Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przybywa papierów, ubywa czasu dla chorego

Danuta Pawlicka
Fot. Waldemar Wylegalski
Z dr. med. Andrzejem Grzybowskim, o kondycji lekarzy rodzinnych, rozmawia Danuta Pawlicka

Wyniki raportu NIK-u, która kontrolowała, jak po ośmiu latach działają gabinety podstawowej opieki zdrowotnej, są jednoznaczne: instytucja lekarza rodzinnego nie sprawdziła się w zreformowanej służbie zdrowia. Tak brzmi ocena. Jest zbyt surowa, powierzchowna, a może brutalna, ale sprawiedliwa?
Stawianie takiego daleko idącego wniosku jest nieuzasadnione. Na jakiej podstawie go sformułowano? Kontrole przeprowadzano w różnych jednostkach, również w tych, gdzie wykryto uchybienia, ale z takimi uogólnieniami trudno się zgodzić. To tak, jakby kontrolerzy poszli do kilku szpitali i stwierdzili, że nie wszystko w nich funkcjonuje, jak powinno, a po wyjściu stwierdzili, że ... szpitale są niepotrzebne. Jestem świadomy, na jakie problemy napotyka pacjent, który idzie do lekarza rodzinnego. Podstawowa opieka zdrowotna pracuje w określonych warunkach i nie jest wolna od popełniania błędów, jednak ktoś jej te warunki opracowywał i tworzył.

Przejdźmy do szczegółów. Jednym z podstawowych zarzutów jest brak koordynacji leczenia; lekarz nie zbiera wyników od specjalistów i nie próbuje zrobić z nich jakiegoś "podsumowania".
To nie jest wina lekarzy rodzinnych, czy specjalistów, którzy odsyłają pacjenta z powrotem do podstawowej opieki zdrowotnej. Nie mogą brać za to odpowiedzialności, bo pomiędzy nimi nie zostały stworzone kanały informacyjne! Nie ma możliwości przesyłania wiadomości o stanie zdrowia chorego, który odwiedza różnych lekarzy. Można więc postawić zarzut systemowi, w którym tego nie przewidziano, ale nie poszczególnym jednostkom. Czym innym jest kwestia podejścia do wykonywania zawodu lekarza, a czym innym pytanie, czy stworzono mu warunki do pełnienia tej roli. Jeżeli będzie kartoteka komputerowa, do której lekarz będzie miał pełny dostęp, wtedy możemy go rozliczać. Ale dzisiaj, gdy jest pozbawiony takiej możliwości?

A jak Pan skomentuje fakt przerzucania kosztów opieki z lekarza rodzinnego na szpitalne oddziały ratunkowe? To częsty grzech medyków, którzy zastępując nocą i w święta lekarzy rodzinnych, odsyłają pacjentów do szpitala.
Przyznaję: pomoc doraźna jest ciągle nierozwiązana. Zgadzam się, że to źle funkcjonuje. Jeżeli decydenci nie stworzyli innych ram do pracy na dyżurach w tej opiece, to dlaczego takie praktyki się kontraktuje i toleruje, a nie zmienia? Szpitalne oddziały ratunkowe zgłaszają adresy gabinetów, które nagminnie kierują do nich pacjentów, a NFZ nic z tym nie robi. Ileś osób bierze pieniądze za sprawowanie nadzoru, ale administracja zawsze znajduje dla siebie jakieś usprawiedliwienie, a przecież do jej obowiązków należy poprawianie tego, co jest złe.

Lekarz rodzinny, to kolejny wytyk NIK-u, poświęca pacjentowi zaledwie 10 minut. W Szwecji na wizytę wyznacza się pół godziny. Może 2,5 tys. osób przypisanych polskiemu medykowi to za dużo?
A czy ktoś policzył wszystkie dokumenty, jakie lekarz musi wypełnić? Zacznijmy rozliczać z czasu na leczenie, ale wtedy płaćmy lekarzowi dodatkowe pieniądze za wypisywanie dokumentacji. Kiedy ma to zrobić?
Każdy ma prawo kontrolować, bo instytucji kontrolujących jest wiele i każda z nich oczekuje innej dokumentacji. Lekarz musi więc liczyć się z tym, że będzie kiedyś rozliczony z wyników tych kontroli. Jak jednak inaczej podzielić czas przeznaczony na przyjmowanie pacjentów, dokumentowanie ich choroby i wypełnianie stosu papierów?

Mariusz Łapiński, były minister zdrowia, powiedział: największym beneficjentem reformy służby zdrowia jest lekarz rodzinny, który zarabia od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Ile jest w tym prawdy?
Trudno to skomentować, bo beneficjentami zreformowanej służby zdrowia jesteśmy wszyscy - pacjenci i lekarze. Jest lepiej niż było kiedyś i trudno temu zaprzeczyć przy odrobinie dobrej woli, jeżeli widzi się złe, ale i dobre strony podstawowej opieki zdrowotnej. Lekarze rodzinni nie są grupą szczególnie dobrze wynagradzaną. To się ma nijak do tej wypowiedzi. Szef przychodni, który zatrudnia lekarzy, a sam nie pracuje jako lekarz, może tyle zarabiać. Ale wtedy należy go oceniać jako właściciela przedsiębiorstwa i rozliczać w tych kategoriach. Nie, lekarz rodzinny ze swoim uposażeniem nie może być z nim utożsamiany.

Inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli stwierdzili, że medycy rodzinni zaniedbują profilaktykę. Wymieniono przy tym profilaktykę nowotworową i kardiologiczną, sztandarowe również w programach Ministerstwa Zdrowia.
To kolejny problem wynikający z tych samych błędów popełnionych już na etapie konstruowania naszego systemu opieki zdrowotnej. Takie uwagi należy skierować pod adres Narodowego Funduszu Zdrowia, skąd przychodzą co chwilę nowe obowiązujące ewidencje i dokumenty do wypełnienia. Mówiliśmy o tym, że lekarz jest obciążany dodatkową pracą niewiele mającą wspólnego z leczeniem pacjenta. Albo więc zapłacimy mu za nią, aby przeznaczył na to swój prywatny czas, albo zmieńmy funkcjonowanie tego systemu. Nie można coraz więcej wymagać tylko od lekarzy, zamieniając ich w biurokratów. Z kontroli NIK-u wynika też pozytywny wniosek, który przeczy temu, na co najczęściej narzekają pacjenci. Wbrew ich odczuciu, że trudniej niż dawniej dostać się do gabinetu lekarza domowego, kontrolerzy tego nie stwierdzili. Nie ograniczono liczby porad.

Dr med. Andrzej Grzybowski, specjalista okulista, jest zastępcą dyrektora do spraw medycznych w nowomiejskim szpitalu publicznym przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski