Firmy oferujące szybkie pożyczki "pod lupą". PSL złożył projekt ustawy dotyczącej parabanków

- Sposób działania tego typu firm bywa przyczyną ludzkich dramatów. Często są to tragedie całych rodzin, które z dnia na dzień tracą nie tylko mieszkanie, ale i środki do życia - mówi Andżelika Możdżanowska, senator PSL z Wielkopolski. - Ludziom należy zapewnić dostęp do informacji. Nie każdy jest przecież prawnikiem czy ekonomistą.

Według założeń projektu nowej ustawy firmy pożyczkowe mają zostać objęte kontrolą Komisji Nadzoru Finansów. Swoje ostrzeżenia będzie ona mogła publikować w mediach publicznych. Rygorystycznie traktowane będą również reklamy. Przekaz taki będzie musiał być jednoznaczny i zrozumiały. W reklamie powinna pojawić się informacja o rzeczywistej stopie oprocentowania oraz komunikat czy dana firma podlega kontroli KNF. Jeżeli firma nie zamieści takiej wiadomości, zapłaci karę grzywny.

Ustawa mówi też o konieczności weryfikacji zdolności kredytowej klientów. Dziś, obowiązek ten spoczywa jedynie na bankach. Parabanki mogą udzielać pożyczek jedynie na dowód osobisty. Nie mają one wglądu do historii kredytu swojego klienta. Często zdarza się, że człowiek biorący pożyczkę zadłuża się, chcąc spłacić wcześniejsze długi.

Większość klientów parabanków to osoby, którym banki odmówiły udzielenia kredytu. Przedsiębiorstwa proponujące szybką pożyczkę często udzielają jednak o wiele droższych kredytów. Oprocentowanie w firmach typu "chwilówki" sięgają często 360 proc. rocznie. Dla przykładu, pożyczając kwotę 25 tys. zł, po 10 latach oddamy prawie 45 tysięcy złotych (czyli niemal jeszcze raz tyle). Największy problem pojawia się jednak, gdy w poczet długów decydujemy się zastawić mieszkanie.

- Podstawowy problem polega na tym, że ludzie nie wiedzą, co podpisują - mówi Marek Janczyk, miejski rzecznik konsumenta w Poznaniu. - Pewne informacje zapisywane są małym drukiem lub ujęte w sposób niezrozumiały. Niewielu decyduje się wziąć umowę do domu i ponownie się zastanowić. Większość myśli tylko o szybkim przypływie gotówki.

Pułapką dla klientów parabanków okazuje się też obowiązek wpłaty prowizji. Wynosić ona może od 100 do nawet 2 tys. zł (w zależności od wysokości pożyczki).

- Klient może otrzymać informacje, że po analizie finansowej, firma doszła do wniosku, że jest on niewypłacalny. Wpłaconych pieniędzy nikt mu już jednak nie zwróci - wyjaśnia Marek Janczyk. - Jeszcze większym ryzykiem jest jednak powierzanie swoich oszczędności firmom, które nie ubezpieczają się na wypadek bankructwa - dodaje.