Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy Matka Polka zabija. Rozmowa z socjologiem o dzieciobójczyniach

Agnieszka Świderska
prof. Anna Michalska, socjolog
prof. Anna Michalska, socjolog archiwum
Jako społeczeństwo nigdy nie wybaczymy dzieciobójczyniom. Nawet jeżeli będziemy znać wszystkie fakty, jeżeli będziemy w stanie zrozumieć przyczyny, i to i tak nie wybaczymy - mówi w rozmowie z "Głosem" prof. Anna Michalska, socjolog.

Śmierć Madzi z Sosnowca. Ujawniona zbrodnia, której ofiarą był dwuletni Szymon z Będzina. Czteroletni Gabryś, którego zwłoki po zabójstwie matka ukryła w wersalce. Matka Polka zamienia się w Matkę Polkę morderczynię?
Anna Michalska: W żadnym wypadku. Mówimy o incydentach. Każdego roku dochodzi do kilku takich dramatów. To nagłośnienie ich przez media potęguje wrażenie, że zdarzają się niemal codziennie. Więcej mówi się o matkach morderczyniach niż o kierowcach, którzy po pijanemu zabijają dzieci w wypadkach. Ofiar tych drugich jest znacznie więcej. My jednak bardziej przeżywamy śmierć ofiar dzieciobójczyni.

Osoba sprawcy odgrywa więc dla nas ważniejszą rolę niż sama ofiara?
Anna Michalska: Każdej matce przypisuje się bezgraniczną miłość do dziecka. Oczekujemy, wymagamy wręcz od niej, że poświęci dla niego wszystko. Dziecko jest bowiem wartością autoteliczną, czyli wartością samą w sobie. To dlatego matka, która krzywdzi, zabija dziecko, budzi w nas największą odrazę i zasługuje na szczególne potępienie. To niezgodne z jej uwarunkowaną biologicznie i kulturowo rolą społeczną, która - jak każda rola - została jej przypisana.

Zabijają więc kobiety, które nie sprawdziły się jako matki? Nie podołały swojej roli?
Anna Michalska: Może warto byłoby odwrócić pytanie: ile zła musi się zgromadzić w życiu jednego człowieka, żeby doprowadzić go do takiej ostateczności odebrania życia swojemu dziecku. Nieudany związek, alkohol, przemoc, brak wsparcia w rodzinie, brak przyjaciół i znajomych. Nagromadzenie "życiowego" zła może zrodzić sytuację bez wyjścia, zepchnąć na margines.

A margines nie jest obszarem, gdzie jest miejsce na refleksje, na wartości. To miejsce, w którym wszystko może się zdarzyć. Także to, co najgorsze. Nie zawsze są jakieś okoliczności łagodzące. Może wcale ich nie być. Nie wierzę jednak w urodzone morderczynie.

A w urodzone matki, które zawsze będą pasować do roli?
Anna Michalska: Zdarzają się sytuacje wypalenia macierzyńskiego, kiedy dziecko staje się szczególnym ciężarem, od którego kobieta najchętniej by się uwolniła. Kiedy czuje się już zmęczona byciem matką, a zestaw związanych z tym obowiązków, jest już nie tylko ponad jej siły, ale nie do zniesienia. Taka sytuacja w połączeniu ze stresem i brakiem umiejętności radzenia sobie z nim oraz brakiem wsparcia może zrodzić agresję wobec dziecka. Może się skończyć biciem, zagłodzeniem, porzuceniem czy uduszeniem.

Czy zawsze ta zabójcza mieszanka musi skończyć się tragedią? Czy francuska matka Madzi, Szymona czy Gabrysia lepiej by sobie poradziła?
Anna Michalska: Zacznijmy od tego, że nie ma typowej kobieta, tak jak nie ma typowej Polki czy Francuzki. Różni nas choćby wiek czy status ekonomiczny. Inny stosunek do wartości i otaczającej ją rzeczywistości ma 20-latka, inny 40-latka, a jeszcze inny 60-latka. Jeżeli są jakieś różnice, to tkwią gdzie indziej.

Francuzka, która przestaje radzić sobie z problemami, szuka specjalistycznej pomocy. Zinstytucjonalizowane formy pomocy, jak ośrodki interwencji kryzysowej, Niebieska Linia czy terapie, są dostępne również w Polsce, ale Polki niechętnie z nich korzystają. Tymczasem powinny wołać o pomoc. I to bardzo głośno.

Według pesymistów i niektórych realistów tworzymy społeczeństwo ludzi coraz bardziej izolowanych od siebie. Czy nie ma to przełożenia na wywiązywanie się ze swoich ról, w tym roli bycia matką?
Anna Michalska: Jeszcze dwadzieścia lat temu więzy rodzinne były z pewnością silniejsze niż teraz. Rodziny są mniej liczne i bardziej rozproszone. Daleka byłabym jednak od stawiania diagnozy, że rodzina jest w kryzysie, choć na pewno jest osłabiona. Nie bez znaczenia jest wsparcie, na które kobieta może liczyć ze strony najbliższych. Zwłaszcza duchowe wsparcie jest niezmiernie ważne. Im go mniej, tym gorzej dla niej, a w konsekwencji także dla dziecka.

Czy matki, które zabiły swoje dzieci, niejako zdradziły swoją społeczną rolę, mają jeszcze szanse do niej wrócić?
Anna Michalska: Zakłada się, że każdego człowieka można zresocjalizować. U jednego ten proces trwa krócej, u innego dłużej. Dzieciobójczyni, niezależnie od wysokości wyroku i okoliczności jest jako matka jest jednak stracona w oczach opinii publicznej.

W przypadku długiego wyroku dzieciobójczynie nawet gdyby się zmieniły, nie zdążą już wrócić do swojej roli na wolności. Poza tym zawsze będzie ciążyło na nich odium tych wyrodnych matek. Jako społeczeństwo nigdy im nie wybaczymy, Nawet jeżeli będziemy znać wszystkie fakty, jeżeli będziemy w stanie zrozumieć przyczyny, i to i tak nie wybaczymy. To wynika ze wspomnianego wcześniej systemu wartości, w którym dziecko jest niemal świętością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski