Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hubert Wołąkiewicz: Jestem zahartowany

Hubert Maćkowiak
Hubert Wołąkiewicz.
Hubert Wołąkiewicz.
W ostatnich dniach Hubert Wołąkiewicz przeżył kilka kontuzji i trzy mecze na różnych pozycjach. Ostatni tydzień był dla niego szalony. - Jestem już zahartowany. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni - twierdzi Hubert Wołąkiewicz.

Przychodził Pan do Poznania z łatką gracza uniwersalnego. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że w ciągu tygodniach zagra Pan na trzech różnych pozycjach?
Hubert Wołąkiewicz:
Rzeczywiście, sam nie wiedziałem, że tak to się potoczy. Fakt, że jestem zawodnikiem, który może zagrać na kilku pozycjach w obronie to plus, ale są też minusy takiej sytuacji. Kiedy wracają podstawowi piłkarze, to trochę trudniej o regularne granie. Jestem środkowym obrońcą i tego dalej się trzymam. Ostatnio jednak zagrałem w innych miejscach na boisku, bo taka była potrzeba drużyny. Nie ma co marudzić, bo trzeci mecz, ten z Cracovią, zagrałem na środku defensywy.

A które spotkanie w Pana wykonaniu było najlepsze?
Hubert Wołąkiewicz:
Nie lubię sam się oceniać. Lepiej, żeby za to brali się trenerzy i dziennikarze. Jeśli drużyna tego potrzebuje, to gram też na bokach obrony i tyle. Jednak w pamięci mam ten ostatni mecz, bo grałem tam, gdzie lubię.

Jak na złość, akurat w tym spotkaniu z Cracovią sfaulował Pan Visnakovsa w polu karnym i sędzia wskazał na wapno.
Hubert Wołąkiewicz:
Sytuacja z karnym była dyskusyjna, sędzia mógł podyktować jedenastkę, ale nie musiał. Lekko trąciłem przeciwnika, to fakt. Mogłem wytrzymać, zamiast iść od razu do przodu. Dobrze, że drużyna pozytywnie zareagowała i wygraliśmy.


Czytaj także:
Hubert Wołąkiewicz: Maska na twarzy nie przeszkodzi mi w grze
Lech Poznań: Wojtkowiak i Wołąkiewicz wracają do zdrowia

Miniony tydzień był dla Pana zwariowany, bo oprócz różnych pozycji na boisku, ma Pan na koncie kolejną kontuzję. Rozcięty łuk brwiowy mocno przeszkadza w treningach?
Hubert Wołąkiewicz:
Rzeczywiście, wszystko szybko się działo. Różne miejsca na boisku, do tego kontuzje, praktycznie co mecz byłem poturbowany. Nad prawym okiem mam nowe szwy, rana nie jest w pełni zagojona. Przy kontakcie z piłką lub ręką może się na nowo otworzyć. Liczę jednak, że nic takiego nie będzie mieć miejsca i wkrótce te problemy się skończą. Chcę być całkowicie zdrowy.

Korona to drużyna walczaków, grają ostro. Nie obawia się Pan ich fauli?
Hubert Wołąkiewicz:
Nie, jestem gotowy do gry. W końcówce meczu z Cracovią w Poznaniu już nawet zdjąłem maskę, która chroni mój nos. Tak więc czuję się pewnie. Zahartowałem się. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Piłka nożna to sport kontaktowy, więc wiele może się zdarzyć.

Zagracie w świąteczny poniedziałek. Trudno o mobilizację w taki dzień?
Hubert Wołąkiewicz:
Trochę szkoda, że nie możemy spędzić całych świąt z rodziną, ale taka jest nasza praca. Jeśli będzie możliwość, to cały poranek spędzimy z bliskimi. Po godzinie 12 w Wielką Niedzielę już pojedziemy do Kielc. Kiedy wyznaczą termin, musimy grać. Nie możemy być rozkojarzeni. W Kielcach będzie pełna mobilizacja. W meczu z Koroną albo pójdziemy za ciosem i zgłosimy aspiracje do walki o puchary, albo wrócimy do tego, co było wcześniej, przed poprzednim tygodniem. Chcemy wygrać.

To będzie decydujące spotkanie?
Hubert Wołąkiewicz:
Tak, bo spotkają się sąsiedzi w ligowej tabeli. To kluczowy mecz dla dalszej rywalizacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski