Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

OSP Głuszyna: Mogli stracić życie ratując innych. Poraził ich prąd i zniszczył im sprzęt

Marta Danielewicz
OSP Głuszyna: Mogli stracić życie ratując innych. Poraził ich prąd i zniszczył im sprzęt
OSP Głuszyna: Mogli stracić życie ratując innych. Poraził ich prąd i zniszczył im sprzęt Maciej Urbanowski
Strażacy ochotnicy z OSP Głuszyna prawie stracili życie podczas ostatniej nawałnicy. Teraz zbierają pieniądze na naprawę sprzętu dla jednostki.

15 sierpnia przeszła przez Poznań potężna nawałnica. Wiatr łamał wysokie drzewa, przewracał słupy wysokiego napięcia, a silna ulewa zalała kilka mieszkań. W pogotowiu były wszystkie jednostki, na nogach był postawiony Wydział Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta. Pracowali wszyscy. Także strażacy ochotnicy z Głuszyny dostali wezwanie do akcji. Jechali gasić pożar lasu we wsi Borówiec. Ta akcja mogła się jednak dla nich zakończyć tragicznie.

- Prawie dwie godziny walczyliśmy z ogniem, który zagrażał bezpośrednio budynkom mieszkalnym i kościołowi. Gasiliśmy przeszło hektar lasu. Wichura zerwała linię średniego napięcia i prawdopodobnie to było przyczyną pożaru. Gdy już pogorzelisko dogasało poszła iskra, nie wiemy skąd. Poraziło nas. Zniszczyło nam samochód i sprzęt - wspomina Piotr Skarżyński, wiceprezes OSP Głuszyna.

Andrzej, 24-letni strażak ochotnik, który w straży jest od pięciu lat, oberwał najbardziej. - Siła była tak potężna, że aż go odrzuciło. Przez dwadzieścia minut reanimowaliśmy chłopaka, nim przyjechała karetka. Baliśmy się, że nie przeżyje. Na ten czas przerwaliśmy akcję. Najważniejsze jest przecież życie ludzkie - mówi Marek Politowicz, prezes OSP.

Strażak został porażony prądem o mocy 15 tysięcy volt. Trafił do szpitala w Puszczykowie. Na szczęście jego stan jest już dobry. Pod koniec tygodnia wychodzi ze szpitala. - Już pytał czy mamy dla niego nowy mundur. Stary musieliśmy pociąć w czasie akcji ratunkowej - mówi Marek Politowicz.

Jak przyznają strażacy, akcja w której brali udział była bardzo trudna. Ogień miał miejscami 12 metrów wysokości. Dodatkowo było bardzo sucho, więc szybko się rozprzestrzeniał. Do pożaru lasu przyjechali ochotnicy z czterech jednostek. Padał deszcz i był już późny wieczór. Nim strażacy rozpoczęli akcję sprawdzili czy w linii nie ma prądu. Nie było.

- Była burza. Mógł po prostu uderzyć w linię piorun. Całe wyładowanie poszło w samochód. Pękły opony oraz linia gaśnicza. Popsuta została roleta oraz cała instalacja elektryczna. To był nasz wóz pierwszowyjazdowy. Mamy jeszcze dwa, ale są dużo starsze i mniej nowoczesne. Musimy więc z tego korzystać, ale robimy to z duszą na ramieniu - przyznaje Piotr Skarżyński.

Koszt naprawy takiego wozu strażacy wyceniają na ok. 20 tysięcy złotych. Sama wymiana opon już jest bardzo kosztowna. Nowy samochód strażacki kosztuje natomiast 600 tysięcy zł. Ten, który został zniszczony podczas pożaru lasu, dostali kilka lat temu od komendy miejskiej. Strażacy nie mają teraz funduszy na jego naprawę, a do tego by ratować ludzi i mienie sprzęt jest im niezbędny.

- Nasz roczny budżet, który przeznaczamy na paliwo, nasze wyposażenie, nowe mundury, kaski i buty to 36 tysięcy złotych. Jeśli w przyszłym roku wydamy pieniądze na naprawę wozu, to zostanie nam tylko 16 tysięcy złotych na najpotrzebniejsze wydatki - mówi prezes OSP Głuszyna.

Dzięki dofinansowaniu wydziału zarządzania kryzysowego urzędu miasta jeszcze w tym roku rozpocznie się przebudowa jednostki. Dotychczas OSP mieściło się w małym baraku, zaraz obok kościoła w Głuszynie. - Mówiąc szczerze nie mamy się tu nawet gdzie umyć po akcji, czy przebrać, a przecież od państwowej straży pożarnej różnimy się tak naprawdę tylko kolorem hełmów - mówi Skarżyński.

Mimo kiepskich warunków jednostka przyciąga do siebie młodych ludzi. Trzy druhny czekają na przyjęcie w szeregi OSP. Muszą jeszcze przejść potrzebne kursy i badania. OSP w Głuszynie liczy 40 członków, w tym 30 działających czynnie.

- Służę w OSP od dziesięciu już lat. My strażacy podchodzimy do ognia na chłodno - mówi Piotr Skarżyński.

Druhowie przyznają jednak, że zdarzają się sytuacje, które zapadają w pamięć. - Zwłaszcza gdy ratujemy kogoś podczas wypadku samochodowego. Działamy wtedy z automatu, nie słyszymy krzyków, nie widzimy tłumu gapiów. Po prosto robimy swoje - mówi Marek Politowicz.

Strażakowi, który ucierpiał najbardziej w czasie akcji gaszenia lasu w Borówcu, koledzy z jednostki chcą zorganizować wyjście na mecz Lecha połączony ze zwiedzaniem stadionu przy Bułgarskiej. - Andrzej to zagorzały kibic. A taka niespodzianka sprawi mu ogromną radość - dodaje prezes OSP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: OSP Głuszyna: Mogli stracić życie ratując innych. Poraził ich prąd i zniszczył im sprzęt - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski