Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agent James Bond ujawnia swoje teczki (RECENZJA)

Jacek Sobczyński
Jacek Sobczyński
REBIS
Od czwartku w księgarniach można znaleźć napisaną przez Rogera Moore'a książkę "Bond o Bondzie". To pozycja ciekawa, ale przeznaczona raczej dla tych, którzy na przygodach agenta 007 zjedli zęby.

"Pisząc te słowa, siedzę sobie u boku mojej żony Kristiny w Monte Carlo. Słońce praży niemiłosiernie a my sączymy poranną kawę i zza ciemnych okularów przyglądamy się milionerom" - tak zaczyna się wydana kilka dni temu przez poznańskiego Rebisa książka "Bond o Bondzie" autorstwa aktora Rogera Moore’a. Przyznajcie, aż chce się po czymś takim wyrzucić ze złością całą książkę do kosza. Z szkodą i dla autora i czytelnika.

Bondowskich przewodników było już w naszym kraju wiele, ale ten zasługuje na szczególną uwagę, bo został napisany przez kogoś, kto osobiście poczuł o co chodzi w fenomenie 007. Jak? Po prostu wcielił się w jego postać. Roger Moore grał Jamesa Bonda w siedmiu filmach i do dziś jest uznawany za jednego z lepszych odtwórców roli agenta Jej Królewskiej Mości. Choć nawet ci, którzy na niego postawili nie byli do końca przekonani o słuszności wyboru. "Wiesz Roger, mógłbyś w sumie nieco schudnąć. I trochę częściej myć włosy" - miał do Moore’a powiedzieć producent serii Harry Saltzman.

Na podobnych anegdotkach opiera się cała książka. "Bond o Bondzie" niekoniecznie przekona do siebie świeżych miłośników 007 z kilkoma obejrzanymi częściami przygód agenta na koncie. Ale już bondolodzy wytrawni będą podczas lektury czuli się jak w dzieci w wesołym miasteczku. Moore z swadą przybliża prace nad kolejnymi odsłonami Bonda, okiem fachowca wyłapuje smaczki z epizodów, w których nie zagrał a jego opowieść jest tyleż wyczerpująca co fascynująca. I zaskoczy nawet najzagorzalszych wyznawców 007. Lubicie oglądać Bondy? A wiedzieliście, że wcielający się w postać Goldfingera Gert Froebe nie znał ni w ząb angielskiego? "Jak się pan miewa? Bardzo się cieszę, że tu jestem" - powiedział Froebe witając producentów. To samo odpowiedział na każde zadane mu kolejne pytanie, stąd spec od dubbingu musiał wykazać się przy pracy nad "Goldfingerem" nie lada zręcznością.

Moore snuje swoją opowieść z elegancją brytyjskiego dżentelmena ("Pytacie, z którą aktorką pracowało mi się najlepiej? Nigdy nie udzielę konkretnej odpowiedzi, żeby nie urazić reszty"), przybliżając czytelnikom najważniejsze aspekty egzystencji w skórze 007. Gadżety, przeciwnicy, samochody, dziewczyny, styl - o wszystkim aktor mówi równie wyczerpująco co kwieciście. A dla fetyszystów plakatu redaktorzy zostawili największy prezent na samym końcu - to reprodukcje posterów z wszystkich części przygód Jamesa Bonda.

Oczyma duszy widzę 85-letniego dziś Rogera Moore’a na leżaczku swojej posiadłości w Monaco, gdy popijając Martini (wstrząśnięte, nie zmieszane) porywa wpatrzonych w niego fanów niesamowitą historią faceta, któremu Agent Jej Królewskiej Mości zmienił życie. Wciąż z błyskiem w oku, niepasującym do dziadziusiowego pitolenia przy kominku. Wszak Bond elokwencją błyszczy zawsze.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski