Część z nas mniej wyda na zastawienie świątecznych stołów, inni zdecydują się na skromniejsze prezenty. Zapewne to po części zasługa ekonomistów, wieszczących nadejście gorszych czasów, po części też zapewne podwyżek cen gazu, prądu i wody, które sprawiają, że na inne potrzeby w domowych kasach pieniędzy zostaje mniej.
Tak czy inaczej ze statystyk wynika jasno, że najbardziej oszczędzają ci, którzy dotąd na Boże Narodzenie wydawali najwięcej. Ich oszczędności nie oznaczają bynajmniej zastąpienia tradycyjnego karpia paluszkami rybnymi, a kompotu z suszu najtańszą oranżadą.
Mogą jednak znaczyć, że w tym roku po Bożym Narodzeniu na śmietnikach wyląduje nieco mniej niż zazwyczaj niezjedzonych ryb po grecku, śledzi czy pierogów. Może zamiast góry wyrzucanych tuż po świętach nikomu niepotrzebnych drobiazgów, kupowanych w pośpiechu tuż przed pierwszą gwiazdką, pod choinkę trafią takie, kupowane z uwagą i staraniem.
I może, kto wie, wszak wigilijny czas to czas cudów, ta odrobina racjonalności w czasie świątecznych zakupów wejdzie im w nawyk. Choć nie zmusza ich do niej ekonomiczna konieczność.
A handlowcy? Mimo rosnących kosztów energii i wyższych płac pracowników, niemal wszystko sprzedają taniej niż w zeszłym roku. Co więcej, twierdzą, że dalej im się opłaca. Klientom pozostaje się cieszyć, że karpia lub mak na makowiec kupią trochę taniej. Tym razem ślepe prawa rynku zadziałały na ich korzyść. A gdy już wszyscy w Wigilię zasiądziemy do stołu, pozostanie nam sobie życzyć kolejnych, radosnych i nierujnujących domowego budżetu świąt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?