Kolejorz wykorzystał piątkowe oraz sobotnie potknięcia najgroźniejszych rywali i do lidera tabeli traci już tylko dwa punkty.A to oznacza, że mimo napiętego kalendarza Poznańska Lokomotywa jest znów na drodze do mistrzostwa Polski.
Choć Franciszek Smuda narzekał przed meczem na choroby i urazy, które przetrzebiły jego zespół, na boisku w Gdańsku ani przez moment nie było widać braku Rafała Murawskiego, Hernana Rengifo czy Dimitrija Injaca.
- Zagraliśmy dziś bardzo dobre spotkanie. Wybiliśmy Lechii piłkę z głowy i nawet grając w dziesięciu potrafiliśmy strzelić bramkę. Od początku kontrolowaliśmy sytuację na boisku. Wynik mówi wszystko - stwierdził kapitan Lecha Piotr Reiss, który wraz ze Stilicem, był odpowiedzialny za rozgrywanie piłki w środku pola.
- Pierwszy raz w tym sezonie zaraz po meczu pucharowym udało sam się rozegrać tak dobre spotkanie. Prezentowaliśmy się dobrze pod względem fizycznym, każdy z zawodników walczył o wygraną. Trzy punkty cieszą, czołówka nam nie odjechała i dalej liczymy się w walce o mistrzostwo - podkreślał trener Lecha Franciszek Smuda.
Od początku poznaniacy uzyskali przewagę i nie pozwalali gospodarzom nawet zbliżyć się pod bramkę Ivana Turiny. Agresywny, nowoczesny styl gry Kolejorza święcił triumf w Gdańsku. Do naszej drużyny można było mieć tylko zastrzeżenia za słabą skuteczność, bo już po dwóch kwadransach powinno być po sprawie. A tak w 28. min przeżyliśmy chwile grozy, kiedy z bliska strzelił Kosznik. Na szczęście Turina popisał się dobrym refleksem.
Potem nie można było już mieć większych zastrzeżeń do gry bloku defensywnego. W ofensywie brylowali natomiast Stilic i Lewandowski. Tuż przed przerwą Lech dopiął swego. Lewy otrzymał w polu karnym dobre podanie od Stilica, błyskawicznie obrócił się w stronę bramki i strzelił między nogami Mateusza Bąka. Na 2:0 podwyższył z rzutu karnego po faulu na Lewandowskim, Stilić. Od 62. minuty Kolejorz musiał grać w dziesiątkę po tym, jak wychodzącego na czystą pozycję Macieja Kowalczyka sfaulował Ivan Djurdjević.
- Chciałem trafić piłkę, a nie zawodnika, ale wyszło inaczej - mówił zmartwiony Serb. Grającemu w osłabieniu Lechowi udało się strzelić trzecią bramkę. Lewandowski dojrzał wychodzącego na czystą pozycje Stilica, który jednym zwodem ośmieszył obrońców oraz bramkarza i po raz trzeci wpakował piłkę do siatki. Przepiękna akcja i gol palce lizać!
- Widać, jak dobrym piłkarsko zespołem jest Lech. Dostaliśmy bramkę do szatni, a potem popełniliśmy dwa błędy w środku pola, po których Lech wyprowadził akcje, które zakończyły się bramkami - przyznał po meczu Jacek Zieliński, trener Lechii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?