Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

5-letni Adaś stracił nerkę. Wojewoda tłumaczy, jak działało pogotowie

Mateusz Pilarczyk
11 sierpnia ranny w wypadku pięcioletni Adaś został przywieziony do szpitala w Gostyniu przez ratowników medycznych. Na miejscu okazało się, że musi być operowany w specjalistycznej klinice w Poznaniu. Problemem okazało się przetransportowanie rannego chłopca.

Szpital nie dysponował odpowiednią karetką, pogotowie lotnicze odmówiło zabrania pacjenta. Początkowo przewiezienia chłopca nie chciała się także podjąć firma Falck świadcząca w powiecie gostyńskim usługi w zakresie ratownictwa medycznego. Chłopiec kilka godzin czekał na karetkę. Kiedy dotarł do poznańskiej kliniki okazało się, że konieczne jest usunięcie nerki.

W czwartek wojewoda wielkopolski Piotr Florek przedstawiając założenia nowego planu działania ratownictwa medycznego nawiązał do tego przypadku i przedstawił jak wyglądało działanie pogotowia w sprawie pięcioletniego Adasia.

- O 14.58 przyjęto informację o wypadku drogowym. Podano, że samochód dachował. Nie było więc to tak groźne jak czołowe zderzenie. Telefon odebrany został w Rawiczu i tu pierwszy wniosek, aby poprawić system, bo powinien trafić do dyspozytora w Gostyniu - relacjonuje Piotr Florek, wojewoda wielkopolski.

O godzinie 15.06 i 30 sekund karetka była już na miejscu zdarzenia, ale był to tzw. zespół podstawowy, czyli bez lekarza. Karetka "S", z lekarzem, brała udział w innym zdarzeniu. Ratownik medyczny na miejscu decyduje co dalej. Czy wzywać karetkę z lekarzem, pogotowie lotnicze czy jechać do szpitala. Ratownik chciał wezwać karetkę z lekarzem, ale okazało się, że szybciej będzie mógł dojechać do szpitala w Gostyniu, gdzie jest oddział chirurgii dziecięcej.

O 15.35 karetka dojechała do szpitala, gdzie wykonano badania. O godzinie 16.50 było wiadomo szczegółowo jakie obrażenia ma Adaś i że wymaga operacji.

- Do tego momentu wszytko wykonano szybko i dobrze. Do szpitala należała decyzja o tym, czy podejmuje operację czy wyśle dziecko do specjalistycznej placówki w Poznaniu - wyjaśnia wojewoda dodając, że ta decyzja była już poza systemem ratownictwa medycznego, bo szpitala muszą mieć swój własny transport do przewożenia pacjentów.

Podjęto próbę przetransportowania Adasia do Poznania. Jednak gostyńska placówka nie miał wolnej karetki z lekarzem. Ta została wysłana do szpitala w Śremie i wróciła o 17.50.

Około 17 podjęto rozmowy, aby do przewiezienia chłopca wykorzystać lotnicze pogotowie ratunkowe albo karetkę ratowniczą.

- Pojawił się problem, bo karetki ratunkowe po interwencji muszą wracać na swoje miejsce, aby udzielić pomocy przy następnych zdarzeniach. Dyspozytor słusznie odmówił. Sprawa trafiła do lekarza koordynującego i ten podjął decyzję o przewiezieniu chłopca, chociaż normalnie według procedur nie powinien tego zrobić - opisuje sprawę wojewoda Florek.

Karetka pogotowia ratunkowego z Gostynia wyjechała z chłopcem o 18.40 mimo tego, że wcześniej do dyspozycji była już szpitalna karetka.

- Ratownictwo medyczne zadziałało prawidłowo. Problem pojawił się w szpitalu. Teraz minister zdrowia musi to wyjaśnić - kończy wojewoda.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski