Rady nadzorcze są powoływane w spółkach. Zadaniem ich członków jest kontrolowanie decyzji, które podejmują zarządy. Dlatego najczęściej zasiadają w nich ekonomiści czy prawnicy.
Decyzję o nominowaniu członków rady nadzorczej Term Maltańskich podjął 14 czerwca zastępca prezydenta Mirosław Kruszyński, który odmówił nam rozmowy na ten temat i odesłał do odpowiedzi wysłanych z biura nadzoru właścicielskiego. Czytamy w nich, że "prezydent dokonał oceny pracy dotychczasowych członków rady nadzorczej oraz zweryfikował kwalifikacje, jakie powinny posiadać te osoby, które zasiądą w niej na kolejną kadencję". Ocena była ważna, bo zadania spółki się zmieniły. W jaki sposób? Budowa się skończyła, a obiekt został oddany do użytkowania.
W wyniku weryfikacji, wśród trzech powołanych osób znalazł się Sławomir Hinc. Czy był zaskoczony decyzją?
- Przygotowywałem się do zasiadania w radzie nadzorczej Term Maltańskich od półtora roku - mówi. - Jeszcze w czasie, gdy pracowałem w urzędzie i zajmowałem się sportem, wskazywałem pewne elementy, które warto zmienić w funkcjonowaniu spółki. I w wielu przypadkach to się później sprawdziło - tłumaczy.
Jak podkreśla S. Hinc, wcześniejsze zaangażowanie w działalność spółki to jednak zaledwie jeden z powodów, dlaczego przyjął propozycję miasta.
- Miasto płaciło za moje kursy przygotowawcze do zasiadania w radzie, a ja tylko zapłaciłem za państwowy egzamin. Dlatego stwierdziłem, że to mój obowiązek, by dla dobra spółki, którą przecież współtworzyłem, zasiadać w radzie nadzorczej - tłumaczy Sławomir Hinc.
I podkreśla, że wraz z prezydentem Mirosławem Kruszyńskim ustalił, że na razie to tylko okres próbny.
- Jeśli przez kilka miesięcy stwierdzę, że nie jestem w stanie zrobić w termach nic dobrego, to zrezygnuję - twierdzi.
S. Hinc zapytany wprost, czy idzie do rady tylko po to, żeby dorobić, zaprzecza.
A ile można na tym zarobić? Niemało. Za każde posiedzenie rady - 3 tysiące złotych. Posiedzenia powinny się odbywać co najmniej dwa razy w roku. W praktyce jest ich znacznie więcej. W 2011 roku odbyło się pięć posiedzeń, w tym już trzy.
Sławomir Hinc odszedł z Urzędu Miasta w styczniu po konflikcie z prezydentem Ryszardem Grobelnym. Prezydent odmówił nam komentarza w sprawie wejścia Hinca do rady.
Jak urzędnicy dorabiają w radach
O sprawie miejskich urzędników, którzy zasiadają w radach nadzorczych spółek z udziałem miasta, pisaliśmy w lutym.
Wówczas okazało się, że w ten sposób można dorobić nawet 3-4 tys. złotych miesięcznie. Za co? Za kontrolę MPK czy PKS. Wśród fachowców, którzy mieli sprawować pieczę nad interesami miasta w spółkach znajdowało się wielu dyrektorów wydziałów, ale także urzędnicy niższego szczebla. Niektórzy zasiadali nawet w dwóch radach nadzorczych. Przykładem był Ryszard Żukowski, dyrektor POSiR, który w lutym kontrolował PTBS i Dalkię. W pierwszym przypadku wykonywał swoje zadania za darmo, w drugim otrzymywał wynagrodzenie. Jak podkreślał na łamach "Głosu" radny Szymon Szynkowski vel Sęk, miasto powinno mieć swoich ludzi w radach nadzorczych, jednak najważniejsze powinny być kompetencje. Jak przekonywał radny, z listy urzędników zasiadających w radach wynikało, że w niektórych przypadkach kluczem nie było jednak przygotowanie merytoryczne, a urzędnicze zasługi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?