- Szok wielu osób wynika z tego, że powstało fałszywe przeświadczenie, że zmiany wprowadzimy od razu. Tymczasem ustawa wejdzie w życie dopiero w 2040 r. - tłumaczył Adam Szejnfeld, były wiceminister gospodarki. - Czy jest potrzebna? Jest niezbędna, byśmy w ogóle dostawali jakiekolwiek emerytury, a system wciąż istniał. Zwróćmy uwagę, że prognozy mówią, że w 2040 r. kobiety będą żyły średnio 89 lat, a mężczyźni - 82 lata.
CZYTAJ TEŻ:
WALORYZACJA RENT I EMERYTUR - PRZECZYTAJ
DŁUŻSZA PRACA POWINNA SIĘ OPŁACAĆ
Politycy PO przekonywali, że system emerytalny, już teraz, oderwany jest od rzeczywistości. Dlaczego? Bo rodzi się coraz więcej dzieci, a, z drugiej strony, coraz dłużej żyjemy. I mówili: jeśli nie dokonamy zmian, przyszli emeryci nie zdążą "uzbierać" na swoje świadczenia.
- Zmiana jest potrzebna. W 1965 r. osiem osób pracowało na emeryturę jednej, w 2040 r. - będzie to już tylko jedna osoba. Dodatkowo - 2 mln osób na rynku pracy mniej. Nie będzie stać nas na płacenie kolosalnych podatków, by utrzymać polskich emerytów - zaznaczył Adam Szejnfeld.
Minister Agnieszka Kozłowska- Rajewicz mówiła, że reforma emerytur to dobra wiadomość dla kobiet.
- W Polsce kobiety mają niższe emerytury niż mężczyźni, a jedną z przyczyn jest właśnie niższy wiek emerytalny. Polska jest teraz w tzw. drugim przejściu demograficznym, dotyka nas depopulacja. To kobiety są więc najbardziej zagrożone biedą na emeryturze - zaznaczyła. - Każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie: wolę mieć 1 tys. zł emerytury, czy 1,6 tys. zł?
Według polityków Platformy już sam podział na wyższy wiek emerytalny dla mężczyzn i niższy dla kobiet jest nielogiczny. Dlaczego?
- Bo Trybunał Konstytucyjny orzekł, że to niekonstytucyjne. I zgodził się na funkcjonowanie takiego systemu jedynie czasowo: do momentu dojścia do równego wieku emerytalnego - mówił A. Szejnfeld.
Pewne jest, że pomysł PO będzie jednak nieco złagodzony. A wszystko w związku z głosami protestu, które odezwały się w łonie koalicyjnego PSL. To dlatego obowiązywać mają tzw. emerytury przejściowe. Kto nie będzie mógł pracować do 67. roku życia, będzie miał możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę.
- To ukłon w stronę postulatów opozycji i oczywista obawa o system opieki zdrowotnej i stan zdrowia przyszłych emerytów. Jeśli nie będą więc mieli siły dalej pracować, pójdą na częściową emeryturę. Mężczyźni - od 65. roku życia, kobiety - od 62. Wtedy będą dostawać 50 proc. świadczenia, jednocześnie pracując i np. dwa lata dłużej gromadząc kapitał - mówiła Mirosława Kaźmierczak z PSL.
- To spełnienie postulatów pielęgniarek i położnych i rozwiązanie problemu osób, którym szwankować będzie zdrowie - zgodziła się Agnieszka Kozłowska- Rajewicz. - Choć oczywiście wolałabym, by i tu równy wiek emerytalny obowiązywał dla obu płci.
Politycy rozmawiali też o sytuacji młodych ludzi.
- "Umowy śmieciowe", na których zatrudnionych jest wielu młodszych pracowników, powinny być "oskładkowane" - zauważyła posłanka Agnieszka Kozłowska- Rajewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?