Szkolenie komandosów - teoretyczne i praktyczne - trwa sześć tygodni. Dwa spędzili w Kotlinie Kłodzkiej, kolejne dwa w Poznaniu. Na końcu obóz w Wędrzynie. Tam będą walczyć w terenie zabudowanym.
- Dzisiaj wszystkie konflikty opierają się właściwie na walce w mieście - tłumaczy chor. Marcin Szubert z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu.
My obserwujemy jeden dzień szkolenia. Pogoda dopisuje, ciepło. Ale komandosi wyczerpani. Od 30 godzinach są na nogach - cały czas "w polu". Rzadko robią przerwę na posiłek, zwykle korzystają z racji żywnościowych, które mają w plecaku. Jeśli potrzeba - śpią na poligonie. A przed nimi jeszcze jedno z najważniejszych zadań - reakcja na zasadzkę.
- Nie chodzi o to, by się nad nimi pastwić, ale doprowadzić ich do skrajnego zmęczenia i sprawdzić, jak wtedy będą sobie radzić, reagować, współpracować z kolegami, czy wydawać rozkazy - mówi st. sierż. Karol Adamski, jeden z instruktorów.
Zasadzka - w kolumnie jadą dwa hummery i rosomak. Jeden z hummerów zostaje trafiony pociskiem przez nieprzyjaciela. Zadanie - ewakuować rannych i wydostać się z pola rażenia przeciwnika. Muszą dać z siebie wszystko, bo instruktorzy są bezwzględni.
Ale dwa tygodnie temu wcale nie było łatwiej. Wtedy komandosi, w ulewie, brodzili w błocie. Do przejścia mieli 20 km. Nie wszyscy sobie z tym poradzili. Mimo że kursanci, którzy szkolą się na poligonie, to najlepsi z najlepszych. Wojskowa elita z oddziałów rozpoznawczych. Również oficerowie. Na początku było ich trzydziestu ośmiu. Teraz - już tylko trzynastu.
- Gdy ktoś przychodzi na szkolenie, nie ma już stopnia, nazwiska. Dostaje numer i jest traktowany na równi z innymi. Przez te kilka tygodni bogiem jest instruktor, nawet niższy stopniem - tłumaczy chor. Grzegorz Kaczmarek.
Szkolenie komandosów kończy się uzyskaniem certyfikatu. Pod warunkiem, że kursant zdobędzie odpowiednią liczbę punktów. Taki certyfikat to potwierdzenie najlepszych umiejętności.
- Gdyby chcieć porównać skuteczność takiego komandosa, trzeba by przywołać amerykańskich rangers - wyjaśnia chor. Karol Adamski - Ci, którzy dostaną za mało punktów, zwykle nie podchodzą już drugi raz do szkolenia. Mówią, że nie będą znów przechodzić przez to piekło - śmieje się.
W Polsce jest czterdziestu komandosów z takimi odznakami. Wśród nich - dwie kobiety. Obie w randze porucznika. Jedna z nich - wicemistrzyni Polski w biathlonie - ukończyła kurs dopiero za drugim razem.
- Będę zadowolony, jeśli zdobędę odznakę. Jeśli się nie uda - trudno. Ale myślę, że wytrwam. Nie przyszedłem tu przecież, żeby odpoczywać - podsumowuje Łukasz, jeden z uczestników szkolenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?