Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek pod Gostyniem: Adaś stracił nerkę, ale znowu będzie kopać piłkę!

Marta Żbikowska
Adaś czuje się dziś dobrze. Przeszedł skomplikowaną operację i czeka go jeszcze długa rehabilitacja.
Adaś czuje się dziś dobrze. Przeszedł skomplikowaną operację i czeka go jeszcze długa rehabilitacja.
O wyjątkowym szczęściu mogą mówić rodzice pięcioletniego Adasia, który 11 sierpnia uległ wypadkowi pod Gostyniem. Mimo przeciwności losu, długiego oczekiwania na przewiezienie do szpitala w Poznaniu, licznych obrażeń wewnętrznych, utraty nerki i skomplikowanych operacji, chłopiec jest już w domu - i czuje się dobrze.

Zaczęło się od przerażenia, strachu, niepewności i pełnego niepokoju oczekiwania. Kiedy Adaś trafił do poznańskiej kliniki przy ul. Szpitalnej na oddział intensywnej opieki medycznej, lekarze przygotowywali rodziców na najgorsze. Istniało olbrzymie ryzyko, że chłopca nie uda się uratować.

Dzisiaj rodzice mówią o cudzie, ale dobrze widzą, że cudom trzeba pomagać: - Gdyby nie to, że od początku mieliśmy tak wspaniałą opiekę medyczną, nie wiem, jak by się to skończyło - mówi Katarzyna Mrugalska, mama Adasia. - Nie mam żadnych pretensji ani żalu do lekarzy z Gostynia. Podjęli właściwą decyzję o przewiezieniu Adasia do Poznania. Robili wszystko, aby ten transport załatwić.

Do poznańskiej kliniki Adaś trafił z kompletem wyników badań. Lekarze twierdzą, że nie jest to standardowe postępowanie.

- Karetki przywożą nam pacjentów ze szpitali większych niż gostyński bez żadnych badań - przyznaje doktor Przemysław Mańkowski, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej Szpitala Klinicznego im. Jonschera w Poznaniu. - W tym przypadku chłopiec był dokładnie zdiagnozowany. Zrobiono mu tomografię komputerową całego ciała. Wprawdzie czekał długo na karetkę, ale nie było to zupełnie bierne oczekiwanie.

Adaś kilka tygodni spędził w śpiączce. Przeszedł bardzo skomplikowaną operację.

- To, że udało nam się przeprowadzić ten zabieg pomyślnie, to sukces całego zespołu anestezjologów, chirurgów i pediatrów - mówi doktor Mańkowski. - Ryzyko było ogromne, ale operacja uratowała układ pokarmowy chłopca.

Kiedy Katarzyna Mrugalska wspomina godziny, dni i tygodnie spędzone na szpitalnych oddziałach, łamie jej się głos. Trudno jej także wyrazić ogromną wdzięczność, jaką czuje wobec poznańskich lekarzy. - Gdyby można było jakoś podziękować wszystkim, którzy opiekowali się moim synem, zrobiłabym to natychmiast - mówi pani Katarzyna. - Ale nie wiem, jak się dziękuje za życie dziecka. Wszystkie słowa wydają się za małe.

Adaś wymaga jeszcze rehabilitacji i specjalnej diety niskotłuszczowej. Kolejne kontrole wykazują, że jego stan się poprawia. Szpital opuścił wprawdzie biegając i skacząc, ale do poprzedniej sprawności jeszcze mu dużo brakuje: - Adaś chciałby już biegać i kopać piłkę, ale widać, że rana mu jeszcze na to nie pozwala - mówi mama chłopca.

Lekarze są dobrej myśli. Przyznają jednak, że z tak dużego wypadku, jakiemu uległ chłopiec, trudno wyjść zupełnie bez szwanku.

- Wiem, jaka wielka siła zadziałała podczas zderzenia. Samochód był właściwie zmiażdżony - mówi Przemysław Mańkowski, konsultant wojewódzki w dziedzinie chirurgii dziecięcej, który wystawiał w tej sprawie opinię dla wojewody. I dodaje: - Cieszę się, że udało nam się pomóc małemu pacjentowi, bo to naprawdę wspaniały chłopiec. Wszyscy życzymy mu jak najlepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski