Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby Wielkopolska była Wielkopolską...

Włodzimierz Braniecki
Fot. Archiwum
Ze Stefanem Bratkowskim, o tradycjach i współcześności Wielkopolski, rozmawia Włodzimierz Braniecki

Wkrótce 90. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Czym według Pana było ono dla Polski?
Wzorcem powstania dobrze przygotowanego i zorganizowanego, przykładem wyboru właściwego momentu dla rozpoczęcia działań. Nie jest prawdą, że wybuch został wymuszony - powstanie i tak by wybuchło. Wielkopolska przeżyła dwa swoje nieudane zrywy w latach 1846 i 1848 i umiała wyciągnąć wnioski z tych porażek. Najważniejsze zaś to długa praca wcześniej.

Jest Pan współtwórcą serialu "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy". Sprawy Wielkopolski ciągle są Panu bliskie. Chciałbym więc zadać Panu może najtrudniejsze pytanie: ginąć czy zwyciężać? Ginąć jak w Powstaniu Warszawskim, czy zwyciężać jak w Powstaniu Wielkopolskim?
Skorygujmy: Powstanie Warszawskie - wbrew stereotypowi wybuchło - zasadnie. Nikt nie mógł się spodziewać kardynalnego błędu wojskowego Hitlera, który - zamiast sprawić kłopoty Stalinowi odrębnym rządem polskim w Warszawie - pośle doborowe oddziały do pacyfikacji miasta. Stracił 26 tysięcy doborowego żołnierza, dalsze 75 tysięcy rannych zostało wyłączone z walki, co bardzo osłabiło armię niemiecką. Powstańców zginęło około 16 tysięcy, Niemcy ze swoimi sojuszniczymi oddziałami wymordowali za to 180 tysięcy, jak się oblicza, ludności cywilnej. Natomiast i ja, i moi koledzy z rozpędzonego w 1973 roku "Życia i Nowoczesności" chcieliśmy "przyłączyć" Polskę do Wielkopolski, z jej innym katolicyzmem, zdolnością zorganizowanej pracy i myślą twórczą. "Mesjanizm" Cieszkowskiego był mesjanizmem właśnie zdolności pracy. Ten mesjanista napisał dla Francuzów świetny podręcznik organizacji długoterminowego kredytu hipotecznego, wzorowanej na polskich doświadczeniach.

Mitem założycielskim dla współczesnej Wielkopolski była i jest idea pracy organicznej oraz zwycięskie Powstanie Wielkopolskie. Ale Filip Bajon w rozmowie z "Polską Głosem Wielkopolskim" powiedział, że takie sprawy jak idea pracy organicznej są dzisiaj dla reszty kraju kompletnie obojętne. Czy to prawda i jeśli tak, to dlaczego?
Obawiam się, że te ideały są obojętne i w Wielkopolsce. Podnosiłem hasło: "Żeby Wielkopolska była Wielkopolską". Gospodarka rynkowa sama przez się wyzwala inicjatywę, ale do zamysłu pracy organicznej nie wróciliśmy. Proszę wziąć do ręki albumy profesora Janusza Gołaskiego, z mapami rozmieszczenia zamarłych młynów, 1500 w samej tylko Wielkopolsce. Wielkopolska stepowieje, a woda w tych zamarłych spiętrzeniach, dając i energię elektryczną sąsiedztwu, razem ponad 100 megawatów, podniosłaby poziom wód gruntowych. Marnujemy szanse. A tu jakiś idiota pozwolił budować kopalnię odkrywkową sześć kilometrów od Gopła. Nie, Wielkopolska jeszcze nie jest Wielkopolską.

Czego Polacy mogą, winni się uczyć dzisiaj od swych przodków?
Determinacji, to po pierwsze. I zdolności współpracy. Zwykłem powtarzać, że w życiu społecznym zgody trzeba niewiele, bo tylko na to, co chce się razem zrobić. We wszystkim innym można się różnić, nawet całkowicie.

Mamy magiczną przestrzeń od Bazaru przy ulicy Paderewskiego do dzisiejszej ulicy Franciszka Ratajczaka i dalej do teatru z napisem "Naród sobie". A z drugiej strony od kościoła Świętego Wojciecha, w którym sarkofag Marcinkowskiego i obok kościoła - Krypta Zasłużonych Wielkopolan, do kościoła Świętego Marcina, zniszczonego w czasie wojny, a dzisiaj z podobizną księdza Piotra Wawrzyniaka. Czym ta przestrzeń jest i czym powinna być dla Polski?
Dopingiem. Żeby w Polsce niepodległej, w warunkach pełnej swobody działania, osiągnąć więcej niż nasi przodkowie potrafili osiągnąć mimo piętrzących się przeszkód i niekończących się, rozmaitych prześladowań. Musimy przynajmniej odbudować instytucje oraz umiejętności, które oni posiedli. Przecież chore z założenia SKOK-i nie mają nic wspólnego z wielkopolskimi spółkami zarobkowymi i nikogo to nie razi.

Jesteśmy w Unii Europejskiej i NATO razem z Niemcami. Czy Polacy z pierwszej połowy XX wieku, z Powstania Wielkopolskiego, mogli sobie to wymarzyć? Czy coś podobnego mogli przewidywać Polacy ze zrównanej z ziemią przez Niemców Warszawy?
Dopóki nas nie sprzedano w Jałcie, mogliśmy marzyć o wszystkim. Wyprzedzaliśmy w końcu Europę. Gdynię zbudowali Polacy w osiem lat, zakłady COP powstawały w równie szybkim tempie. Tej tradycji nas pozbawiono, 50 lat rozwoju cywilizacji nam zabrano, teraz trudno nawet odzyskać utraconą wiedzę amputowaną z mózgów i pamięci.

A Niemcy? Był tutaj niemiecki Drang nach Osten, była Hakata, wojna i okupacja, a potem orędzie biskupów polskich, ze Stefanem Wyszyńskim i Karolem Wojtyłą, do biskupów niemieckich ze słowami: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Czy już jesteśmy wolni od zagrożeń? Co Pan, publicysta czynnie uczestniczący od lat w sporze o Polskę, powie o realiach dzisiejszego bezpieczeństwa Polski?
List biskupów uczył nas samych zdolności przejścia do porządku dziennego nad koszmarem przeszłości. Sam nie bardzo to umiałem… Dziś mamy do czynienia z innymi Niemcami, choć brakuje mi osobiście w Niemczech tradycji wolnych miast. Ta historia ciągle jest lekceważona, choć Hamburg był najdłużej istniejącą republiką miejską, a kultura niemiecka właśnie z tych wolnych miast pochodzi. O naszym bezpieczeństwie decyduje dziś członkostwo w NATO. Europa dopiero musi uczyć się współdziałania wojskowego, ale dojdziemy i do tego.

Stefan Bratkowski jest publicystą, pisarzem, współautorem scenariusza serialu telewizyjnego "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski