Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Stokłosy: Widać koniec sprawy

Barbara Sadłowska
- Widać już koniec sprawy - mówią obrońcy byłego pilskiego senatora. Warszawski prokurator Robert Kiełek nie wyklucza, że jeżeli adwokaci złożą nowe wnioski dowodowe, odpowie kontrwnioskami. Poznański sąd musi wezwać jedynie biegłych. We wtorek dokończył przesłuchanie głównego świadka oskarżenia, byłego doradcy podatkowego Henryka Stokłosy.

Proces pilskiego biznesmena rozpoczął się 1 kwietnia 2009 roku. Warszawska prokuratura postawiła Henrykowi Stokłosie przeszło 20 zarzutów, które dotyczyły między innymi korumpowania urzędników Ministerstwa Finansów oraz poznańskiego sędziego administracyjnego; nielegalnego zakopywania padliny oraz zastraszania i uwięzienia pracowników, których podejrzewał o kradzieże inwentarza i paszy.

Do pewnego momentu proces, w którym na ławie oskarżonych pilskiemu przedsiębiorcy towarzyszą: jego główna księgowa oraz sędzia administracyjny, który miał przyjąć 40 tysięcy łapówki, przebiegał sprawnie (sprawa urzędników Ministerstwa Finansów toczy się w Warszawie). Nawet wtedy, gdy Stokłosa wygrał wybory uzupełniające do Senatu... Jednak rok temu zaczęły się problemy zdrowotne oskarżonych, co w przypadku senatora było o tyle kłopotliwe, że zastrzegł sobie, iż chce uczestniczyć w każdej rozprawie.

Gdy sąd postanowił ponownie przesłuchać głównego świadka oskarżenia w wątku korupcyjnym, Mariana J., który przez 15 lat był doradcą podatkowym Henryka Stokłosy, problem zrobił się podwójny, ponieważ wspomniany sędzia administracyjny, którego on obciążył, też chciał być obecny. Od stycznia sąd nie mógł przesłuchać tego świadka, bo obaj panowie chorowali... Udało się to w maju, podczas dwóch rozpraw.

We wtorek po kilku pytaniach prokuratora Marianem J. zajęli się obrońcy oskarżonych. Poza tym, że poddali trudnej próbie pamięć starszego, schorowanego pana, domagając się szczegółów zdarzeń sprzed 10 - 12 lat, dążyli do podważenia wiarygodności jego zeznań, które złożył w grudniu 2006 roku w Warszawie. Wtedy to obciążył trójkę oskarżonych z Poznania.

W poniedziałek sąd oddalił wniosek obrońców o zbadanie dokumentacji medycznej oraz stanu zdrowia Mariana J. Ci jednak podczas wtorkowej rozprawy, swoimi pytaniami starali się ustalić, w jakiej kondycji był świadek w momencie zatrzymania. Nie była ona dobra: lekarze ze szpitala im. Raszei wykluczyli transport do Warszawy i chcieli zatrzymać go jako pacjenta. Dopiero po doraźnej kuracji w innym poznańskim szpitalu Marian J. pojechał do stolicy, jako podejrzany o "pranie brudnych pieniędzy".

Adwokatów interesowało, w jaki sposób funkcjonariusze warszawskiego aresztu podawali - i jakie - leki oraz jak wyglądało wielogodzinne przesłuchanie przez oskarżyciela Roberta Kiełka. Swoimi pytaniami sugerowali, że prokurator wprowadził w błąd Mariana J., który obiecał powiedzieć całą prawdę w zamian za bezkarność, a stanęło tylko na nadzwyczajnym złagodzeniu kary za pomoc korupcyjną, czyli przekazywanie kopert z gotówką.

Przypuszczalnie wiarygodność tego świadka będzie jednym z głównych wątków końcowych wystąpień obrońców. Kiedy? Po przesłuchaniu biegłych. Prokurator chce widzieć na sali wszystkich ekspertów, adwokaci - specjalistę od skażeń środowiska i ewentualnie hydrologa. - Widać koniec sprawy - uważają mecenasi. Światełko w tunelu?

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Proces Stokłosy: Widać koniec sprawy - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski