Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Jeżycach klimat wsi. Na Łazarzu - elitarnej etykiety

Błażej Dąbkowski
Piotr Libicki, plastyk miejski opracował specjalną, odkrywającą architektoniczne tajemnice  trasę, którą oprowadza zagranicznych gości po Poznaniu.
Piotr Libicki, plastyk miejski opracował specjalną, odkrywającą architektoniczne tajemnice trasę, którą oprowadza zagranicznych gości po Poznaniu. Adrian Wykrota
Z Piotrem Libickim spacerowaliśmy po mieście. Plastyk miejski opracował specjalną, odkrywającą architektoniczne tajemnice trasę, którą oprowadza zagranicznych gości po Poznaniu.

Aby poznać Poznań i jego architekturę, czasem warto porzucić klasyczną marszrutę po mieście. Zapomnieć na chwilę o Śródce, Ostrowie Tumskim, farze czy Starym Rynku.

Na wizerunek Poznania jako miasta, które przy pierwszym spojrzeniu nie uderza rozmachem, wpływa fakt, że przez cały XIX w. był twierdzą zamkniętą w ciasnym pierścieniu fortyfikacji. Dopiero z początkiem XX w., kiedy wewnętrzny pierścień został zniesiony, tłumiona wcześniej energia budowlana, połączona z ogólnoeuropejską koniunkturą, dała efekt odbioru stolicy Wielkopolski jako dużego miasta.

- To dzięki temu powstały trzy dzielnice: Łazarz, Jeżyce i Wilda. To one powodują, że zaczynamy miasto odbierać takim, jakie ono w rzeczywistości jest - jako miasto o efektownej architekturze, szerokich perspektywach, parkach, okazałych gmachach publicznych. Dlatego spacer warto rozplanować tak, by zanim poznany Śródmieście, zobaczyć te trzy dzielnice. To, co stało się na początku XX w., nie miało charakteru prostego rozrostu, a pączkowania. Łazarz, Wilda i Jeżyce stworzyły jakby trzy nowe miasta, ze swoimi rynkami, kościołami, szkołami, siatką ulic, ofertą handlową. Jedyne, czego zabrakło, to budynków administracji. Te, zgodnie z ogólnoeuropejskimi wzorami, zlokalizowano w Śródmieściu. Dziś mówi się, że najlepsze miasta to federacje dzielnic. Tak jest w Poznaniu - tłumaczy Piotr Libicki.

Rewitalizacja bez urzędu
Naszą wycieczkę rozpoczynamy na Jeży-cach od ul. Jackowskiego. Kiedy spoglądamy na jej prawą stronę, widzimy ciąg wspaniałych kamienic. - Są skromniejsze niż na Łazarzu i realizują tradycyjną koncepcję zabudowy z podwórzami. W efekcie nie są już tak otwarte i otoczone zielenią jak te przy ul. Matejki - tłumaczy plastyk miejski.

Stojąc na schodach przy wejściu do parku Wilsona można poczuć, że na początku XX w. Poznań miał już 150 tys. mieszkańców

Skręcamy w ul. Wawrzyniaka i stajemy na skrzyżowaniu z ul. Szamarzewskiego. Tutaj możemy zobaczyć pierwsze rozplanowane ulice Jeżyc. To tradycyjna, ciasna zabudowa jak w historycznych śródmieściach miast.

- Dopiero później pojawiła się bardziej atrakcyjna i nowoczesna architektura, przy ul. Jackowskiego czy Słowackiego - mówi nasz przewodnik.

Ul. Szamarzewskiego, choć nie zachwyca architekturą, ciekawa jest ze względu na swoją historię po 1945 r. Po wojnie, także na skutek zmian społecznych, zyskała złą sławę - ktoś mógł nas zaczepić, okraść, a w skrajnych przypadkach nawet zabić. Niedawno jednak ulica mocno się zmieniła, budzi zainteresowanie młodych ludzi, odradza się także pod względem handlowym. Powstają tam nowe, klimatyczne bary i kawiarnie.

- To najlepsza rewitalizacja, bo bez udziału urzędu - żartuje Piotr Libicki.

Idziemy dalej ul. Wawrzyniaka i skręcamy w ul. Słowackiego. Mijamy po drodze efektowny budynek szkoły z początku XX w. (ul. Słowackiego). Jej skala znów przypomina nam, iż Poznań w tym czasie przestawał być miastem prowincjonalnym. Tu warto zwrócić uwagę na rzeźbę św. Jerzego wmontowaną w budynek. Pierwotnie znajdowała się ona w Bramie Dębińskiej, którą rozebrano w 1908 r. wraz z całym pierścieniem obwarowań miejskich. Idziemy w stronę rynku Jeżyckiego.

- Klimatu rynku nie można oddać słowami, tu trzeba się po prostu znaleźć. Musimy pamiętać, że to nie tylko handlowe, ale także społeczne serce dzielnicy. To miejsce, gdzie wszyscy się znają, rozmawiają, kupują ze sprawdzonego źródła. To wartość, o którą należy walczyć wszystkimi środkami - mówi.

W bramie jak na wsi
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze przy ul. Dąbrowskiego. To najdłuższa ulica w mieście, mierząca 8,5 km, ważna zwłaszcza w czasach zaboru pruskiego, ponieważ prowadziła do ówczesnej stolicy kraju - Berlina. Na tym odcinku nazywała się Grosse Berliner Strasse, by w centrum przechodzić w Berliner Strasse.

Kiedy będąc na wysokości rynku, spoglądamy w lewo, nie widać jej końca, gdy odwracamy głowę w prawo, naszą perspektywę zamyka kościół Najświętszego Zbawiciela znajdujący się przy ul. Fredry.

Zmierzamy teraz w stronę centrum, zaglądając w podwórze tuż przed kinem Rialto. Dziś jest kompletnie zapuszczone, ale warto tam wejść.

- Możemy tu poczuć klimat Jeżyc jeszcze sprzed czasów, kiedy zamieniły się w miasto, kiedy pośród obór, stodół czy stajni z pruskiego muru stały furmanki. To także klimat wsi zamieszkanej przez Bambrów, osadników, którzy w połowie XVIII w. trafili pod Poznań z niemieckiego Bambergu - opowiada Piotr Libicki.

Jego zdaniem warto tę bamberską historię Poznania i podpoznańskich wsi przypominać, bowiem w żyłach wielu rodowitych poznaniaków płynie krew osadników.

- Często zapominamy, że asymilacja i przenikanie Bambrów do polskiego społeczeństwa następowały dzięki wspólnocie religijnej. Osadnicy byli katolikami, a zatem różnica wiary, ta podstawowa bariera asymilacyjna, nie występowała - wyjaśnia.
Pocztówkowy widok

Idziemy dalej ul. Dąbrowskiego, przecinamy ul. Roosevelta i stajemy przed Operą. Tu warto się zatrzymać nie tylko ze względu na budynek Teatru Wielkiego, który jest widokiem niewątpliwie pocztówkowym. Piotr Libicki przypomina, że zarówno Opera, jak i budynki w tym rejonie powstały po zniesieniu fortyfikacji, które "otworzyły" miasto i pozwoliły na powstanie Łazarza, Jeżyc i Wildy. Dzięki temu reorganizację przeszło także Śródmieście. W miejscu dawnych fortyfikacji powstała nowa Dzielnica Zamkowa, swoiste cesarskie forum. Sercem dzielnicy stał się neoromański cesarski zamek, a zabudowę uzupełnił wybudowany wcześniej neogotycki kościół św. Pawła (dziś Najświętszego Zbawiciela), neorenesansowy gmach Akademii Królewskiej (obecne Collegium Minus), neobarokowy gmach Komisji Kolonizacyjnej (obecnie Collegium Maius) i neoklasycystyczny gmach Opery.

- Widzimy więc, że każdy budynek reprezentuje inny styl, tak jakby powstał w innej epoce. Sam zamek nawiązał swoją formą do okresu panowania dynastii Hohenstaufów w XIII wieku. Zabieg ten miał wymiar propagandowy. Chciano w ten sposób stworzyć wrażenie, że Poznań od wieków leżał na obszarze etnicznie niemieckim. Pech chciał, że po ok. 10 latach od wzniesienia przez Prusaków dzielnicy Polska odzyskała niepodległość, a wraz z nią wszystkie gmachy przeszyły w polskie ręce. Był to dla nas wspaniały prezent! - kończy Piotr Libicki.

Ruszamy na Łazarz
- Warto rozejrzeć się w tym miejscu, spojrzeć na otaczające nas kamienice i budynki. To, że Poznań na początku XX w. miał już 150 tys. mieszkańców, możemy właśnie poczuć tu, stojąc na schodach parku Wilsona - opowiada Piotr Libicki, plastyk miejski, wskazując dłonią na rozciągającą się aż po horyzont ul. Głogowską.

Wchodzimy do parku. Jego skala, klimat i to, że jego sercem jest budynek palmiarni, pozwalają już odczuć, że jesteśmy w mieście zbudowanym ze sporym rozmachem.

- Przyznaję, że przez ponad 20 lat nie odwiedzałem palmiarni. Kiedy niedawno do niej zajrzałem, powaliła mnie jej skala. Tu możemy poczuć się jak w prawdziwej dżungli, buszu, otoczeni drzewami i roślinami, często ponadstuletnimi. Ten obiekt jest wyjątkową wartością, niepowtarzalną w innych polskich miastach - komentuje.

Pamiętajcie o ogrodach
Wychodzimy z parku i stoimy na skraju ul. Matejki. Ten ciąg nieprawdopodobnie monumentalnych kamienic stanowił jedną z najbardziej eleganckich części Poznania. Na początku XX w. to tu zamieszkiwała poznańska elita. Zabudowę nazywamy Johow-Gelande.

Kiedy zakładano Łazarz, to właśnie Max Jahow, berlińczyk, właściciel tych terenów i jednocześnie architekt, zaprojektował tę rezydencjonalną część dzielnicy w bardzo nowoczesnej formule. Budynki pozbawione zostały pojedynczych podwórzy, a w ich miejsce pojawił się jeden wspólny wewnętrzny ogród, kuszący zielenią mieszkańców łazarskich kamienic.

- Widzimy więc, że z jednej strony kamienice wychodzą na park, z drugiej posiadają ogród ciągnący się na tyłach budynków. Do tego jeszcze od frontu znajdowały się nieduże przedogródki. Budowle były więc zatopione w zieleni, co jeszcze bardziej podnosiło ich rezydencjonalną atrakcyjność - opowiada Piotr Libicki.

Choć przedogródki przy ul. Matejki zostały zlikwidowane, zachowały się jeszcze w wielu miejscach, choćby na Wil-dzie, przy ul. Paplińskich.

Kamieniczna etykieta
Kto mógł sobie pozwolić na tak ekskluzywne mieszkania, które liczyły od 4 do 8 pokoi o metrażu od 200 do 350 mkw.? Na początku XX w. zamieszkiwali je nauczyciele gimnazjalni, urzędnicy i oficerowie pruscy, prawnicy oraz lekarze. Warto pamiętać, iż mieszkanie w takiej kamienicy obwarowane było swoistą etykietą.

- Samotny nauczyciel nie mógł wynająć mieszkania mniejszego niż czteropokojowe, a jeżeli posiadał rodzinę to w grę wchodziło sześciopokojowe. Chodziło o zachowanie prestiżu zawodu, do którego się przynależało - tłuamczy plastyk miejski.
Idziemy dalej, docieramy nieśpiesznie na ul. Skrytą.

- To bardzo urokliwe miejsce, które mniej więcej powtarza model Johow-Gelande, choć w wersji skromniejszej - uważa Piotr Libicki.

Zmierzamy w kierunku Jeżyc, przecinając ul. Grunwaldzką i Bukowską. Wracamy na ul. Jackowskiego, gdzie rozpoczęliśmy naszą wycieczkę po mieście.

Architektura Poznania
Ślady Bambrów na Jeżycach Jedną z pozostałości przybyszy z Bambergu jest zagroda znajdująca się przy ul. Kościelnej 43. Obecnie znajduje się tam restauracja Zagroda Bamberska. To jeden z najstarszych budynków w dzielnicy, pochodzący jeszcze z XVIII w. Na Jeżycach znajdują się także nowsze budynki, będące pozostałością po Bambrach. Wśród nich są kamienica przy ul. Dąbrowskiego 35, zbudowana w 1906 roku dla fabrykanta Józefa Leitgebra, a także dom przy Dąbrowskiego 149, zbudowany na początku XX w. przez rodzinę Remleinów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski