Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Land Rover dla Bryana Adamsa powstaje w Długiej Goślinie

Katarzyna Dobroń
Land Rover dla Bryana Adamsa powstaje w Długiej Goślinie
Land Rover dla Bryana Adamsa powstaje w Długiej Goślinie Waldemar Wylegalski
To nie jest przyjaźń od kolebki po grób. Po prostu spotkało się dwóch artystów - wokalista i kowal, którzy znaleźli wspólny język. Rozmowy Bryana Adamsa i Paula Clarka dotyczą głównie... Land Rovera. W ten sposób powstały już trzy niepowtarzalne auta i okładka albumu "So far so good" dla Kanadyjczyka, a kariera Anglika nabrała tempa.

Kiedy odwiedziłam Paula Clarka w maju, land rover defender, któremu oddał trzy lata życia, właśnie wrócił z przeglądu technicznego, który... oblał. Samochód miał kierownicę po prawej stronie, tak jak życzył sobie tego klient, ale niezgodnie z polskimi przepisami. Paul nie chciał stanąć przy swoim dziele do zdjęcia, dopóki nie zamontował wewnątrz maleńkiej płytki. Potem wygładzał miękki dach auta i wciąż znajdował coś, co jeszcze "trzeba poprawić". Poprosił, aby artykuł nie ukazał się, zanim kluczyki samochodu nie trafią w ręce Bryana Adamsa. Stało się to dopiero w sierpniu. Kanadyjski muzyk może już odwiedzać karaibskie posiadłości Pierce'a Brosnana i Micka Jaggera swoim nowym autem z Długiej Gośliny.

Artysta kowal imponuje land roverowi
- Spotkałem Bryana krótko po tym, gdy przeniósł się do Anglii. Przyjechał tu ze swoim pierwszym land roverem - wspomina Paul Clark. - Nagrywał płytę "Waking Up the Neighbours" niedaleko miejsca, w którym mieszkałem. Jego znajomym, a moim klientem, był pewien architekt. To on polecił mnie, kiedy Bryanowi zepsuło się auto. Tak się poznaliśmy.

Angielskiego artystę kowala i kanadyjskiego muzyka połączyła miłość do land roverów. Obaj cenią auto za jego prostotę i niezawodność, co nie przeszkadzało im wspólnie debatować nad ulepszeniami i przeróbką trzech egzemplarzy.

Z zawodu artysta kowal, Paul Clark pracuje przy land roverach od 1984 roku. Zna się na mechanice, elektryce i elektronice, a dzięki wykształceniu potrafi zaprojektować i zbudować każdą część auta od nowa. Z myślą o innych pasjonatach tej marki pisze felietony z radami publikowane w magazynie "Land Life". Wymienia główne grzechy zaniedbania i w obrazowy sposób wyjaśnia, do czego może prowadzić np. niewłaściwe ciśnienie w oponach.

"Producenci pojazdów wydają mnóstwo pieniędzy, by określić optymalną wartość ciśnienia w kołach dla każdego modelu. Jeśli ciśnienie będzie za niskie, zużycie paliwa będzie drastycznie wysokie, a to oznacza tylko jedno - twoja żona będzie narzekać, że auto jest zbyt drogie w utrzymaniu i trzeba będzie je sprzedać.

Jeśli ciśnienie będzie zbyt wysokie, kontakt z nawierzchnią będzie osłabiony i centralna część bieżnika szybko się zużyje. Jazda będzie twarda i niewygodna i znów twoja żona będzie niepocieszona. Wyobraź sobie, co może się stać, kiedy w niedzielny poranek zabierzesz teściową do kościoła. Już na pierwszej dziurze, w którą wjedziesz, wypadnie jej sztuczna szczęka i odbije się od deski rozdzielczej! I znów żona ci powie, żeby się problemu pozbyć. To znaczy pojazdu, nie teściowej". (z artykułu Paula Clark "Pod ciśnieniem" dla "Land Life").

Pierwsze auto dla Bryana Adamsa, defender 100 ma m.in. ramę pożyczoną od range rovera oraz dodatkową elektronikę. Powstało w 1991 roku. Zaledwie dwa lata później Paul zbudował dla kanadyjskiego muzyka land rovera SWB 88 ze sprężynowym zawieszeniem, miękkim dachem i silnikiem 200Tdi.

W tym samym czasie Paul przygotował oponę z nazwą płyty i nazwiskiem jej twórcy, która znalazła się na okładce albumu "So far so good". Album z największymi przebojami Bryana Adamsa kupiło 13 milionów fanów.

Poprawiony przez Paula defender 100 został zaprezentowany podczas konkursu dla przerobionych aut Best Modified Vehicle, gdzie zdobył nagrodę Grand Prix. To zwróciło uwagę całego koncernu Land Rover i przyspieszyło rozwój kariery Paula. Pracownikom fabryki pokazywano pierwsze auto Bryana, jako wzór precyzji i staranności, a sam Paul przez dwa lata pracował z inżynierami Land Rovera nad specjalistycznymi modyfikacjami oraz przygotowywał samochody do sesji zdjęciowych.

Prawdziwa przygoda rozpoczęła się jednak w 1995 roku, kiedy Paul podpisał kontrakt na przygotowanie ekspedycyjne jedenastu land roverów na półroczne safari po Zimbabwe i Maroco. Auta trzeba było wyposażyć m.in. w dodatkowe zbiorniki paliwa, wyciągarki i bagażniki. Do jego obowiązków należało też utrzymanie samochodów w pełnej sprawności przez sześć miesięcy.

Wykonane wtedy zdjęcia zdobią wiele broszur wydawanych wciąż przez Land Rovera. O swoich doświadczeniach z tego okresu Paul wspomina w felietonach dla "Land Life": "W latach 90. pracowałem dla koncernu Land Rover, doposażyłem 5 defenderów, 3 discovery i 3 range rovery pod kątem wypraw safari, na zlecenie ówczesnego dyrektora ds. promocji z Solihul, p. Iana Mulingani. Spędziłem kilka miesięcy w Zimbabwe, doglądając floty. Następnie pojazdy wróciły do Wielkiej Brytanii, po czym zostały spakowane i wysłane do Maroka. Mój telefon zadzwonił któregoś wieczora w 1996. To był Ian. "Czy możesz polecieć do Casablanki jutro rano, by wydostać flotę z rąk celników i przerzucić ją do Marrakeszu, masz na to 10 dni" - zapytał. "Jasne, o której mam lot?" - odpowiedziałem."

Kilka lat później Paul znalazł się wśród grupy dziennikarzy zaproszonych przez wojewodę krosińskiego na rajd po Bieszczadach. Jedną z przewodniczek była Justyna Chrystian, która w tym samym roku założyła sklep z częściami zamiennymi do land rovera. Rok później, wspólnymi siłami, otworzyli Serwis Samochodów Terenowych w Długiej Goślinie, który obecnie specjalizuje się we wszystkich modelach land roverów od 1948 r. Początkowo Paul nadzorował tylko pracę warsztatu. Z czasem został w nim na stałe, a Justyna zmieniła nazwisko na Clark.

Matilda jedzie na Karaiby
W tej chwili na jednej z karaibskich wysp Bryan Adams jeździ defenderem 110, trzecim autem przygotowanym przez Paula. Podobno jego pierwszym właścicielem był angielski arystokrata powiązany z rodziną królewską.

Do warsztatu Paula auto trafiło po dachowaniu, a jego remont zajął trzy lata. Muzyk potwierdził swoje zamówienie w styczniu 2012 roku.

- Dwa tygodnie później mieliśmy pożar w nowym warsztacie, do którego właśnie się przeprowadziliśmy - wspomina Justyna Clark. - Zanim wszystko posprzątaliśmy i wyremontowaliśmy, był już maj.

Pożar wybuchł w nocy, kiedy na szczęście nikogo w warsztacie już nie było. Zniszczenia były jednak spore. Ratowanie maszyn i urządzeń utrudniała różnica temperatur: na zewnątrz stał śnieg po kolana, a wewnątrz buchał ogień. Na szczęście land rover Adamsa stał zaparkowany w innym miejscu.

- Poświęcenie dla jednego auta trzech lat wykracza poza standardowe zamówienie - przyznaje Justyna Clark. - Rzecz w tym, że mąż jest artystą w swoim fachu. Od kilku lat obserwujemy też spadek jakości oryginalnych części do land rovera. Chociaż od początku zamawiamy tylko oryginalne części z najwyższej półki, to na widok tego, co nam przysyłano, mąż łapał się za głowę - dodaje.

Zdarzało się, że zaczepy rozsypywały się jeszcze przed zamontowaniem, a płytki miały dziurki w niewłaściwych miejscach. Paul oglądał dokładnie części, po czym odkładał je i własnoręcznie robił nowe. Cała deska rozdzielcza również jest wykonana ręcznie.

Auto ma zdejmowany dach i automatyczną skrzynię biegów. Sporo wysiłku włożono też w zabezpieczenie samochodu przed korozją. Do jego zbudowania wykorzystano stal nierdzewną, aluminium, a nawet farby zabezpieczające podwozie stosowane w stoczniach.

Codziennie wieczorem Paul wysyłał Bryanowi e-maile ze zdjęciami dokumentującymi postępy w pracy, łącznie blisko 5 tysięcy zdjęć. W ten sposób muzyk na bieżąco poznawał każdy szczegół swojego nowego auta.

- Mąż czasem mówił, że chciałby już iść spać, ale właśnie dostał kolejną odpowiedź. Zapytałam go kiedyś, czy naprawdę uważa, że Bryan Adams nie ma nic lepszego do zrobienia, poza odpisywaniem mu na maile - wspomina Justyna. - Odpowiedział mi: "On nie ma innych przyjaciół niż ja i Tom Cruise". Właśnie w takiej kolejności - śmieje się.

Bryan zdecydował się na trzecie auto z myślą o swojej posiadłości na jednej z karaibskich wysepek. Tu wille mają też Pierce Brosnan i Mick Jagger.

- Kiedy Bryan przyjechał do nas, pokazał nam zdjęcia samochodów swoich sąsiadów, które zjada już korozja - opowiada Justyna. - Powiedział, że chce takie auto, aby wszystkim szczęki opadły. Teraz się śmiejemy, że zanim jego sąsiedzi zauważą, jak dobre ma auto, minie 10 lat!

Samochód będzie jeździł po drogach, bo wysepka niespecjalnie ma bezdroża. Podobno konstruktor był nawet trochę niepocieszony, że jego Matilda nie będzie "pożeraczem błota". Jak każdy twórca, Paul ma prawo nazwać swoje dzieło. Dlaczego Matilda?

- To nazwa brytyjskiego czołgu - wyjaśnia Paul. - Jest drogi w produkcji, tani w utrzymaniu i nie do zniszczenia. To jest proste auto, na którym można polegać. Tam jest tylko jeden mechanik, więc cokolwiek się stanie, musi sobie dać radę.

Na początku czerwca auto pojechało na lawecie do Londynu. Jego właściciel już na niego czekał.

- Było widać jak bardzo Bryan się cieszy, jeżdżąc po raz pierwszy po swojej okolicy w Londynie - opowiada Justyna Clark. - Nie możemy powiedzieć, ile to auto jest warte. Panowie się po prostu dogadali.

Zanim auto trafiło na Karaiby, spędziło jeszcze miesiąc na jednej z wysp tranzytowych. Tymczasem Serwis Samochodów Terenowych z Długiej Gośliny nie próżnuje. Na podjeździe stoją trzy nowe land rovery.

- Kiedy rozeszło się, że zrobiliśmy auto dla Bryana Adamsa, zaczęli zgłaszać się klienci, którzy również proszą o przygotowanie land roverów dla nich. Oczywiście nie z takim samym budżetem, ale każdy chce mieć samochód zrobiony podobnie jak auto Bryana Adamsa...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski