Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: W klubie pobito policjantów. Teraz bije policja?

BEM, SAGA
Łukasz Rafałko twierdzi, że został pobity przez policję.
Łukasz Rafałko twierdzi, że został pobity przez policję.
Łukasz Rafałko był bity, kopany, również w miejsca intymne, kiedy mdlał polewano go wodą i dalej zmuszano do przyznania się do czegoś, czego nie zrobił - opowiada Sandra Zagóra, jego dziewczyna. Jak mówi, mężczyznę skatowano w komendzie wojewódzkiej w Poznaniu, bo podejrzewano, że w weekend w pubie pobił innych funkcjonariuszy.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
NOWE! Sprawę pobicia przez policjantów zbada prokuratura w Szamotułach?
Szamotulska prokuratura oskarża policjantów po zadymie w klubie Van Diesel

W nocy z piątku na sobotę w Van Diesel Club na Starym Rynku doszło do rozróby. Wersja policji: funkcjonariusze z Łodzi, którzy byli po służbie, zostali zaatakowani przez wytatuowanych osiłków. Wersja klubu: gdy zaczęła się awantura, próbowano uspokoić mężczyzn mówiąc, że wezwana zostanie policja. "To my jesteśmy policja" miała brzmieć odpowiedź. Patrol wyprowadził jednak bijących się. A później do klubu wpadały kolejne policyjne ekipy. Świadkowie mówią też o bardzo brutalnej grupie w zielonych kamizelkach i hełmach. Po niej przyszła następna. - Ci byli ubrani na czarno - mówi menedżer lokalu. Pracownicy opowiadają o duszeniu, wyzwiskach, a właściciel o tym, że, gdy chwycono go za szyję i postawiono pod ścianą, dostał także pałką.

W mieście zaczęto plotkować, że to był odwet policji za pobicie kolegów.

- Nie będę tego komentować. Pobitych zostało dziesięciu policjantów. Atakowało ich kilkudziesięciu mężczyzn. Siedem osób usłyszało zarzuty - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.

Jednym z podejrzanych jest kickbokser Łukasz Rafałko. On sam jest w szpitalu, ale rozmawialiśmy z jego dziewczyną. Była roztrzęsiona, wstrząśnięta brutalnością policji.

- Gdy doszło do awantury w klubie, Łukasz był w domu z córką. Choć jest niewinny, został skatowany - zaczyna opowiadać historię mrożącą krew w żyłach: - W poniedziałek funkcjonariusze w kominiarkach wytargali go przez okno w aucie, rzucili na ziemię, skopali, uderzyli prawdopodobnie kolbą od pistoletu rozcinając mu głowę. Na jego ciele jest 60 śladów po paralizatorze. Bito go pięściami po twarzy, krzyczano "przyznaj się, bo cię zabijemy". A Łukasz wciąż nie wiedział, co mu zarzucają - opowiada Sandra Zagóra. Teraz już wie, że jest podejrzewany, iż był jednym z mężczyzn, który bił w Van Diesel Club policjantów. Został wytypowany na podstawie monitoringu. - Został zmasakrowany, bo jest krótko ostrzyżony i ma tatuaż podobny do tego, jaki miał napastnik - mówi wzburzona kobieta.

Andrzej Borowiak: - Łukasz R. jest jedną z osób, której przedstawiono zarzut pobicia. Nie złożył zażalenia na zatrzymanie. Z moich informacji wynika, że także podczas przesłuchania w prokuraturze nie składał zastrzeżeń wobec działania policjantów.

- Bo go zastraszyli, zmusili do popisywania protokołów - odpowiada Sandra Zagóra.

Później jednak mężczyzna zgłosił się do prokuratury, która zleciła badania w Zakładzie Medycyny Sądowej. - To oznacza, że sprawa jest wyjaśniana - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Przed wszczęciem postępowania nie chce jednak mówić o szczegółach.

Także policja niechętnie wypowiada się na ten temat.

- Obecnie nie ma pewności kiedy i w jakich okolicznościach mogły powstać obrażenia, które opisuje Łukasz R. Wyjaśni to prokuratura - mówi Andrzej Borowiak i zaznacza: - Komendant wojewódzki polecił, by oficerowie wydziału kontroli udzielili informacji i wszelkiej pomocy prokuraturze w obiektywnym wyjaśnieniu tej sprawy.

Dotarliśmy do kolejnego podejrzanego o udział w pobiciu policjantów. To jedna z osób zatrzymanych w niedzielę nad ranem w Van Diesel Club.

- Byłem na wieczorze kawalerskim kolegi. Wyszliśmy na papierosa. Wpadli antyterroryści, wycelowali w nas broń, rzucili na ziemię - relacjonuje pan Marcin. - Nawet nie zdążyliśmy odstawić drinków. - Leżeliśmy ze skutymi rękoma. Później wywleczono nas do radiowozu. Tam zaczęło się bicie, kopanie, rażenie paralizatorem. Po trzech godzinach bicia na Kochanowskiego nawet nie wiedziałem, o co jestem podejrzany. Teraz wiem, że chodziło o awanturę, która była noc wcześniej. A ja w tym czasie byłem poza Poznaniem. Mam na to świadków.

Obaj mężczyźni zamierzają udowodnić swą niewinność i wystąpić o odszkodowanie od policji. Tymczasem menedżer Van Diesel Club zaapelował na Facebooku do osób, które były w lokalu w nocy z soboty na niedzielę, gdy wtargnęli mundurowi. Czterech świadków już się zgłosiło.

- Intryguje mnie dlaczego podczas pierwszej interwencji nie spisano uczestników bójki i dlaczego policja była później tak brutalna - mówi menedżer klubu. A właściciel dodaje: - Zastanawiamy się co dalej robić. Udało się nam, przy pomocy adwokata, odzyskać komputery. Próbujemy oszacować koszt ponownego uruchomienia sprzętu, napraw poodcinanych kabli, rozbitych drzwi, itp.

- Akcja naraziła też na szwank dobrą markę klubu, na którą pracowaliśmy dwa lata - komentuje menedżer.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski