Do zakończenia rywalizacji w rundzie finałowej pozostały już tylko dwie kolejki. I na sto procent można być pewnym, że to będzie pasjonujący finisz rozgrywek.
- Nasz plan jest prosty. W najbliższą niedzielę musimy wygrać w Daugavpils, a potem, za dwa tygodnie trzeba będzie postawić kropkę nad "i" na własnym torze, w konfrontacji z Lubelskim Węglem. Wygrywając oba spotkania na pewno awansujemy - mówi trener czerwono-czarnych, Lech Kędziora.
Możliwe są jednak i inne scenariusze. Całkiem prawdopodobny jest taki, że w najbliższej kolejce gnieźnianie przegrają na Łotwie, a Lubelski Węgiel pokona na własnym torze GTŻ. I w tym przypadku jednak o tym, kto awansuje do ekstraligi zadecyduje ostatni mecz na stadionie przy ul. Wrzesińskiej, w którym Lechma Start zmierzy się z Koziołkami.
Zdecydowanie lepiej byłoby jednak na Łotwie wygrać. Pytanie tylko jak to zrobić, skoro w fazie zasadniczej gnieźnianie polegli tam z kretesem?
- W rundzie finałowej Lokomotiv nie jest już tak groźny jak we wcześniej części rozgrywek. W ostatnim czasie wygrał tam zarówno Lubelski Węgiel, jak i GTŻ. Nam nie pozostaje więc nic innego, jak tylko pójść w ślady tych drużyn - dodaje Kędziora, który po zakontraktowaniu Alesa Drymla wreszcie ma w kim wybierać przy ustalaniu meczowej kadry.
Czech w Daugavpils pewnie pojedzie, bo w minioną sobotę zaliczył tam bardzo udany występ w drugim turnieju finałowym Indywidualnych Mistrzostw Europy. Można więc przypuszczać, że Drymlowi tor na Łotwie odpowiada, co wcale nie jest regułą w przypadku żużlowców z Gniezna. Wystarczy tylko wspomnieć pierwsze, wyjazdowe spotkanie Lechmy Startu z Lokomotivem, w którym Bjarne Pedersen, Adam Skórnicki i Magnus Zetterstroem razem wzięci uzbierali sześć punktów.
- To był nasz najgorszy mecz w tym sezonie i nie ma sensu już do niego wracać. Czy Dryml dostanie kolejną szansę? Gdyby patrzeć na jego występ w Grudziądzu, to pewnie nie, ale jego występ w sobotnim finale na pewno da trenerowi sporo do myślenia. Tak naprawdę decyzja odnośnie składu zapadnie pod koniec tygodnia, gdy będziemy już wiedzieć, jak nasi zawodnicy wypadli w poszczególnych ligach - mówi Damazy Gandurski, rzecznik prasowy klubu.
Przy ustalaniu składu na mecz z Lokomivem na pewno będzie brany pod uwagę Maciej Fajfer, który już w pierwszym swoim wyścigu w Grudziądzu miał groźny upadek i na torze więcej się już nie pojawił.
- Na szczęście nie mam żadnych złamań. Jestem jednak cały poobijany. Od głowy zaczynając, a na stopach kończąc. Na niedzielę będę jednak gotowy - zapowiada 21-letni żużlowiec. W spotkaniu z GTŻ ucierpiał również jego młodszy brat - Oskar, który po ostatnim biegu stwierdził nawet, że czuje się tak, jakby miał 70 lat na karku.
Widać więc, że w walce o ekstraligę żużlowcy z Gniezna kości nie oszczędzają. Tak jak kibice gardeł. W Grudziądzu czerwono-czarnych dopingowało blisko tysiąc fanów z pierwszej stolicy Polski!
- To coś niesamowitego, bo jedną czwartą stadionu stanowili nasi kibice. Część z nich przyjechała w grupach zorganizowanych, a część własnymi samochodami. To pokazuje, że mamy dla kogo jeździć. Wszyscy w klubie marzymy o tym, aby 16 września, a więc po ostatnim meczu z Lubelskim Węglem, wspólnie cieszyć się z awansu do ekstraligi. To byłoby prawdziwe święto. Na razie jednak musimy się przede wszystkim skupić na meczu na Łotwie - kończy Gandurski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?