z poznańskich obwodnic.
Oczywiście głoszenie, że w Poznaniu nie ma korków to herezja. Liczę jednak, że sytuacja poprawi się po remoncie ronda Kaponiera, pracach przy rondzie Jana Nowaka Jeziorańskiego czy ul. Grunwaldzkiej.

Twierdzenie o przesiadaniu się do samochodów z powodu wysokich cen biletów jest mitem również dlatego, że niezależnie jak byśmy nie kalkulowali jazda samochodem zawsze będzie droższa od podróży tramwajem czy autobusem.

Przykładowo: koszt dojazdu przez 22 dni sieciówką (przejazd tam i z powrotem na dystansie 10 km w dni robocze) to 99 zł; pokonanie tego samego dystansu samochodem to koszt ok. 175 zł (założone spalanie na bardzo optymistycznym poziomie to 7 l/100 km, cena benzyny 5,7 zł za litr), nie licząc ubezpieczenia czy amortyzacji.

Ciekawie wygląda też porównanie ile kilometrów można było przejechać za 99 zł w 2009 roku, a ile w 2012. Otóż trzy lata temu w cenie sieciówki mogliśmy pokonać około 400 km (spalanie 7 l/100 km, cena litra 3,5 zł); obecnie jest to... 250 km. Zatem w obecnych warunkach poruszanie się samochodem jest dużo bardziej nieopłacalne niż trzy lata temu.

Gdyby więc było tak jak głoszą krytycy, że notujemy odpływ pasażerów na korzyść ruchu samochodowego, choć w rzeczywistości użytkowników czterech kółek wcale nie jest więcej, okazałoby się, że żyjemy w mieście idealnym. W mieście, które jest na tyle zwarte, że nie wymaga korzystania z dodatkowych środków transportu. Liczba pasażerów tramwajów na poznańskiej Pestce zdaje się temu przeczyć...
Mit 4: Miasto faworyzuje transport samochodowy kosztem drogowego. Nieprawda. Gdy porównamy wydatki przeznaczane na komunikację publiczną z wydatkami na budowę dróg z lat 2011-2012, okazuje się, że 2/3 z nich przeznaczone są na inwestycje tramwajowe oraz zakup nowego taboru. Wrażenie robią również same kwoty: w ostatnich dwóch latach na ten cel wydano prawie miliard złotych! Potwierdza to założenia zawarte w polityce transportowej, która wyraźnie stawia nacisk na wspieranie transportu publicznego.

Kończąc, chciałbym zwrócić uwagę na wyzwania, które przed nami stoją. Już teraz wiemy, że istnieją czynniki, które będą niekorzystnie wpływać na sprzedaż biletów. Jest to, po pierwsze, demografia. Liczba osób starszych w populacji będzie w najbliższych latach rosła.

Oznacza to większą grupę osób uprawnionych do korzystania z ulg lub bezpłatnych przejazdów. Drugim czynnikiem jest sytuacja na rynku pracy, która powodowana stagnacją gospodarczą (jeśli nie kryzysem) ograniczy możliwości finansowe potencjalnych użytkowników komunikacji - tak samochodowej, jak i publicznej.

Nie zmienia to faktu, że naszym celem jest, by poznaniacy jak najliczniej korzystali z transportu publicznego, by był on jak najbardziej dostępny, a poruszanie się nim przebiegało w komfortowych warunkach.

O tych dążeniach świadczą skończone i realizowane inwestycje (tramwaj na Franowo, połączenie PST do Dworca Zachodniego, modernizacje infrastruktury). Już dziś świadczy o tym jakość taboru (40 nowych Tramino) i standard podróży.

Zależy mi na zachowaniu tych priorytetów. Równocześnie proszę Państwa o zrozumienie dla planowanych podwyżek i cierpliwość z powodu prowadzonych w mieście remontów. Jestem przekonany, że zmieniają one nasz Poznań na lepsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski