Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mały, ale wielki naród

Sławomir Kmiecik
fot. szymon siewior
Z profesorem Michałem Iwaszkiewiczem rozmawia Sławomir Kmiecik

Już niemal cały świat zmaga się z kryzysem ekonomicznym. Czy dopadł on także niewielką Estonię, która przez ostatnie lata uchodziła za gospodarczego tygrysa Europy?
Kłopoty Estonii zaczęły się wcześniej. Już półtora roku temu odnotowano tam wzrost inflacji i spadek produktu krajowego brutto. Nie było to jednak związane z perturbacjami na rynku finansowym, lecz z inwestycyjnym przegrzaniem gospodarki.

Estonia miała nadmiar inwestycji w czasie, gdy inni bili się o nie?
Fenomen gospodarczy Estonii ma trzy źródła. Po pierwsze, niezwykle konsekwentnie prowadzono tam prywatyzację całej gospodarki narodowej, w wyniku której wszyscy obywatele dostali udziały w spółkach i przedsiębiorstwach. Dziś w tym kraju nie ma państwowego sektora, a gospodarka jest w pełni wolnorynkowa. Po drugie, Estończycy mają bardzo mocną walutę, bo w 1992 roku udało im się odzyskać wszystkie precjoza i dewizy zdeponowane w zagranicznych bankach. I po trzecie, w Estonii działa niezwykle nowoczesny system zarządzania, oparty na powszechnej informatyzacji.

Czy to prawda, że nawet emeryci w podeszłym wieku korzystają tam z internetu?
Dostęp do sieci jest powszechny, za pośrednictwem internetu można załatwić wszystkie sprawy, łącznie z głosowaniem. Wybory parlamentarne tylko w Estonii i Szwajcarii odbywają się głównie drogą elektroniczną.

To wręcz szokujące, bo u nas dopiero rozważa się wprowadzenie internetowego głosowania w przyszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Internet w Estonii jest taką oczywistością, że nikt nie wyobraża sobie tam załatwiania spraw urzędowych inną drogą. Dzięki temu panuje pełna przejrzystość w życiu publicznym, gdyż wszystkie akty prawne i dokumenty można znaleźć i sprawdzić w sieci. Nawet do sali posiedzeń Rady Ministrów Estonii ministrowie przychodzą bez kartek papieru. Każdy ma przed sobą klawiaturę i monitor, cały obieg materiałów odbywa się drogą elektroniczną i dopiero końcowy dokument z obrad przybiera postać papierową.

Nikt się w tym nie gubi? Systemy komputerowe nie zawieszają się?
Estonia to nieduży kraj, liczący tylko 1,4 miliona mieszkańców, wśród których rdzennych Estończyków jest zaledwie 900 tysięcy. Przy tak niewielkiej społeczności system informatyczny działa tam bardzo sprawnie. To absolutna czołówka światowa pod tym względem.

Może wpływ na to ma także narodowy charakter Estończyków, którzy znani są z powściągliwości i pragmatyzmu?
Pod względem charakteru Estończycy bliżsi są Skandynawii niż reszcie Europy. Najściślejsze kontakty gospodarcze utrzymują z Finlandią i Szwecją.

Od 1940 do 1992 roku Estonia była jednak częścią Związku Sowieckiego. Jak temu małemu narodowi udało się uniknąć sowietyzacji, z którą borykają się do dziś państwa Europy Środkowej i Wschodniej?
Społeczeństwo estońskie to także fenomen, który - dodam - liczy sobie kilkaset lat. Estończycy po raz pierwszy uzyskali państwowość dopiero w 1918 roku. Przedtem byli kolejno pod jarzmem Duńczyków, Szwedów, Niemców, Rosjan, znowu Niemców i ponownie Rosjan. Władza przez wieki należała tam do kogoś z zewnątrz, ale Estończycy potrafili zachować swój język, kulturę, obyczaje. Było to możliwe, bo bardzo niechętnie podchodzili do małżeństw mieszanych i w swych rodzinach podtrzymywali narodowe tradycje. Trudno nawet mówić o naleciałościach, bo choć jedną trzecią mieszkańców Tallina stanowią Rosjanie, to jednak rozbrzmiewający tam język rosyjski jest przez estońskie społeczeństwo odrzucany.

W czym się to przejawia?
Młodzi ludzie nie znają rosyjskiego, a na wszelkich spotkaniach i uroczystościach oficjalnych drugim językiem jest angielski. Kiedy poprzedni ambasador Estonii był w Poznaniu, ktoś w czasie konferencji zadał mu pytanie po rosyjsku. Na to dyplomata odrzekł, że albo pytanie zostanie zadane przez tłumacza, albo po angielsku. Zamanifestował w ten sposób wielowiekową prawdę, że rosyjski nie jest językiem przyjaciół Estonii. Dzięki tej dumie narodowej, która istniała mimo braku państwowości, Estończycy zdołali tak szybko odrzucić system sowiecki i odzyskać suwerenność.

Inna rzecz, że Rosjanie do dziś nie chcą się pogodzić z utratą państw bałtyckich, w tym Estonii...
To prawda. W 1992 roku zajęcie wieży telewizyjnej w Tallinie o mały włos zakończyłoby się wojną, prawdziwą katastrofą. A niedawno głośna w całej Europie była sprawa przeniesienia pomnika sowieckiego żołnierza z centrum stolicy na cmentarz rosyjski. Rosjanie w odwecie doprowadzili do blokady internetowej Estonii.
Estonia, która pod względem obszaru i ludności mieści się dopiero w połowie drugiej setki państw świata, bardzo dzielnie się broni przed presją Rosji.
Niechęć do Rosji, byłego okupanta, jest w Estonii jawna, nikt jej nie ukrywa. Pierwsze przepisy dotyczące obywatelstwa estońskiego były bardzo restrykcyjne dla Rosjan. Po wejściu do Unii Europejskiej to prawo zostało złagodzone, ale Rosjanie nadal mają tylko bierne prawo wyborcze do samorządów, a do parlamentu już absolutnie nie. W niektórych zawodach i służbach mogą pracować wyłącznie Estończycy. Mimo tych ograniczeń, Rosjanie niechętnie wyjeżdżają z Estonii, bo standard życia jest tam wyższy niż na terenie Rosji.

Estonia należy do UE i NATO, ale czy angażuje się w światowe gry i konflikty?
Mało kto w Polsce wie, że Estończycy uczestniczą w operacji militarnej w Afganistanie, gdzie zajmują się głównie obsługą urządzeń elektronicznych. Zginęło tam dwóch estońskich żołnierzy, co - biorąc pod uwagę proporcje - jest dla tego kraju ogromnym wydarzeniem i stratą.

Doświadczenia historyczne mamy podobne, ale dziś kontakty polsko-estońskie nie są chyba zbyt intensywne?
To nie do końca prawda. W listopadzie ubiegłego roku na uniwersytecie w Tartu uczestniczyłem w konferencji naukowej poświęconej związkom polsko-estońskim od IX wieku poczynając, bo już wtedy odnotowano pierwsze kontakty na rubieżach nieistniejących jeszcze państw. Dziś w Estonii żyje około trzech tysięcy Polaków, ale są to głównie nasi rodacy z Rosji i Kazachstanu, z dawnego ZSRR, którzy szukali tam lepszego życia. Wspomniany uniwersytet w Tartu ukończyło wielu wybitnych Polaków, w tym prezydent RP na emigracji Władysław Raczkiewicz. Pozostałością po tej tradycji jest flaga Tartu, która ma barwy biało-czerwone na znak przyjaźni polsko-estońskiej. Innym symbolicznym faktem jest to, że polskie samoloty strzegą dziś estońskiego nieba, bo takie mają zadanie w ramach NATO.

W tym roku oba państwa obchodzą 90. rocznicę odzyskania niepodległości...
Estonia uzyskała ją nieco wcześniej od nas, bo w lutym 1918 roku. Jej walka wyzwoleńcza zakończyła się sukcesem także dlatego, że Rosja była wtedy bardziej zajęta sytuacją na południu Europy, w tym na Bałkanach oraz w rejonie Ukrainy i Polski. Estończycy mają ogromny szacunek dla polskiej historii i naszych batalii o uzyskanie suwerenności. Ci, którzy poznali Polskę, mają do nas szczególny sentyment. W czasie jednej z wizyt rektor uniwersytetu w Tallinie powitał nas nawet piękną polszczyzną, choć nie jest filologiem. Z drugiej strony Estonią zafascynowani są właściwie wszyscy Polacy, którzy tam trafiają, bo to kraj przyjaznych ludzi, ekonomicznego sukcesu i pięknych krajobrazów.

Profesor Michał Iwaszkiewicz jest konsulem honorowym Estonii w Poznaniu. Pełni funkcję rektora w poznańskiej Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski