25 lat domagał się zresztą prokurator podczas procesu przed sądem pierwszej instancji. Przyznał,że wnioskowałby o dożywocie, ale skoro biegli stwierdzili u Bogdana K. znacznie ograniczoną poczytalność, nie może żądać najsurowszej kary. W marcu poznański Sąd Okręgowy skazał Bogdana K. na 25 lat. Obrońca oskarżonego, który prosił o nadzwyczajne złagodzenie kary z uwagi na jego ograniczoną poczytalność, zaskarżył ten wyrok. Jednak nie przekonał Sądu Apelacyjnego.
- Mimo znacznie ograniczonej poczytalności oskarżony działał w sposób logiczny, racjonalny, wręcz zimny - wyjaśniał sędzia Mariusz Tomaszewski z poznańskiej apelacji. - Zabrał nożyczki, potem w Kościanie szukał w sklepie odpowiedniego noża, który ostatecznie kupił na targu. Po przyjeździe do Prusimia rozmawiał z opiekunami dzieci, po czym wyprowadził żonę z terenu obozu...
W ocenie sądu, pojechał tam z zamiarem zabójstwa, a determinacja Bogdana K. była tak wielka, że zadał swojej 37-letniej żonie 36 ciosów nożem. Potem schował ciało w krzakach i uciekł. Po drodze jeszcze poinformował siostrzeńca, że "wyrwał chwasta". Tym była dla niego dla Honorata, żona i matka dwunastoletnich wówczas chłopców. Wczorajszy werdykt Sądu Apelacyjnego jest wyrokiem prawomocnym.
Podczas procesu Bogdana K. przed poznańskim Sądem Okręgowym zeznawali bliscy małżonków, sąsiedzi, pracownicy Ośrodka Interwencji Kryzysowej, w którym Honorata schroniła się z dziećmi oraz biegli, którzy stwierdzili u oskarżonego znacznie ograniczoną poczytalność. O oskarżonym mówiły dobrze tylko jego matka i siostra, nie licząc dalszych znajomych na których ogrodnik sprawiał wrażenie miłego, uprzejmego człowieka. Pierwsza żona uciekła od niego za granicę, bo jako mąż zmuszał ciężarną kobietę do ciężkiej pracy w szklarniach i ograniczał jej kontakty z rodziną. Podobnie traktował też drugą żonę, młodszą o 11 lat Honoratę.
Bogdan K. perfidnie znęcał się nad nią oraz - także przy pomocy swojej matki - doprowadzał do sytuacji, w których ofiara rzekomo stawała się agresorem. Wzywał wtedy policję na interwencję. Potrafił być przekonujący. Doprowadził nawet do przyjęcia Honoraty do szpitala psychiatrycznego. -
Rzuciła we mnie szklanką, to ja rozbiłem stół i wezwałem pogotowie, mówiąc, że ona to zrobiła i żonę zabrano do szpitala
- przyznał Bogdan K..
Kobieta próbowała się z nim rozstać, wyprowadzała się do rodziców, ale wracała - "dla dobra dzieci". W lipcu 2010 roku zwróciła się o pomoc do Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Lesznie.- Pani Honorata była typową ofiarą przemocy. Była bita, duszona, kopana i wyzywana, ale tłumaczyła, że chciała aby dzieci miały dom - zeznała Donata P., kierownik Ośrodka Interwencji Kryzysowej. - A jak mąż panią zabije, to jako dom stworzy pani chłopcom? - pytałam. Pani Honorata odpowiadała, że mąż jest jedynym mężczyzną jej życia i ona go kocha. Także chłopcy bardzo martwili się o mamę. Czuli się za nią odpowiedzialni, uważali, że muszą jej pilnować.
Natomiast Bogdan K. podczas procesu sprawiał wrażenie nieobecnego. Przyznał się do winy. Nie chciał niczego wyjaśniać. Nie zadawał pytań biegłym i świadkom. Ale wcześniej, po zatrzymaniu powiedział: - Chciała zawładnąć moją osobą, nie miałem własnego życia. W ostatnim roku często wzywaliśmy na siebie policję.
Jego zdaniem, żona zrobiła się krnąbrna; mówiła mu, że jest "psycholem". - W ogóle nie żałuję tego, co jej zrobiłem, bo ona tyle krzywdy mi wyrządziła... Wszystkim mówiła, że ja biję. To po co do mnie przyjeżdżała? - mówił Bogdan K. po zabójstwie żony. Jednak w swoim "ostatnim słowie" kończącym proces przed sądem pierwszej instancji powiedział: - Bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Chcę przeprosić dzieci i rodzinę żony. Chciałbym im podziękować, że zajęli się moimi dziećmi i proszę, żeby mi wybaczyli...
Powiedział to dopiero w marcu, chociaż sąd chciał oddać głos stronom już we wrześniu ubiegłego roku. Ale wówczas Bogdan K. próbował popełnić samobójstwo w areszcie i zdaniem lekarzy jego stan psychiczny uniemożliwiał uczestnictwo w rozprawach.
- Kiedy oskarżony zrozumiał, że ofiara nie wróci i ostatecznie mu się wymknęła, dojrzewa w nim decyzja, by ukarać pokrzywdzoną śmiercią za wszystkie swoje wyimaginowane krzywdy. I tak też czyni, po czym mówi do siostrzeńca, że "wyrwał chwasta".
Zapewne obrona będzie przekonywać, że sytuacja go przerosła, że w pewien sposób był bezradny, bo nie potrafił sobie poradzić - po raz kolejny z sytuacją, gdy ofiara mu się wymyka - powiedział prokurator Marek Piegat, który podczas marcowej rozprawy zażądał dla Bogdana K. 25 lat więzienia. - Ale rozumiał, że każe swojej żonie umierać w bólu i pozbawia swoich synów matki. Nikt nie ma prawa, aby według własnego mniemania decydować o tym, kto ma żyć, a komu życie ma być odebrane...
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?