Kłótnie, oskarżenia i wzajemne pretensje. Taka atmosfera panuje między pracownikami poznańskich ogrodów zoologicznych. To pokłosie konfliktu, który kilka miesięcy temu wybuchł między dyrektorem Aleksandrem Niwelińskim a jego podwładnymi.
Pracownicy ogrodów są podzieleni. Pokazali to na konferencji prasowej. Ci, którzy głośno mówią o nieprawidłowościach w zoo, musieli wejść na nią siłą. Osoby stojące za dyrektorem murem, nie chciały ich wpuścić na spotkanie z dziennikarzami.
- Zamykają nam usta. Tu mamy do czynienia z korupcją i łamaniem prawa. Gdzie jest miejsce dla nas - pracowników? Nas się stąd brutalnie wyrzuca! - mówi Piotr Arndt, przewodniczący związku zawodowego, działającego przy Starym Zoo.
Przedstawiciele "Solidarności" nadal stawiają wiele zarzutów obecnej dyrekcji i kierownikom ogrodów. Jak mówi Radosław Nowaczyk, pielęgniarz zwierząt, pracownicy są poniżani, a wszystkie problemy zamiata się pod dywan.
- Byłem przy tym, jak zabijali żółwie. Te zwierzęta były zdrowe. Mieliśmy też grupę chorych żółwi, które odseparowano, jednak ich nie uśpiono. Tak było wygodniej, bo po jakimś czasie same zdechły - wraca do głośnej sprawy pracownik ogrodu. - Jak nie zgodziłem się brać w tym udziału, pojawiły się próby zastraszania i kolejna nagonka ze strony kierownika. To, co teraz mówi się o sprawie, to kłamstwo - dodaje Radosław Nowaczyk.
"Zamykają nam usta. Gdzie jest miejsce dla nas - pracowników?" - mówi Piotr Arndt
Niektórzy pracownicy Starego Zoo zarzucają dyrektorowi nierówne traktowanie swoich podwładnych.
- Nadgodziny w Starym i Nowym Zoo są rozliczane w inny sposób. Nasz kierownik nie zgodził się, żebyśmy odbierali je w formie dnia wolnego. To były tylko obietnice pod publiczkę - dodaje Nowaczyk.
Nieprawidłowościom, o których mówią jedni, zaprzeczają członkowie związku zawodowego "Razem" oraz pracownicy, którzy nie należą już do "Solidarności". Już, bo po kilku latach przynależności do jego struktur, wypisali się tydzień temu.
- Nie odeszliśmy ze związku, bo ktoś nas zastraszył. Chcemy to zdementować. Szanujemy swoje miejsce pracy i to była nasza decyzja - mówi Marzena Szymczak.
Pracownicy odpierali zarzuty swoich kolegów. Dementowano wiele informacji, które ostatnio obiegły media. Między innymi "odstrzeliwanie" kotów w Nowym Zoo. - Taka sytuacja zdarzyła się raz, kilka lat temu, a pracownik został ukarany. Teraz koty są pod opieką weterynaryjną i nie mają styczności z innymi zwierzętami - uspokaja Marta Grześkowiak z Nowego Zoo.
Sprawę uśmiercenia 35 żółwi czerwonolicych wyjaśniają krótko. Zdaniem weterynarz, która pracuje w ogrodzie zoologicznym, pracownicy mieli pełne prawo do eutanazji zwierząt.
A co ze śmiercią mundżaków? Zdaniem Radosława Nowaczyka, dyrektor zoo zlikwidował z listy pokarmów warzywa i owoce, co doprowadziło do ich wygłodzenia. Pracownicy, którzy bronią Niwelińskiego, twierdzą, że to absurd, a zwierzęta są dobrze karmione.
Maja Szymańska-Łukszo z Nowego Zoo zaprzecza też, że po ostatniej nawałnicy uciekły niedźwiedzie.
- To kolejne kłamstwo. Zamknięcie zwierząt zajęło mi 30 sekund - mówi kierowniczka działu ssaków drapieżnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?