Strażnicy miejscy muszą oddać fotoradary

W czwartek prezydent RP podpisał stosowną ustawę. – Do tej pory dla wielu gmin fotoradary były tylko źródłem dochodów, a nie elementem dbania o bezpieczeństwo – mówi Maciej Banaszak, poznański poseł SLD, pomysłodawca rozwiązania.

Dlatego, zgodnie z nowymi przepisami, od 1 stycznia urządzenia mierzące prędkość mają przejść na własność policji (przenośne) i inspekcji transportu drogowego (stacjonarne).

– Mam nadzieję, że na polskich drogach będzie teraz więcej patroli policyjnych – stwierdza poseł Banaszak. – Funkcjonariusze mogą nie tylko kontrolować prędkość, ale także sprawdzać trzeźwość kierowców, stan techniczny pojazdów, czy dzieci są w fotelikach – wylicza.

Mariusz Wiśniewski, wiceprezydent Poznania odpowiedzialny za bezpieczeństwo zapowiada, że strażnicy, którzy do tej pory zajmowali się fotoradarami zostaną przesunięci do innych czynności.

– W większych miastach kontrole prędkości to tylko mała część zadań strażników. Niestety na działania całej formacji w kraju i jej postrzeganie miało wpływ to co się działo w niektórych nadmorskich gminach – dodaje Mariusz Wiśniewski.

To właśnie w części z nich tworzono etaty dla strażników tylko po to, by obsługiwali fotoradary. – Ustawiono je nie tam, gdzie mogło mieć to wpływ na zwiększenie bezpieczeństwa, lecz tam gdzie wiadomo było, że kierowcy zostaną przyłapani nawet na najmniejszym przekroczeniu prędkości i mandaty stały się dobrym źródłem dochodu samorządu – stwierdza Maciej Banaszak.

Zawodu z powodu wprowadzenia rozwiązania nie kryje natomiast Jerzy Klimczak, zastępca burmistrza Jastrowia. – Wychodzi na to, że jak policjant wypisze mandat to jest dobrze, jak zrobi to strażnik miejski to już źle – stwierdza wiceburmistrz. Dodaje, że w gminie formacja ma zatrudnione dwie osoby.