Dramat na poznańskich Termach. Z basenu rekreacyjnego wyciągnięto w piątek nieprzytomnego i nie dającego oznak życia 11-letniego Patryka, który przyjechał do Term z wycieczką szkolną ze Śremu. Atrakcja dla czwartoklasistów na Dzień Dziecka zamieniła się w koszmar.
Do tragedii doszło około godziny 10.20. Chłopiec zniknął pod wodą, bawiąc się na tzw. sztucznej fali. Widział to jego kolega, Kuba. Wydawało mu się, że chłopiec nurkuje. W rzeczywistości Patryk się topił. Nie uchwyciły tego zainstalowane na basenie kamery - tego miejsca monitoring nie obejmuje. Jacek Witkiewicz z Term Maltańskich zapewnia jednak, że pomoc nadeszła bardzo szybko.
Czytaj także:
Nowe fakty ws. śmierci na Termach Maltańskich. Opiekunowie byli na tarasie, kiedy tonął 11-latek
- Ratownicy zareagowali błyskawicznie i w ciągu kilkudziesięciu sekund wyciągnęli chłopca z wody - mówi Jacek Witkiewicz.
Z naszych źródeł informacji wynika jednak, że chłopiec mógł przebywać pod wodą nawet około 3 minut. To wskazywałoby na jego obecny ciężki stan, do którego doprowadziło dłuższe niedotlenienie mózgu.
Ratownicy stanęli jednak na wysokości zadania podczas akcji reanimacyjnej. Mieli pod ręką profesjonalny sprzęt do resuscytacji: zużyli prawie całą butlę z tlenem, aby ratować Patryka. Udało im się przywrócić akcję serca chłopca. Nie odzyskał jednak przytomności. Po przewiezieniu do Szpitala Dziecięcego przy ulicy Krysiewicza trafił od razu na oddział intensywnej terapii.
- Dziecko przyjechało nieprzytomne, w stanie bardzo ciężkim - mówi Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa. - Jest podłączone do respiratora i wprowadzone w stan śpiączki farmakologicznej. Wyprowadzenie ze śpiączki nastąpi po poprawie parametrów i funkcji życiowych. Bieżąca obserwacja podpowie nam, kiedy ją przerwać.
Dopiero wtedy lekarze będą mogli ocenić rokowania 11-letniego pacjenta. Zadecydują o tym kolejne godziny, a nawet dni po odłączeniu respiratora. Niedotlenienie może prowadzić nawet do ciężkich uszkodzeń mózgu. Każdy organizm ma jednak inny próg: dla Patryka wciąż jest szansa.
Tymczasem w sprawie wypadku postępowanie wyjaśniające prowadzi już policja. Swoje wewnętrzne "śledztwo" prowadzą też Termy.
- Powołaliśmy specjalny zespół, który ma wyjaśnić przyczyny tego wypadku - tłumaczy Magdalena Wesołowska, prezes Term Maltańskich.
Czy tragedii Patryka można było uniknąć? Czy ratownicy i opiekunowie byli na właściwych miejscach? Czy nie doszło do zaniedbania, które chłopca może tak dużo kosztować? Ze strony Term wszystko miało być w porządku.
- Już teraz mamy większą liczbę ratowników niż wymaga tego prawo - mówi Magdalena Wesołowska. - Będziemy jednak zastanawiać się nad zwiększeniem liczby kamer monitoringu.
Opiekunowie grupy, w której był Patryk, nie mają sobie nic do zarzucenia. Podkreślają, że cały czas byli przy dzieciach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?