Męskie Granie w Poznaniu było w tym roku wyjątkowo kobiece. A zaczęło się od Sorry Boys i delikatnego głosu ich wokalistki w gitarowej oprawie. Po nich na scenie pojawiła się Julia Marcell i jej hipnotyzujący, wściekle piękny głos, którego magia podziałała również na poznańską publiczność. Julii Marcell nie da się zwyczajnie słuchać: jej głos wciąga, przenika przez skórę i wywołuje emocje, o których istnieniu niektórzy niemal zapomnieli. Tak zdarza się wszędzie na jej koncertach, i tak zdarzyło się w Poznaniu.
O.S.T.R. z projektem Tabasco wniósł na scenę zupełnie inną energię. I chociaż publiczność w Starej Gazowni do hip-hopowej raczej nie należała, to najlepszemu hip-hopowi w polskim wydaniu nie była w stanie się oprzeć. Zdecydowały o tym nie tylko dobre teksty i świetne bity, ale też fantastyczny kontakt Ostrego z publicznością, której opowiadał o swoim 4,5-letnim synku.
Zupełnie innym muzycznym światem był koncert Aleksandry Kurzak z towarzyszeniem Orkiestry Feel Harmony. Niezwykle utalentowana sopranistka, której głos rozbrzmiewał w najsłynniejszych salach koncertowych świata, podbiła również poznańską publiczność.
Łagodnym przejściem do dalszej części festiwalu był występ Kamp! Delikatne i melodyjne gitary w połączeniu z takim samym wokalem mogły się podobać nie tylko fanom Radiohead. I podobały. Zupełnie z innych powodów podobał się występ Mitch&Mitch. To był czysty żywioł pozytywnej muzycznej energii. I nie można było się nie bawić przy muzyce rodem z "Różowej Pantery".
KNŻ rozpętał pod sceną prawdziwe szaleństwo. Kazik rozpoczął od "Legendy ludowej", a w 30-minutowym koncercie zmieścił jeszcze "Artystów", "Tatę dilera", "Przy słowie", "Plamy na słońcu", "Polska jest ważna" oraz "Balladę o Janku Wiśniewskim". I pozostawił po sobie największy niedosyt. Publiczność chciała więcej, ale na tym festiwalu bisy nie były przewidziane.
Rozgrzaną przez KNŻ publiczność do stanu wrzenia doprowadził Titus i Acid Drinkers. Zaczęli od "The Hist of Road Jack", a skończyli razem z Nosowską piosenką "Candy". Spontanicznie i gościnnie w jednym kawałku wystąpił też Litza obejmując Popcorna i grając na jego gitarze.
Koncert Nosowskiej był muzyczną wisienką na tym torcie. Tym bardziej, że doszło podczas niego do najważniejszego chyba muzycznego spotkania - Nosowskiej i Julii Marcell, które zaśpiewały w duecie "Ulala". Spotkanie tych dwóch niezwykle wyrazistych muzycznych kobiecych osobowości miało wręcz kosmiczny wymiar. Gdyby zdecydowały się kiedyś w przyszłości na wspólny projekt, to siła jego rażenia byłaby trudna do przewidzenia.
A Marcell nie była jedynym gościem Nosowskiej. Wrócił także Kazik, by zaśpiewać razem z nią "Zoil". A na koniec pojawił się Titus, by w duecie z Nosowską wykonać finałową piosenkę tegorocznego Męskiego Grania - "Ognia!". Sporej części publiczności wykonanie Titusa bardziej przypadło do gustu niż Marka Dyjaka. Inna część była natomiast zaskoczona "normalnym" głosem Titusa w refrenie. Tak śpiewającego jeszcze go nie słyszeli.
Ostatnim mocnym punktem tegorocznego Męskiego Grania w Poznaniu był koncert Wojtka Grabka, kolejnego artysty z Poznania. Słowo mocne niekoniecznie pasuje do jego muzyki, która bardziej przypomina uwolnionego od ciała i instrumentów muzycznego ducha z pograniczu snu, jawy i wyobraźni. Trzeba tylko się w nim zasłuchać. A o tym, że warto, przekonali się ci, którzy zostali do ostatniego dźwięku tego niezwykłego koncertu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?