Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znamy losy kobiety, za którą 65 lat temu oddali życie polscy żołnierze

Krzysztof M. Kaźmierczak
Krzysztof M. Kaźmierczak
1945: Zofia Rojuk, zdjęcie wykonane w Niemczech, prawdopodobnie po wyzwoleniu, w obozie przesiedleńczym
1945: Zofia Rojuk, zdjęcie wykonane w Niemczech, prawdopodobnie po wyzwoleniu, w obozie przesiedleńczym repr. Krzysztof M. Kaźmierczak
Wiemy wreszcie kim była i co stało się z Zofią Rojuk, kobietą w obronie której stanęli w 1947 roku polscy żołnierze, kolejarze i milicjant z Leszna. Odnaleźliśmy córkę bohaterki tamtych tragicznych wydarzeń. Miała ona wówczas roczek, a swoją matkę zobaczyła dopiero 21 lat później.

27 maja 1947 roku w pociągu z Poznania do Leszna krawiec Feliks Lis zobaczył kobietę w towarzystwie pijanych żołnierzy radzieckich, była to Zofia Rojuk. Po cichu błagała go o pomoc. Powiedziała, że jest Polką, że mąż sprzedał ją Rosjanom za butelkę wódki. Mówiła, że odebrano jej dziecko, a żołnierze wiozą ją do swojej jednostki.

Starania o uwolnienie kobiety podjęli najpierw kolejarze, potem milicjant, a w końcu żołnierze. Skończyło się potyczką na dworcu w Lesznie, w której zginęli trzej czerwonoarmiści. W odwecie trzech polskich żołnierzy skazano na śmierć, zapadło też kilka wysokich wyroków więzienia.

Dotąd nie było wiadomo kim była Zofia Rojuk. Jeden z Rosjan twierdził, że był ona jego żoną, inny, że aresztowano ją za współpracę z Niemcami, a oficjalna propaganda głosiła, że była ona obywatelką Związku Radzieckiego, która okłamała Polaków i doprowadziła do tragedii. Ustaliliśmy, że żadna z tych wersji nie była prawdziwa.

W czasie wojny Rojuk wywieziono na prace przymusowe do Niemiec. Tam po wyzwoleniu wyszła za mąż za Polaka. Przyjechała z nim do Polski, w 1946 roku urodziła im się córka, Władysława. Zofia mieszkała z mężem do maja 1947 roku. Miała 21 lat kiedy doszło do potyczki w Lesznie. Po latach Rojuk odnalazła córkę dzięki pomocy Czerwonego Krzyża.

- To było na początku lat 60. Miałam wtedy kilkanaście lat. Dostałam list z Ukrainy, który zmienił moje życie. Dowiedziałam się nagle, że moją prawdziwą matką jest Zofia Rojuk, o której wcześniej nic nie wiedziałam. To było nie do uwierzenia, przeżyłam wstrząs - opowiada nam pani Władysława.

Dlaczego matka z nią się rozstała? Dlaczego nie szukała jej wcześniej? Tego nie wyjaśniła podczas kilkuletniej korespondencji z córką, gdyż taki list zapewne zatrzymałaby cenzura. Powiedziała o tym w 1968 roku, kiedy pierwszy raz pani Władysława odwiedziła swoją matkę.

- Pojechałam do niej z moją córeczką. Podróż była męcząca, trwała aż dwa dni. Ale byłam szczęśliwa - wspomina kobieta.

Była u matki dwa miesiące. Wtedy dopiero dowiedziała się, że wywieziono ją w 1947 roku z Polski, postawiono przed sądem i karnie wysłano na wiele lat na Syberię.

- Płakała, gdy opowiadała co tam przeżyła. Ciągle głodowała, ciężko chorowała. Mówiła, że zesłano ją na Sybir z powodu jakiejś strzelaniny, w której zginęli żołnierze. Powiedziała mi, że została wydana Rosjanom przez mojego ojca, i że jak po nią przyszli, to chciała mnie ze sobą zabrać, ale na to nie pozwolili. Nie podawała żadnych szczegółów. Ja też nie wypytywałam. Było dla mnie bardzo przykre, że z tym miał związek mój ojciec. Zresztą dla mnie było najważniejsze wtedy tylko to, że jestem z mamą, że ona mnie odnalazła - wyjaśnia pani Władysława.

Kobieta chciała wrócić do swojej córki, dlatego błagała w pociągu o pomoc

Po zwolnieniu z zesłania Zofia Rojuk zamieszkała w mieście Tetijew w obwodzie kijowskim. Przed trzema wiekami nazywało się ono Tetyjów i było częścią Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W Tetijewie mieszkała matka Zofii, która była... Polką. Rojuk wyszła za mąż. Pracowała w herbaciarni, a potem (od lat 60.) była bileterką w kinie.

Odnalezienie córki były wielkim wydarzeniem w Tetijewie. Odnotowała je nawet radziecka prasa. W "Prawdzie" opublikowano zdjęcie matki i córki. Oczywiście w artykule nie podano prawdziwej historii ich rozłąki.

Pani Władysława odwiedzała matkę kilkukrotnie, ale ona sama nigdy nie przyjechała do Polski. W czasach istnienia Związku Radzieckiego nie mogła otrzymać paszportu. Była traktowana przez władze komunistyczne jako wróg systemu. Później na wyjazd nie pozwolił jej stan zdrowia. Zmarła w 2000 roku. Cztery lata przed pierwszymi publikacjami przywracającymi pamięć o potyczce polskich żołnierzy w Lesznie.

Do dzisiaj żyje mąż Zofii, który ją wydał w 1947 roku. Dlaczego to zrobił? Czy faktycznie dostał za nią butelkę wódki? To pozostanie zagadką. Mężczyzna ma 90 lat, jest chory. Jego żona twierdzi, że nie można z nim rozmawiać, ponoć nie pamięta już co się wtedy wydarzyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski