Maciej Żukowski: Późna emerytura? Cieszmy się dłuższym życiem!

W tym roku skończę 30 lat, od 8 pracuję na etacie. Gdyby obecny system się utrzymał, przeszedłbym na emeryturę w 65. urodziny. Zgadza się?
Maciej Żukowski: Dokładnie.

CZYTAJ TEŻ:
WYLICZAMY ILE MOŻE WYNIEŚĆ NOWA EMERYTURA

To prawie 43 lata pracy. A Pan chce mnie przekonać, że powinienem pracować jeszcze dłużej - do 67. roku życia, jak proponuje rząd?
Maciej Żukowski: Powinien Pan. I to dla własnego dobra! Żyjemy coraz dłużej, dłużej będziemy też pobierali emerytury. W związku z tym mamy trzy wyjścia. Po pierwsze, możemy zacząć więcej odkładać na emeryturę. Po drugie, możemy się pogodzić z tym, że kwota wypłacana nam co miesiąc na emeryturze będzie skromniejsza. Albo trzecia opcja: musimy pogodzić się z tym, że później na tę emeryturę przejdziemy.

Ale większość Polaków nie chce pracować dłużej. Niezadowolone są zwłaszcza kobiety, którym wiek przejścia na emeryturę planuje się podnieść z 60 do 67 lat. Rozumiem sceptyków: Z czego tu się cieszyć?
Maciej Żukowski: Z tego, że dłużej żyjemy! Ja się z tego cieszę i to bardzo. Ale to dłuższe życie łączy się z koniecznością reformy systemu emerytalnego. Perspektywa demograficzna jest taka, że Polska z jednego z najmłodszych społeczeństw w Europie stanie się jednym z najstarszym. Czyli będziemy mieli gorszą relację pomiędzy liczbą osób na emeryturze i tych w wieku produkcyjnym.

A dokładnie?
Maciej Żukowski: W tej chwili stosunek osób w wieku "65 plus" do tych, którzy mają od 15 do 65 lat, wynosi jeden do czterech. W przyszłości radykalnie się to zmieni: na jednego emeryta będzie przypadało zaledwie 1,5 osoby w wieku produkcyjnym! To długookresowy trend, ale my już teraz musimy się do niego dostosować.

Już, czy może dopiero? Wiek przechodzenia na emeryturę nie był w Polsce podnoszony od dziesięcioleci.
Maciej Żukowski: I właśnie dlatego ten skok będzie teraz tak wyraźny, zwłaszcza dla kobiet. To trudna sprawa, którą ciągle odkładano. Przecież twórcy ostatniej reformy emerytalnej - tej, która Pana objęła w całości - chcieli podniesienia wieku emerytalnego kobiet do 62 lat. I teraz musimy podnosić go aż o siedem lat. Pamiętajmy jednak, że dochodzenie do tego będzie rozłożone w czasie.

Ludzi to nie przekonuje. Część - zwłaszcza ci, którzy mają ciężką, fizyczną pracę - mówi, że woli pracować krócej nawet kosztem niższej emerytury. "Przynajmniej dożyję" - komentują.
Maciej Żukowski: System powinien skłaniać ludzi do racjonalności, do racjonalnych zachowań. Nawet jeśli ludzie są innego zdania. I ja to rozumiem. Nie dziwi mnie, że ludzie korzystali z możliwości i przechodzili na emeryturę najwcześniej, jak się dało. Dlatego już same rozwiązania powinny być racjonalne.

Podczas poniedziałkowej debaty "Głosu" przekonywał Pan, że podniesienie wieku emerytalnego jest dobrym krokiem. Rząd ma rację?
Maciej Żukowski: Wiek trzeba podnieść, bez dwóch zdań. Ale ważne są też wszystkie inne rzeczy, o których rozmawialiśmy na debacie, jak likwidacja KRUS czy przywilejów emerytalnych, które mają niektóre grupy. Trzeba jednak bardzo wyraźnie zaznaczyć, te "inne rzeczy" bez podniesienia wieku emerytalnego sprawy nie załatwią.

Jarosław Lange z "Solidarności" zwrócił na debacie uwagę, że tak ważną reformę rząd PO i PSL wprowadza za szybko. Pana to tempo nie niepokoi?
Maciej Żukowski: Oczywiście, że lepiej byłoby zrobić kilkuletnią dyskusję, z ekspertami itd. To prawda. Ale żyjemy w świecie realnej polityki. Rząd zdaje sobie sprawę, jak niepopularna będzie to reforma. Dlatego postanowił przeprowadzić ją szybko i na początku kadencji.

Wiek emerytalny będzie podnoszony stopniowo. Pan ma 53 lata. Sprawdzał Pan, o ile później będzie mógł przejść na emeryturę?
Maciej Żukowski: Na tyle się tym nie przejmuję, że nawet nie pamiętam.