Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będzie ustawa o rzeczach znalezionych. Gwarantowane 10 proc. znaleźnego

TR
Dwóch pracowników stacji benzynowej w Zdunach za oddanie saszetki z 45 tysiącami złotych dostało dwa lata temu po 700 złotych znaleźnego. To mniej niż 4500 złotych, które przy takiej sumie przewiduje projekt ustawy o rzeczach znalezionych.

To policjanci, którym pracownicy stacji benzynowej w Zdunach oddali saszetkę, upomnieli się dla nich o znaleźne. Właściciele nie kwapili się zrobić tego z własnej woli. W projekcie ustawy o rzeczach znalezionych nie pozostawiono im nawet miejsca na wybór: znalazca ma prawo do znaleźnego - jednej dziesiątej sumy znalezionej gotówki czy wartości przedmiotu.

Do znaleźnego w wysokości 4500 złotych mieliby również prawo dwaj pracownicy Enei, którzy w lipcu w Obrze znaleźli na ulicy wyjątkowo grubą saszetkę.

Jak wynika z krótkiej statystyki, 45 tys. złotych gubimy i znajdujemy w Wielkopolsce raz na dwa lata. Częściej gubimy drobniejsze sumy i drobniejsze przedmioty. Są jednak wyjątki.

- W poniedziałek zadzwonił pasażer, który zostawił w tramwaju wiolonczelę - mówi Iwona Cieślik z MPK w Poznaniu. - Po weekendzie najczęściej szukamy jednak telefonów i portfeli, które zgubiliśmy na nocnych liniach.

Dokumentów szukamy jednak rzadziej niż gotówki czy telefonów. W biurze rzeczy znalezionych w poznańskim starostwie wciąż leżą dwa dowody osobiste, paszport, trzy faktury, i teczka z dokumentami.

A wykazy znalezisk będą coraz bardziej puchły. Według nowych przepisów, wszystkie zguby z wyjątkiem broni i materiałów wybuchowych, po trzech dniach będą trafiać właśnie do starostwa. W przypadku gdyby ktoś znalazł na przystanku w Pile skrzypce Stradivariusa, to pilski starosta będzie musiał ogłosić to w prasie. Rachunek za ogłoszenie zapłaci już właściciel.

Jak dociera się do właścicieli teraz?
- Właścicieli dokumentów szukamy przez Facebooka i Naszą Klasę - mówi Iwona Cieślik. - Z kolei właścicieli telefonów wybierając ostatni numer. Najczęściej jednak dzwonią sami.

Tak jak pasażer autobusu, który zapomniał o aparacie fotograficznym. Aparat się znalazł. Właściciel zażądał, żeby przywieźć go sobie na lotnisko, z którego właśnie wylatywał na urlop.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski