Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Foligowski: Rewolucja w oświacie w Poznaniu? Trzeba lepiej kształcić młodzież

Katarzyna Sklepik
Z Przemysławem Foligowskim, dyrektorem Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania rozmawiała Katarzyna Sklepik

Panie dyrektorze, przed nami trudny rok szkolny. Zapowiadacie rewolucję, ale szczegółów nie chcecie na razie ujawnić. Dyrektorzy mówią o zwolnieniach, rodzice o zamykaniu szkół, a po mieście krąży plotka, że nauczyciele - w ramach protestu - nie będą egzaminować uczniów, wystawiać ocen na koniec semestru… Czy rzeczywiście opracowujecie nową strategię zmian w poznańskiej oświacie, jeśli tak, to kiedy poznamy jej założenia? W poniedziałek przecież pierwszy dzień nowego roku szkolnego…

Przemysław Foligowski: - Absolutnie nie jest tak, że czegoś nie chcemy ujawniać. To nieprawda. Chcemy przeprowadzić szeroką i spokojną dyskusje o stanie poznańskiej oświaty i planach poprawy jakości kształcenia, także o ekonomicznych aspektach funkcjonowania szkół i placówek. Nie powtórzymy jednak błędów, które zdarzały się dotąd i nie przystąpimy do niej nie będąc w pełni przygotowani, bez materiału popartego analizami i przejrzystymi argumentami.

Do szkół zbliża się niż demograficzny, a co za tym idzie będzie coraz mniej dzieci. Najdotkliwiej mają to - na początek - odczuć gimnazja, których w Poznaniu jest za dużo. Z ostatnich ustaleń urzędników wynikało, że na Winogradach i Grunwaldzie trzeba będzie jeszcze zlikwidować szkoły. Po jednej na każdej dzielnicy. Czy rzeczywiście w tych dzielnicach gimnazjów jest za dużo?

Przemysław Foligowski: - Ależ niż demograficzny jest już w naszych szkołach! Od co najmniej kilku lat. Wystarczy spojrzeć na dane: od 2007 roku liczba uczniów zmniejszyła o około 12 tysięcy. Szkoda, że przez te kilka lat nie starczyło odwagi by podjąć temat aktualizacji sieci z kontekście zmian demograficznych. Warto przy tym zwrócić uwagę, że w tym samym czasie w niewielkim stopniu ubyło etatów w szkołach, a etatów administracyjno-obsługowych wręcz przybyło. Oczywiście nikt nie mówi, że chodzi tu o prostą proporcję, ale widać, że zmiany w szkołach nie podążały za ubywającą liczbą uczniów. Gdyby jeszcze w tym czasie znacząco poprawiły się wyniki edukacyjne w skali miasta, ale niestety takiego efektu nie ma. Co do dyskusji o przyszłości gimnazjów na obszarze Grunwaldu-Łazarza i Winograd, to jest to tylko kontynuacja rozmów, które rozpoczęto już pod koniec zeszłego roku, przy okazji debaty o sieci gimnazjalnej w skali całego miasta. Ja jednak twierdzę, że istotniejszą będzie debata o przyszłości szkół ponadgimnazjalnych.

Jeśli będą miały być zlikwidowane, to w jakiej perspektywie czasu: rok, dwa lata? Może dłużej…? I jak w tym kontekście rozumieć liberalne podejście do rejonizacji, zapowiadane przez wiceprezydenta Dariusza Jaworskiego. Będziecie jeszcze pracować nad rejonami gimnazjów?

Przemysław Foligowski: - W moim przekonaniu, a powtarzałem to jeszcze będąc radnym, przegląd sieci i jej aktualizacja powinna być dokonywana przynajmniej raz w każdej kadencji samorządu. Co do liberalizacji podejścia do kwestii obwodów - niestety obwody istnieją i istnieć muszą. Są co prawda projekty zmian zapisów ustawowych, ale dziś to jedynie propozycje. Przykłady innych miast pokazują jednak, że stosunkowo liberalne podejście do obwodów z jednej strony uwalnia aktywność placówek, kreatywność dyrektorów w zakresie tworzenia lepszej oferty edukacyjnej, walki o ucznia, z drugiej zaś przyczynia się do zracjonalizowania sieci - po prostu placówki, które nie cieszą się zainteresowaniem, nie umieją znaleźć odbiorców swojej oferty uczniowie omijają. Można wręcz powiedzieć, że w takim przypadku dyrekcja takiej szkoły sama ją likwiduje.

[b]Prezydent zapowiada duże oszczędności, na oświacie nawet 20 milionów złotych? Na czym chcecie zaoszczędzić te pieniądze?/b]

Przemysław Foligowski: - Po pierwsze kwota, która pojawia się w tej chwili w publicznej dyskusji jest raczej wskazaniem na skalę problemów w obszarze budżetu. Wszyscy wiemy, że około 90 procent wydatków w oświacie to wydatki sztywne w trakcie trwania roku szkolnego, głównie związane z wynagrodzeniami pracowników oświaty. Tutaj nie ma możliwości dokonania szybkich zmian i uzyskania szybkich efektów. W tej chwili środków będziemy poszukiwać wśród wydatków nieobligatoryjnych, m.in. przyglądając się zakupom bieżącym, inwestycjom, remontom, ale także rezygnując z niektórych zajęć pozalekcyjnych, w tym z dodatkowej lekcji matematyki.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Czy nie obawiacie się, że zlikwidowanie dodatkowej godziny matematyki, może spowodować obniżenie poziomu nauczania, a tym samym wyników egzaminów zewnętrznych? Mówicie, że zależy wam na podniesieniu jakości kształcenia, a zabieracie uczniom i nauczycielom lekcje?

Przemysław Foligowski: - Tak, zależy nam na walce o wysoką jakość kształcenia, ale nie na wszystkie działania będzie nas teraz stać. Dlatego do zmian w oświacie, do zracjonalizowania wydatków nawoływałem już kilka lat temu, gdy sytuacja budżetowa miasta była dużo lepsza. Teraz szukamy rozwiązań systemowych, które będą sprzyjać podniesieniu wyników uzyskiwanych przez naszych uczniów. Ale przewrotnie powiem tak: inne duże miasta nie mają dodatkowej lekcji matematyki, a uczniowie z tych miast i tak osiągają lepsze wyniki z egzaminów. Nie dodatkowa lekcja matematyki jest zatem zasadniczym rozwiązaniem tego problemu, bo chyba nikt nie chce zarzucić, że nasi uczniowie są mniej zdolni od innych.

Jak zatem chcecie motywować nauczycieli do jeszcze efektywniejszej pracy? Zwłaszcza, że ciągle mówi się, że jest ich za dużo?

Przemysław Foligowski: - O tym, że jest ich zbyt dużo już mówiłem - to nie kwestia mojego wyobrażenia, tylko uczciwego porównania danych. A jeśli chodzi o efektywność to musimy poważnie przedyskutować zasady systemu motywacyjnego - i to zarówno w odniesieniu do dyrektorów placówek, jak i nauczycieli. Ten system nie odzwierciedla dziś różnic w pracy nauczycieli, zaangażowania poszczególnych dyrektorów.

Czy teraz, gdy do szkół ponadgimnazjalnych wchodzi reforma, przyjrzycie się także liceom, technikom i szkołom zawodowym?
Czekają nas jakieś zmiany w szkolnictwie zawodowym? A może zmniejszy nam się liczba liceów, skoro liczba uczniów maleje?[/b]

Przemysław Foligowski: - Dokładnie tak. Powtarzam - w tej chwili najwięcej problemów stoi przed szkołami ponadgimnazjalnymi. Musimy z jednej strony odpowiedzieć sobie na pytanie jakie chcemy uzyskać proporcje kształcenia pomiędzy szkołami ogólnokształcącymi, a zawodowymi (technikami i szkołami zasadniczymi) i co jeszcze istotniejsze, jakich zawodów chcemy uczyć, by podążać za potrzebami rynku pracy i w jakiej formule, aby najefektywniej wykorzystywać dostępne środki, pamiętając, że kształcenie zawodowe jest stosunkowo drogie, wymaga bowiem wysokich nakładów na nowoczesne pracownie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski