Pochodzący z Żywca, ale utożsamiany głównie z Lesznem wokalista i gitarzysta nie miał ostatnio dobrej passy - jego autorskie kompozycje zgubiły gdzieś ducha czasu, który czuć było w czasach istnienia jego grupy Atmosphere i na pierwszych solowych płytach sprzed dekady. Impas przełamuje sięgając po cudze kompozycje, ale nie są to żadne radiowe "złote przeboje", lecz wyłuskane głównie z ostatniej dekady mało znane kompozycje trochę bardziej znanych autorów: Heya, Smolika, Myslovitz czy Gawlińskiego.
Wybór piosenek nieoczywistych dla tych wykonawców zdejmuje z "Second handu" odium albumu "kowerowego", żerującego na czyimś sukcesie. Bo czy sukcesem było "Mru Mru", w którym Nosowska mierzyła się z odchodzącą miłością? Albo cudny muzycznie, ale - o zgrozo - anglojęzyczny "Elephant" grupy Homosapiens? Nie, to były piosenki-bękarty, wzgardzone przez radiowców, za to ubóstwiane przez najwierniejszych fanów.
Rozynek zabrał się za nie z dobrym pomysłem: bez wywracania ich atutów do góry nogami, obtaczając je delikatną, elektroniczną mgiełką, której źródło kryje się według mnie we francuskim elektro-popie spod znaku Air. Nie zburzyło to struktury tych w większości delikatnych rockowych ballad, dodało im za to uroku, licującego z ciągle wysokim, wyrazistym głosem Rozynka.
Cudowna płyta. To nic, że nie z pierwszego tłoczenia.
Marcin Rozynek "Second Hand"
cena: ok. 35 zł
Ocena:4/6
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?